Dymitr od trzech tygodni chodzi do pracy. Oboje przywykliśmy i mamy stały rytuał dnia. Wstajemy razem, robimy śniadanie, karmimy Borysa, Dymitr wychodzi do pracy, ja wymyślam jakieś zabawy i atrakcje dla Borysa, gotuję obiad i wraca Dymitr. Dziś tak jak co dzień wyszedł do pracy po długim i namiętnym pocałunku. Spojrzałam na Borysa i ukucnęłam przy nim.
-Powiedz mi tylko synku spróbujemy pochodzić?-spytałam z uśmiechem. Borys spojrzał na mnie.
-Ma.-spojrzał na mnie z uśmiechem i podał mi pusty kubeczek. Teraz już wiem, że trzeba nalewać mu mniej picia do kubeczka żeby się już nie oblewał się.
-Smakowało?-spytałam całując słodkie rączki. Wzięłam Borys pod paszki i postawiłam go na ziemi. Borys spojrzał na mnie, ale widząc mój uśmiech spojrzał na swoje nóżki, który opierały się o ziemię. Borys stał niepewnie, ale po chwili zaczął się bujać na nóżka co wyglądało uroczo.-Ślicznie ci idzie.-powiedziałam z uśmiechem. Mały się zaśmiał i zajął się bujaniem się na nóżkach. Zaśmiałam się, ale cały czas go podtrzymywałam. Po chwili Borys się zachwiał i w ostatniej chwili go chwyciłam.-Wszystko gra?-spytałam patrząc na twarzyczkę synka. Borys się zaśmiał i zaczął bić brawo. Uśmiechnęłam się i wzięłam go na ręce.-Idziemy odwiedzić ciocię Sonię?-spytałam. Borys był zajęty rączką więc sama podjęłam decyzję. Ruszyłam na górę gdzie przebrałam Borysa w ciepłe ciuszki i ruszyłam do domu obok. Zadzwoniłam na domofon i po chwili zostałam wpuszczona. Weszłam na ciepły korytarz i uściskałam Sonię.
-Hej, ale się za tobą stęskniłam.-powiedziałam przytulając ją i uważając jednocześnie na Borysa.
-Ja za tobą też, ale sama wiesz jak to jest.-powiedziała z uśmiechem.
-Doskonalę cię rozumiem. Mogę wejść?-spytałam.
-Jasne. Wchodźcie.-powiedziała z uśmiechem. Rozebrałam Borysa i siebie i weszłam do salonu gdzie trojaczki się bawiły. Borys spojrzał ciekawy na dzieci, a później na mnie.
-Co? Chcesz się pobawić?-spytałam.
-Ma.-Borys wyciągnął rączki w stronę zabawek. Położyłam Borysa na ziemi i poszłam do kuchni gdzie Sonia parzyła herbatę.
-Bawią się?-spytała spoglądając na mnie.
-Tak. Borys był dość zaciekawiony zabawkami, więc go tam dołożyłam.
-I dobrze zrobiłaś. Muszę trochę z tobą porozmawiać.-powiedziała z uśmiechem.
-Jestem do twojej dyspozycji.-powiedziałam biorąc kubki.
-Upiekłam ciasto czekoladowe, skusisz się?-spytała. Jęknęłam.
-Tylko jeden kawałek.-powiedziałam widząc jak ślicznie wygląda.
-Dobrze idź do dzieci, a ja zaraz przyniosę.-powiedziała wyciągając nóż. Weszłam do salonu. Ryan siedział z pociągiem w rączkach i bawił się nim wesoło, Maks siedział obok niego, ale bawił się samochodem, Sophia siedziała na przeciwko Borysa i podawała mu klocki, a Borys siedział przy klockach i układał je obok siebie. Uśmiechnęłam się szeroko widząc tę słodką scenę i nie mogłam uwierzyć, że moje dziecko ma tak ogromne szczęście i żyje wśród tak cudownych ludzi.
-Jestem.-powiedziała Sonia wchodząc do salonu.-Ale słodko.-powiedziała patrząc na dzieci.
-Jak ty sobie sama dajesz z nimi radę?-spytałam.
-Na początku było naprawdę ciężko, ale teraz jest coraz łatwiej.
-Nie myślałaś o ściągnięciu rodziców?-spytałam.
-Ściągnęliśmy matkę Michaiła.
-I co?-spytałam zajadając się ciastem. Matko jakie ono pyszne!
-Tydzień później ją spakowałam.-powiedziała nie patrząc na mnie.
-Dlaczego?
-Może dlatego, że Michaił i ja chcemy mieć chwilę dla siebie w sypialni, a ona wpada do niej i pyta czy może coś nam zrobić do jedzenie. Wiecznie coś przestawiała i na dodatek ciągle mnie krytykowała.
-Co krytykowała?
-Źle to przyprawiłam, tak jej syn nie lubi, swoją drogą Michaił akurat uwielbiał tak jeść lazanie. Potem stwierdziła, że źle traktuję nasze dzieci. Nie wytrzymałam i jej powiedziałam, że jeśli dalej będzie mnie krytykować to ma się wyprowadzić.
-Naprawdę Michaił ma taką wredną matkę?-spytałam.
-Tak, niestety. I wiesz, że ma czelność mówić mi, że powinnam się cieszyć, że zajmuje się wnukami i stara się je wychować tak jak ich ojca.
-Żartujesz? Chyba dałabym jej w twarz.-powiedziałam patrząc na Sonię.
-Łatwo mówić kiedy się ta tym znasz.-powiedziała z małym uśmiechem.
-Daj znać jak znów będzie miała przyjechać pomogę ci.-powiedziałam z uśmiechem.
-Uwierz, że tak zrobię.-powiedziała.
-Dobrze pogaduszki pogaduszkami, ale przyszłam tu z małym pytankiem.-powiedziałam odkładając kubek.
-Słucham.
-Na Dworze otwarli sklepik z ciuszkami dla dzieci skusisz się żeby iść tam ze mną?-spytałam.
-Z chęcią. Kiedy?-spytała.
-Zaraz.
-Oł dobra. Daj mi z pół godziny muszę przygotować dzieci i siebie.-powiedziała pokazując się i dzieci.
-Zgoda.- powiedziałam wzruszając ramionami. Zaśmiała się i ruszyła na górę.
Oj to noe zazdroszczę Soni takiej teściowej. Dlatego Olena jest najlepsza. Uuu... zakupy. Już nie mogę się doczekać. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńJa też pomogę. Super rozdział, czekam na nn i życzę weny.
OdpowiedzUsuń