Po kilku tygodniach przyszła wyznaczona data testów. Wstaliśmy razem z Dymitrem z paskudnymi humorami. Oboje nie chcieliśmy tego robić. Dymitr szykował śniadanie, a ja poszłam do Borysa by go nakarmić. Borys widząc mnie uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rączki w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego udając, że wszystko gra. Usiadłam w fotelu i zaczęłam go karmić. Mały był w wspaniałym humorze i cały czas się uśmiechał i bił brawo.
-Smakowało?-spytałam gdy się odsunął. Boro zaczął bić brawo, więc uznałam to za tak. Wstałam i skierowałam się na dół. Dymitr kończył szykować śniadanie z ponurą miną. Spojrzał na nas i uśmiechnął się smutno. Borys zaczął bić brawo.
-Co mu dziś?-spytał Dymitr podchodząc do nas.
-No cóż...ma świetny humor.-powiedziałam z uśmiechem.
-I chyba jego humor jest zaraźliwy.-powiedziałam zbliżając się do Dymitra.
-Nie chcesz mnie przez przypadek zarazić?-spytał Dymitr nachylając się. Zatopiłam się w słodkim pocałunku, który miał w sobie tyle słodyczy, że wiedziałam iż wystarczy mi na kilka dni. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i ruszyliśmy na śniadanie. Po śniadaniu ruszyliśmy się ubrać. Miałam na sobie sukienkę z długim rękawem do połowy uda w kolorze khaki, która kończyła się falbanką, do tego założyłam wysokie siwe kozaki. Spojrzałam na Dymitra, który kończył ubierać beżowe spodnie do czerwono-granatowej koszuli.
-Mogę się tak światu pokazać?-spytałam podchodząc do męża. Dymitr uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie ściskając mocno moje biodra.
-Wyglądasz seksownie. Nigdzie beze mnie nie idziesz, gdy masz na sobie tę kieckę.-powiedział całując moją szyję. Zaśmiałam się i odsunęłam od niego.
-Kochanie musimy iść.-powiedziałam wychodząc z pokoju. Borys siedział u siebie w pokoju na dywaniku i bawił się swoją żabą.-Żabko idziemy.-powiedziałam biorąc synka na ręce. Mały wtulił się we mnie i ruszyliśmy na dół. Dymitr już ubierał swój płaszcz. Spojrzał na mnie i wyciągnął ręce w stronę Borysa. Dymitr zajął się ubieraniem małego, a ja w tym czasie zajęłam się ubieraniem płaszcza.
-Idziemy?-spytał Dymitr widząc, że przeglądam się w lustrze.
-Chyba.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Kto prowadzi?-spytał.
-Baw się dobrze za kierownicą.-powiedziałam zabierając mu Borysa. Ruszyliśmy do garażu i po chwili wyjechaliśmy z naszej posesji i ruszyliśmy w kierunku szpitala. Widziałam , że Dymitr zaczął się denerwować.
-Kochanie spokojnie.-powiedziałam patrząc na niego.
-Jestem spokojny.-powiedział ze ściętą twarzą.
-Widzę strażniku Bielikow.-powiedziałam rozsiadając się wygodniej na tylnym siedzeniu.
-Roza.
-Niech się strażnik nie martwi, nic mi nie jest.-powiedziałam patrząc przez okno.
-Kochanie.
-Strażniku Bielikow proszę jechać.-Borys spojrzał na mnie zaskoczony, a ja uśmiechnęłam się do niego.
-Roza jesteśmy na miejscu.-powiedział spokojnie Dymitr.
-Wspaniale strażniku Bielikow.-powiedziałam wysiadając z samochodu. Podeszłam do bagażnika i chciałam wyciągnąć wózek, kiedy ktoś przyparł mnie do samochodu i zaczął namiętnie całować. Tym kimś okazał się Dymitr. Zjechał pocałunkami na moją szyję, a ja jęknęłam cicho.
-Lubię cię taką niedostępną.-powiedział ściskając moje biodra z całej siły.
-Jakie zakochańce.-usłyszeliśmy ten wstrętny głos.
-Witaj Randall.-Dymitr wprost to warknął.
-Rozumiem, że nie lubisz się dzielić, ale twoja żona wygląda dziś tak jakby chciała kogoś skusić.
-Chcę skusić mojego męża.-odezwałam się idąc do samochodu po Borysa. Mały widząc mnie uśmiechnął się do mnie. Stanęłam obok Dymitra, który kończył rozkładać wózek.
-Będziecie musieli ze mną wytrzymać. To ja jestem tym, który będzie pilnować czy wyniki nie są spreparowane.-powiedział z uśmiechem.
-W takim razie idźmy.-powiedziałam wtulając się w Dymitra. Dymitr przytulił mnie mocno kładąc swoją dłoń na moim tyłku i ściskając mój pośladek w dość jednoznaczny sposób. Uśmiechnęłam się do niego. Po chwili weszliśmy do klinki wiedząc, że najbliższe godziny będą męczarnią, ponieważ będzie z nami wspaniały Randall Iwaszkow.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Serio?! On?! Co za idiota wyznacza funkcje tym osobą, że Randall nie może dać im spokoju. Dimka ty tygrysie... Awww... Liczę na dołączenie tego wątku, gdy wrócą do domu. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńNaprawdę?! Musiał in sie trafić on?! Ugh... Totalnie zwalone! Biedny Mitriś...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!