Strony

środa, 22 marca 2017

Rozdział 428

Gdy weszliśmy do domu było czuć, że na Dworze w ciągu tygodnia były przymrozki. W domu było zimno. Borys dopiero się obudził i teraz na moich rękach tylko mocniej się we mnie wtulił. Pocałowałam go w czółko i ruszyłam do pralni, która była również kotłownią. Włączyłam piec i odczekałam chwilę. Weszłam z Borysem do salonu akurat gdy Dymitr rozpalał w kominku.
-Posadź małego na razie tutaj.-polecił. Posadziłam Borysa na dywanie przy kominku i zaczęłam ściągać mu kombinezon. Borys zapiszczał szczęśliwy, że nareszcie nie ma na sobie kombinezonu. Położyłam przed nim kilka zabawek i ruszyłam za Dymitrem do garażu. Wypakowaliśmy walizki z samochodu i wróciliśmy do domu. Borys siedział grzecznie na dywanie i tulił żabę.
-Żabko moja kochana.-ukucnęłam przy synku i uśmiechnęłam się do niego. Mały popatrzył na mnie i podał mi żabę.-Dziękuję.-pocałowałam synka w policzek i ruszyłam do kuchni żeby sprawdzić co mamy w lodówce.
-Dimka!-krzyknęłam wchodząc do salonu. Borys spojrzał na mnie zaskoczony i zajął się swoją żabą, której robił w tej chwili masaż, przynajmniej tak to wygląda.
-Wołałaś mnie? Od Dimki?-spytał Dymitr schodząc na dół.
-Tak.-powiedziałam podchodząc do męża. Przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło.
-W takim razie słucham moja najpiękniejsza.-powiedział uśmiechając się do mnie szeroko.
-Nie mamy nic w lodówce.-powiedziałam spoglądając na męża.
-Musimy jechać na zakupy?-spytał.
-Nie musimy jak chcesz to się przejadę, ale ty musisz zająć Borysem i rozpakowaniem walizek.-powiedziałam z uśmiechem.
-Dobrze żono, jedź, a ja się wszystkim zajmę.-zapewnił.
-Chcesz coś specjalnego?-spytałam.
-Kup może czerwone wino, kaczkę i może spróbujemy dać synkowi jakiś dobry musik, albo deserek.-powiedział Dymitr całując mnie w usta.
-Chcesz zrobić kaczkę?-spytałam.
-Tak. Chcę zjeść romantyczną kolację z żoną i synem. Kup może dwa wina.-powiedział po dłuższej chwili.
-Chcesz mnie upić?-spytałam.
-Roza zawsze.-zaśmiał się.
-W takim razie jadę.-powiedziałam biorąc kluczyki i torebkę.
Dymitr:
Roza wyszła, a ja ruszyłem w stronę synka. Mały widząc mnie uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rączki w moim kierunku.
-No już tata idzie. Co powiesz synku na rozpakowanie walizek? Wiesz jaka super zabawa? Nie masz pojęcia, bo to wcale nie jest super.-powiedziałem patrząc na uśmiechniętą buźkę synka. Borys spojrzał na dywan i wyciągnął rączki w jego stronę. Spojrzałem w dół. No tak jego żaba. Ukucnąłem i podałem żabę synkowi, a on ją przytulił.-To się nazywa miłość.-stwierdziłem idąc do pralni. Otworzyłem wszystkie cztery walizki i usiadłem przed nimi sadzając sobie Borysa na kolanach. Mały oparł się o mój tors i patrzył jak sortuje ubrania. Gdy wyciągnąłem stringi Rozy mały wybuchnął śmiechem.-Co cię tak śmieszy? Mama bardzo ładnie w nich wygląda.-zapewniłem, a Borys popatrzył na mnie z wyrzutem.-Boro daj spokój! Nie wolno ci ganić taty. Jestem dorosły.-popatrzył na mnie i zaśmiał się z tego jak marnie się tłumaczę. Posortowałem do końca wszystkie ubrania i spojrzałem na małego.-Najpierw wszystkie czarne, potem białe, potem twoje ciuszki które pobrudziłeś u babci Oleny, a na końcu kolorowe.-powiedziałem wstając. Wrzuciłem pierwszą część prania i wszystko ustawiłem. Borys zaciekawiony patrzył na pranie, które kręciło się w bębnie pralki. Nie mogłem uwierzyć, że tak mały człowiek może być aż tak ciekawski, ale jak widać na niczym się nie znam. Borys oparł czółko o szybę pralki i wpatrywał się w wirujące pranie.-Synku, a może pójdziemy się pobawić?-spytałem Borys spojrzał na mnie i się do mnie przytulił.-Moje kochane dziecko.-powiedziałem przytulając go mocniej do siebie. Weszliśmy do salonu. Już chciałem siadać z małym na kanapie, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Zaskoczeni spojrzeliśmy na drzwi. Wziąłem Borysa na ręce i poszliśmy sprawdzić kto to. Gdy otworzyłem drzwi krew się we mnie zagotowała.
-Czego chcesz?-spytałem patrząc na Randalla.
-Witaj. Co u ciebie?-spytał z uśmiechem. Spojrzał na Borysa, a mały zmarszczył brewki i wtulił się w mój bok.
-Czego chcesz?-powtórzyłem pytanie i przytuliłem synka moniej.
-Chciałem z tobą porozmawiać. I z twoją żoną też.-powiedział z szerokim uśmiechem.
-O czym?-spytałem spoglądając na synka. Mały był coraz bliżej płaczu.
-O testach. Do tej pory nie dostarczyliście wyników, więc chciałem wam podać datę badania.-powiedział z uśmiechem.
-Nie wiem czy wiesz, ale miałem wypadek i nie za bardzo mogłem wychodzić z domu.-powiedziałem wchodząc w głąb domu bo Borys zaczął robić się zimny.
-Nie obchodzi mnie to. Dwudziesty drugi grudnia godzina trzecia.-powiedział odchodząc. Borys spojrzał na mnie zaskoczony.
-Spokojnie synku sam jestem zaskoczony.-powiedziałem idąc do salonu. Usiadłem z synkiem na sofie, a Borys oparł się o mnie.-Oglądamy bajki?-spytałem włączając telewizor. Borys spojrzał na ekran i całkowicie pochłonęła go bajka o kolorach. Sam oglądałem program z zaciekawieniem.
-Hej już jestem.-Roza weszła z wielkimi siatkami pełnymi jedzenia.
-Hej. Kupiłaś nam jedzenia na całe życie?-spytałem spoglądając na nią. Borys pacnął mnie rączką żebym nie przeszkadzał bo pani w telewizorze mówi ciekawe rzeczy, więc posadziłem go wygodnie na kanapie i wszedłem do kuchni.
-Kupiłam to co było potrzebne.-powiedziała wypakowując zakupy.
-Trzy paczki pieluch?-spytałem patrząc na ścianę pod którą leżały.
-Jak się brało trzy to było taniej.-powiedziała z uśmiechem. Podszedłem do żony i położyłem jej dłonie na pośladkach. Oparła się o mój tors i spojrzała na mnie.
-Borys wyśmiał twoje stringi.-powiedziałem z uśmiechem.
-O nie. Nigdy więcej ich nie założę.-powiedziała z uśmiechem.
-Nawet tak nie żartuj. Musisz nosić te śliczne majteczki, które w tak cudowny sposób podkreślają te piękne jędrne pośladki.-mówiąc to zacząłem ściskać jej pośladki.
-Dymitr jak będziesz tak robić to źle się to skończy.-powiedziała odchodząc ode mnie.
-A jak to się skończy?-spytałem całując ją po szyi. Odchyliła głowę dając mi lepszy dostęp.
-Sam doskonale wiesz jak.-powiedziała skupiając się na rozpakowywaniu zakupów.
-A nie chcesz żeby to się tak skończyło?-spytałem.
-Dymitr jest jeszcze wcześnie.-powiedziała karcąc mnie wzrokiem.-Jak chcesz to rób obiad czy jak wolisz kolację, a ja idę do naszego miłośnika żab.-powiedziała wychodząc. Spojrzałem na blat i zabrałem się do roboty.

3 komentarze:

  1. NIENAWIDZE TEGO ojca Dymitra. Borys dziś był przecudowny. Czekam tylko na wypoczynek Romitri.
    Czekam na następny i weny.
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy mozemy raz na zawsze pozbyć sie Randalla?! Rondel jeden... Trzeba go wywalić!!
    Czekam na koljeny

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem za! To co? Zbieramy ekipę i dowiemy go. Boro taki słodki, jak jest ciekawski. A Dimka wiecznie nie wyrzyty. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń