Strony

poniedziałek, 20 marca 2017

Rozdział 426

Po pożegnaniu się z rodziną ruszyliśmy w drogę. Niestety teraz Dymitr prowadził, a ja siedziałam z tyłu zajmując się Borysem, który był  dziś jest strasznie humorzasty i co chwilę zaczynał płakać i piszczeć, że coś mu się nie podoba. Co chwilę zmieniałam zabawki i starałam się go zabawiać, ale niestety cały czas coś mu się nie podobało.
-Może ma pełną pieluszkę.-Dymitr spojrzał w tylne lusterko.
-Nie, przebrałam go chwilę przed wyjazdem. Jedziemy dopiero trzy godziny.-powiedziałam patrząc na synka. Miał smutną minkę i bawił się paluszkami.-Co się dzieje myszko?-spytałam spoglądając na synka. Podniósł główkę i popatrzył przez szybę. Zaczynało się ściemniać.
-Co robimy?-spytał Dymitr.
-Zatrzymaj się na stacji. Zatankujesz auto, a ja pochodzę trochę z małym, może brakuje mu świeżego powietrza.-powiedziałam patrząc na synka zmartwiona.
-Możemy spróbować. Za jakieś dziesięć minut powinna być jakaś stacja benzynowa.-powiedział patrząc na mnie zmartwiony.
-Będzie dobrze.-powiedziałam uśmiechając się do niego. Po dziesięciu minutach byliśmy na stacji benzynowej. Ubrałam siebie i synka i wyszłam na dwór. Synek wziął głęboki wdech i rozejrzał się po okolicy, a po chwili się rozpłakał.
-Co się dzieje?-spytał Dymitr podchodząc do nas.
-Nie wiem.-powiedziałam patrząc na Borysa, który był coraz bardziej zaniepokojony.  Na chwilę zatrzymał wzrok i jeszcze bardziej się rozpłakał. Oboje z Dymitrem spojrzeliśmy w tamtym kierunku i zamarliśmy. Strzyga. Stała pod lasem i patrzyła na nas.
-Idziesz z małym do samochodu. Jeśli coś mi się stanie odjeżdżasz.-powiedział Dymitr wciskając mi kluczyki.
-Nie wolno ci. Dymitr, twoja noga tego nie wytrzyma.-powiedziałam patrząc na niego pewnie.
-Nie uciekniemy jej.-powiedział Dymitr.
-Weź małego i idźcie do samochodu.-powiedziałam podając mu Borysa.
-Roza...
-Dymitr skończ.-powiedziałam wyciągając sztylet. Dymitr pocałował mnie w czoło i popatrzył w oczy.
-Uważaj tam na siebie.-poprosił.
-Zawsze będę na siebie uważać.-zapewniłam. Ruszyłam w stronę strzygi, a ona uśmiechnęła się do mnie złowieszczo.
-Twój bachor ładnie pachnie.-stwierdziła z szyderczym uśmiechem.
-Nawet go nie tkniesz.-warknęłam.
-Dlaczego? Myślisz, że mnie pokonasz? Nie rozśmieszaj mnie. Jesteś malutka i nic niewarta.-strzyga tak bardzo wczuła się w swoją przemowę, że nie zauważyła, że podeszłam.
-A ty jesteś głupia.-powiedziałam wbijając jej sztylet w serce. Spojrzała na mnie zaskoczona, a ja patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Była aż tak głupia? Nie chciałam się dowiadywać czy jest sama. Ruszyłam pędem w stronę auta i wślizgnęłam się na tylne siedzenie.
-Jesteś cała?-spytał Dymitr mierząc mnie wzrokiem.
-Jedź!-nakazałam. Spojrzałam na Borysa patrzył zaskoczony na moją dłoń. Trzymałam w niej sztylet, a cała moja ręka była we krwi. Wyciągnęłam chusteczki i wytarłam krew. Okazało się, że jednak coś sobie zrobiłam. Na nadgarstku miałam nieładną, poszarpaną ranę. Najprawdopodobniej zrobiłam ją sobie gdy biegłam już do auta.
-Wszystko gra?-spytał Dymitr zdenerwowany.
-Masz tu może bandaż?-spytałam.
-Nie, ma w bagażniku. Mogę się zatrzymać i wyciągnąć.
-Nie! Dam radę.-powiedziałam szybko. Nie miałam ochoty na spotkanie z jakąś strzygą, szczególnie teraz.-Nie wiem czy była sama, ale wolę się nie upewniać.-powiedziałam pewnie.
-Co tam się stało?-spytał Dymitr.
-Nie wiem. Strzyga była głupia. Zagadała się i nie zauważyła, że podeszłam.-powiedziałam patrząc na Borysa. Wyraźnie się uspokoił.
-Naprawdę?-Dymitr spojrzał na mnie zaskoczony.
-Tak.-powiedziałam patrząc na rękę. Nie będzie aż tak źle.
-Boli?-spytał widząc na co patrzę.
-Szczypie.-powiedziałam. Spojrzałam na Borysa. Zaczął zasypiać.-Najważniejsze, że mały się uspokoił i zasypia.
-Uspokoił się dopiero, gdy wbiłaś tej strzydze sztylet.-powiedział Dymitr. Jechał naprawdę szybko, więc podejrzewałam, że jeszcze się martwi.
-Niesamowite.-stwierdziłam. Usiadłam wygodniej na fotelu i spojrzałam przez okno. Było ciemno.  Dopiero teraz się rozluźniłam i na chwilę przymknęłam oczy.
-Jak chcesz to śpi.-powiedział cicho Dymitr.
-Wolałabym się z tobą zamienić. Mam na razie za dużo adrenaliny i nie zasnę.-powiedziałam z uśmiechem.
-Chcesz prowadzić? Z tym krwawiącym nadgarstkiem?-spytał.
-Jak się zatrzymasz to go zabandażuję.-powiedziałam z uśmiechem.
-Oj Roza, niech ci będzie.-powiedział Dymitr zjeżdżając na pobocze. Opatrzyłam rękę i zamieniłam się z Dymitrem. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę lotniska, które zobaczymy dopiero za sześć godzin.

3 komentarze:

  1. Rozdział cudo, bomba. Czyżby to był kolejny dar Borysa. Oczywiście brawa dla niego. Ta strzyga to jakaś głupia nigdy nie ocenia się człowieka po wyglądzie tak jak np. Rose. Bardzo nie ładnie ją nie doceniać.
    CZekam na następny.
    PS. Mam naszieję na następny jeszcze dziś.
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne zdolności małego czy po prostu instynkt każdego dzieciaka?
    Szkoda trochę że Dimitri nie mógł pokazać swoich zdolności... Ale dobrze ze nic im nie jest.
    czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tej strzydze odbiło? Choć i dobrze, bo Rose mogła bez problemu ją zabić. Boro wyczuwa strzygi. Wspaniałe dziecko! Dobrze, że Rose się mogła wykazać. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń