Zanim się obejrzałam Dymitr wyjechał, a ja zostałam sama z Borysem i Sylvainem. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki żeby się umyć i ubrać. Podczas mycia zębów ktoś zaczął do mnie dzwonić, więc szybko wzięłam telefon i odebrałam.
-Będę za dziesięć minut.-usłyszałam głos ojca.
-Zjesz z nami śniadanie?-spytałam.
-Zjem.
-W takim razie do zobaczenia za dziesięć minut.-powiedziałam rozłączając się. Weszłam do pokoju Borysa i spojrzałam do łóżeczka.
-Mama!-zawołał Borys stając w łóżeczku. Wyciągnęłam go i ruszyłam do przewijaka żeby go ubrać. Po chwili mały był gotowy do drogi. Chwyciłam go za rączkę i ruszyliśmy na dół. Gdy w końcu byliśmy na dole usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Dziadzia przyjechał.-powiedziałam patrząc Borysowi w oczka.
-Dziadzia.-powiedział z uśmiechem i ruszył biegiem do drzwi. Otworzyłam drzwi, a mały wpadł w ręce Abe'a.
-Hej!-zawołał Abe przytulając Borysa i spoglądając ostro na korytarz. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się.
-Tato to jest Sylvain, Sylvain to mój ojciec...
-Abe Mazur, tak wiem, znamy się.
-Z bardzo złej strony.-zauważył Abe.
-Niech się pan tak nie martwi...
-Jeśli usłyszę, że moja córka znalazła u ciebie choć ociupinkę narkotyków dopilnuje żebyś nigdy sobie się po tym nie podniósł.
-Sam wiesz Abe, że ja na ciebie również mam haka.
-Kochaniutki żyję dłużej niż ty i potrafię po sobie posprzątać, także o mnie się nie martw.
Stałam pomiędzy nimi i zastanawiałam się o co chodzi.
-Czy ktoś mi może wytłumaczyć o co chodzi?-spytałam.
-Sylvain jest dilerem narkotykowym.
-Byłem, potrzebowałem pieniędzy.
-I dlatego zadarłeś z najniebezpieczniejszymi ludźmi na tej planecie?-spytał Abe.-Ciesz się chłopcze, że kontakty mam również tam bo gdyby nie twoja matka zapewne już leżałbyś na dnie oceanu przygnieciony betonowym klocem i nikt by cię nie szukał.
-To że wtedy miałeś romans z moją matką nie sprawi, że będę cię całował po stopach.
-Nie miałem z nią romansu, byliśmy przyjaciółmi.
-Byliście? Czyli już nie jesteście?-spytał Sylvain z uśmiechem.
-Tak się składa, że to twoja wina.
-Moja?-zaśmiał się Sylvain.
-Tak się o ciebie martwiła, że chciała mi oddać wszystko.
-Oj okropna kobieta.
-Nie rozumiesz, że zrobiłem to bezinteresownie?! Chciałem żeby nie musiała się o ciebie martwić.
-Jestem dorosły.
-A zachowujesz się jak gówniarz.-powiedział spokojnie Abe. Byłam zaskoczona tym jaki w tej chwili jest spokojny.-Borysku, co chcesz zabrać do dziadka?-spytał Abe z uśmiechem.
-Rose, ja naprawdę mogę zaopiekować się Borysem to nie jest problem.-oznajmił Sylvain patrząc na mnie z uśmiechem. Nie mogłam się na to zgodzić nie tylko ze względu na to co przed chwilą usłyszałam, ale również dlatego, że cały czas bałam się zostawiać małego z obcymi, nawet jeśli ten obcy mieszkał z nami już od paru tygodni.
-Daj spokój mój ojciec specjalnie po niego przyjechał.-powiedziałam wchodząc do kuchni.
-Jesteś pewna, że on nadaje się na opiekuna do dziecka?-spytał, a we mnie się zagotowało.
-Uważam, że jest idealny do tej roli ze względu na to, że jest jego dziadkiem! Jakbyś nie wiedział jest moim ojcem i ufam mu bezgranicznie, dlatego też nie kwestionuj moich decyzji, ponieważ to ja jestem jego matką!-powiedziałam wściekła. Cały czas ktoś daje mi porady, a ja chcę sama wychować Borysa.
-Spokojnie chciałem tylko pow....
-Nie słyszałeś co powiedziała?-spytał Abe.
-Nie wpieprzaj się.-warknął Sylvain.
-Skończ! Ile razy mam powtarzać żeby nie kląć przy Borysie? Mały bardzo lubi powtarzać takie słowa i kilkakrotnie to mówiłam.-powiedziałam wściekła.
-Mama.-Borys odezwał się cichutko. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że płacze.
-Mam nadzieje, że jesteście z siebie dumni. Dziecko się przez was boi.-powiedziałam biorąc małego na ręce i wychodząc z nim z kuchni.-Skończcie śniadanie.
Jezu,są dorośli a zachowują się jak gówniarze.
OdpowiedzUsuńSylvain jako diler narkotykowy?
Nieźle.
Dymitr wyjechał i same problemy.
Czekam na nexta i życzę weny