Po kilkugodzinnej rozmowie z Lissą bliźniaki zaczęły płakać i mówić, że chcą spać. Lissa i Christian zadecydowali, że czas wracać. W tej chwili siedzę z mężem na kanapie i z zaciekawieniem patrzymy na Borysa, którego pochłonął program o liczbach, który leci w telewizji.
-Rozmawiałam dziś z Lissą o dzieciach.-powiedziałam mocniej wtulając się w bok męża.
-I co?-spytał Dymitr bawiąc się moimi palcami.
-Powiedziałam jej wszystko. Tak właściwie to ona wszystko ze mnie wyciągnęła.-powiedziałam spoglądając na Dymitra wydawał się spokojny.
-I jak to przyjęła?-spytał.
-Było jej przykro i zaczęła mnie namawiać do adopcji.-powiedziała patrząc na Borysa.
-Nie spodobało się jej pewnie to, że nie chcemy adoptować.-stwierdził Dymitr.
-Nie było aż tak źle, ale musiałam jej kilkakrotnie tłumaczyć dlaczego nie chcemy adoptować.
-Uuuu....-Borys wydał zdumiony dźwięk, gdy liczby ustawiły się od 0 do 9. Oboje z Dymitrem zaśmialiśmy się z jego reakcji.
-Roza, a może ona ma rację i może spróbujemy adoptować?-Dymitr spojrzał na mnie.
-Mówisz poważnie?!-spytałam zaskoczona.
-A czemu nie? Jeśli chcesz.-Dymitr uśmiechnął się do mnie, a ja pocałowałam go w policzek.
-Nie chcę. Chcę mieć tylko Borysa.-zapewniłam z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę?-spytał Dymitr zdumiony.
-Tak.-powiedziałam z uśmiechem. Borys zaczął bić brawo, a my spojrzeliśmy na niego. Akurat kończył się bajka i leciała wesoła melodyjka. Uśmiechnęłam się szeroko patrząc na synka, który z szerokim uśmiechem patrzył na ekran. Podpełzłam do synka i ucałowałam jego okrąglutkie policzki.
-Syn nam się udał.-stwierdził Dymitr przytulając mnie mocno.
-Zgadzam się.-powiedziałam całując synka w nosek. Mały zaskoczony cofnął główkę, ale i tak się uśmiechnął. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Dymitr zdziwiony wstał i poszedł otworzyć. Usiadłam na kanapie i wzięłam synka na ręce. Mały wtulił się mocno we mnie i oparł główkę o moje piersi.
-Wejdźcie.-usłyszałam głos Dymitra. Do salonu weszła Mia i Mason z szerokimi uśmiechami.
-Cześć.-powiedzieli wspólnie. Mia miała lekko zaokrąglony brzuszek, który wyglądał uroczo.
-Cześć.-powiedziałam wstając z małym na rękach. Borys od razu zawstydzony ukrył główkę w moich włosach.
-Jaki on uroczy!-pisnęła Mia przytulając mnie.
-Zgadzam się.-powiedziałam z uśmiechem.-Ślicznie wyglądasz.-dodałam.
-Dzięki.-powiedziała czule gładząc brzuszek.
-Ekhem czy nie zapomniałaś się z kimś przywitać?-spytał Mason z małym uśmieszkiem.
-Podejdź. Nie widzisz, że mam dziecko na rękach?-spojrzałam na niego z uśmiechem. Mason przytulił mnie uważając na Borysa.
-Napijecie się czegoś?-spytał Dymitr.
-Herbaty!-krzyknęli wspólnie.
-Robi się.-powiedział Dymitr śmiejąc się.
-Siadajcie.-ponagliłam.-I opowiadajcie jak tam wam idzie szokowanie się do bycia rodzicami?
-Dobrze na razie w to jeszcze nie wierzymy.-powiedziała Mia patrząc na Borysa, który miał spuszczoną główkę.
-Żabko podnieś główkę. W końcu uwierzysz, tak mniej więcej wtedy gdy poczujesz ruchy dziecka.-powiedziałam z uśmiechem.
-Naprawdę? Jakie to uczucie?-spytała Mia.
-Cudowne, ale ciężkie do opisania.-powiedziałam spoglądając na tego, który był w moim brzuchu przez dziewięć miesięcy.-Boro nie jemy mamy włosów.-powiedziałam wyciągając włosy z buzi synka. Mały rozzłoszczony pisnął i zmarszczył brewki.-Nie robimy takiej miny.-powiedziałam patrząc na niego. Mały jeszcze chwilę marszczył brewki, ale po chwili zajął się grzechotką. Dymitr wszedł z herbatami i usiadł obok mnie.
-A mały o co się obraził?-spytał widząc, że Borys chce do niego na kolana.
-Jadł moje włosy, a ja mu nie pozwoliłam.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Jak matka.-mruknął Dymitr.
-Bielikow po cienkim lodzie stąpasz.-Mason nie mógł się już powstrzymać.
-Spokojnie umiem pływać.-powiedział Dymitr z szerokim uśmiechem.
-To dobrze.-Mason zaczął się śmiać, a wraz z nim Dymitr.
-Mia idę obok ciebie bo z nimi nie da się gadać.-powiedziałam siadając obok Mii.
-Opowiadaj o tym do czego powinnam się przygotować.-ponagliła.
-Polecam kursy przedporodowe. Ja ich nie miałam i nie wiedziałam co mam robić podczas porodu. Na szczęście miałam Olenę przy sobie.-powiedziałam z uśmiechem.
-Też chcę mieć Olenę przy sobie!-krzyknęła z uśmiechem.
-Oj tak Olena to skarb.-powiedziałam pewnie. Obie zaśmiały się z tego, a chłopacy patrzyli na nas zdziwieni.
Och woń stąd! Dajcie Romitrisiom chwilę spokoju. Albo najlepiej taka sam na sam.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Co wszystkim się tak zebrało na odwiedziny? Nie dadzą im nawet odpocząć. Oj, Dimka, lepiej nie zadzieraj z Rozą. Ale to jak się odgryzł, że umie pływać było świetne.😂😂😂Jako Rosjanin, nawet zimnej wody się nie boi. No Olena to wspaniała kobieta. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń