Gdy zauważyliśmy, że robi się późno zaczęliśmy szykować się do powrotu do domu. Gdy weszliśmy do parku doznałam szoku. Było tu pełno ludzi. Niby nic dziwnego, ale nad stawem nie było nikogo przez te kilka godzin, tylko kaczki. Szliśmy z Dymitrem nie zwracając uwagi na morojów, którzy patrzyli na mnie z nienawiścią, a na Dymitra z litością. Dymitr przytulił mnie chcą dodać mi otuchy, a ja chętnie to przyjęłam.
-Czy jej nie wstyd? Nie dość, że zdradziła swojego męża to teraz udaje, że są kochającym się małżeństwem z dzieckiem. Ohydstwo.-usłyszeliśmy głos jakiejś morojki, która stała za nami. Chciałam chwycić Dymitra za rękę ta żeby nic nie zrobił, ale było za późno. Puścił mnie i podszedł do tej morojki.
-Niech pani wybaczy, ale pani powinna wiedzieć najlepiej, że obgadywanie kogoś, szczególnie przy nim, jest bardzo nieeleganckie. A jeśli pani nie jest pewna swoich informacji o innych osobach to niech pani je zostawi dla siebie.-Dymitr był wściekły i patrzył na morojkę z nienawiścią.
-Jak strażnik śmie?! Jestem Lady Drozdov.-powiedziała oburzona.
-To tym bardziej lady powinna wiedzieć jak wypada się zachowywać.-bałam się jak to się potoczy dalej, tak więc wzięłam sprawy w swoje ręce.
-Dymitr, odpuść.
-Nie ta kobie obraża moją żonę i nie mam zamiaru na to pozwolić.-powiedział spoglądając na mnie.
-To jeśli nie chcesz zrobić tego dla mnie, zrób to dla małego.-wiedziałam, że gram nie fair, ale musiałam coś zrobić żebyśmy w spokoju wrócili do domu.
-Ro...
-Po prostu chodź, a oni niech wierzą sobie w co chcą.-pociągnęłam go za rękę, a Dymitr posłusznie ruszył za mną. Już mieliśmy iść dalej, ale zatrzymał nas głos Randalla.
-Od kiedy jesteś taka potulna? Czyżbyś dostała za to, że się z kimś przespałaś i zrobił ci dzieciaka.-stanęłam zaskoczona, a w Dymitrze się zagotowało.
-Chcecie zobaczyć to dziecko i przekonać się, że to dziecko jest dzieckiem Dymitra?-spytałam znudzona.
-Chętnie.-morojka przesunęła się do przodu i patrzyła na mnie wyczekująco. Wyciągnęłam budzącego się Borysa z wózka. Borys widząc dużo ludzi zmarszczył brewki i zaczął bawić się paluszkami. Śmiać mi się chciało widząc jak synek się zawstydził. Dymitr przytulił mnie od tyłu pilnując tego co dzieje się dookoła. Moroje zaskoczeni patrzyli na Borysa, a Borys cały czas był skupiony na paluszkach.
-Sami widzicie, że nasz syn jest podobny do Dymitra, a teraz pozwólcie nam wrócić do domu, ponieważ nasz syn jest śpiący.-widziałam minkę Borysa i nie chciałam żeby się rozpłakał.
-Zgoda, ale jestem również za tym by przeprowadzić badania na ojcostwo.
To co usłyszeliśmy wstrząsnęło nami i dlatego byłam zdziwiona zachowaniem Dymitra.
-Zgoda zróbcie to.-powiedział prawie się śmiejąc.-A teraz wybaczcie, ale nasze dziecko chce się udać na drzemkę w swoim łóżeczku.
Dymitr wziął ode mnie małego i włożył go do wózka. Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy do domu.
-Wiesz co chcesz zrobić?-spytałam zaskoczona zachowaniem męża.
-Oczywiście. Zrobimy to, żeby dali nam spokój.-powiedział Dymitr mocno mnie przytulając.
-Jak chcesz.-powiedziałam patrząc na Borysa.-Widziałeś jak mały się zawstydził?
-Tak, to było uroczę. I przy okazji znów zauważył swoje paluszki.-Dymitr zaśmiał się cicho, a ja mu zawtórowałam.
-Kiedy chcesz jechać zrobić te śmieszne badania?-spytałam ciekawa.
-Nie wiem, zadzwonię do jakiejś kliniki i spróbuję się umówić na badanie.
-Jestem ciekawa czy ktoś będzie chciał jechać z nami.-zastanawiałam się na głos.
-Zapewne tak. Wiesz, żebyśmy nie sfałszowali wyniku.
-Rozumiem, ale to wszystko jest bez sensu. Chyba zadzwonię do Lissy i spytam się co ona o tym uważa. Wiesz, jest w końcu królową i może nam pomoże.
-Rób jak chcesz, ale pamiętaj, że ja jestem na to gotowy.-pocałował mnie w głowę, a ja się uśmiechnęłam.
-Powinieneś być gotowy. Boro jest też twoim synem.-oboje się zaśmialiśmy.
-Już liczyłem, że będzie spokojny powrót do domu, a tu takie coś.-Dymitr potrząsnął głową w geście niedowierzania.
-Spokojnie damy radę Towarzyszu. Musimy się do tego przyzwyczaić. Szczególnie dlatego, że mamy tego słodziaka, który jest niezwykły.-powiedziałam z uśmiechem.
-Wiem, ale wiesz doskonale, że nie nadaję się na to by być w centrum uwagi.
-Mając Borysa musisz się do tego przyzwyczaić.-zauważyłam.
-Wiem i jestem na to gotowy, ale i tak bardzo chciałbym być dalej szarą myszką.-powiedział spokojnie.
-Nie jesteś i nigdy nie byłeś szarą myszką. Kochanie masz dwa metry ciężko cię nie zauważyć.-oboje zaśmialiśmy się na moją uwagę.
-Dobrze masz rację, a teraz co masz w planach jak wrócimy do domu?-spytał z uśmiechem.
-Jak to co? Idę położyć syna spać, a potem będę rozmawiać z mężem.-powiedziałam spoglądając do wózka. Boro patrzył na nas zaciekawiony.
-Podoba mi się ten plan.-stwierdził Dymitr również zaglądając do wózka.-Co się dzieje słońce?-spytał patrząc na Borysa. Boro spojrzał na tatę i zaśmiał się wesoło.
-Widzisz jaki zabawny jesteś.-uśmiechnęłam się do syna i męża.
-Wiem, a dokładnie to widzę. Czego nie powiem nasz syn się śmieje.
-Kocham cię Towarzyszu.-spojrzałam na męża z miłością.
-Ja też cię kocham Roza.-powiedział nachylając się i całując delikatnie moje usta.
Ooooo.... ich miłość jest taka piękna. Randall ugh.... zabić, porąbać wrzucić w worku do wody, zakopać na dnie rowu Mariańskiego, wykopać, porąbać dla pewności i zakopać z powrotem, razem z tykającą bombą. Kto się przyłącza do planu. Głupi gapie. Ale Dymitr zachował zimną krew i zgodził się na badania. Brawo Dimka. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń