Strony

poniedziałek, 1 maja 2017

Rozdział 465

W drodze do domu wstąpiłam jeszcze do sklepu. Wzięłam koszyk i ruszyłam wzdłuż regałów biorąc najpotrzebniejsze rzeczy. Borys, który się obudził patrzył zaciekawiony na to co robię.  Gdy weszłam w przedział dla dzieci i podeszłam do regału ze słoiczkami Borys uśmiechnął się szeroko.
-Ma!-krzyknął ciągnąc mnie za rękę, którą akurat poprawiałam mu czapeczkę.
-Tak wiem, zaraz weźmiemy kilka słoiczków. Na co masz ochotę?-spytałam patrząc na synka. Borys spojrzał na mnie a następnie na słoiczki. Wyciągnął rączkę w stronę pomarańczowej papki.-Marchewkowy musik?-spytałam wkładając słoiczek do koszyka.-Co jeszcze?-spytałam. Wyciągnął rączkę w stronę zielonej papki ze szpinakiem. Wkładałam każdy pokazany przez Borysa słoiczek do koszyka i po chwili mieliśmy już jedzonko na kilka dni.-A co powiesz na swój pierwszy kubeczek?-spytałam spoglądając na regał z kubeczkami. Gdy zobaczyłam jeden z kubeczków niekapków  wiedziałam, że jest idealny dla Borysa. Był cały zielony i miał narysowaną wielką żabę. Uśmiechnęłam się do Borysa i pokazałam mu kubek.
-Ma!-krzyknął. Jego oczka zaświeciły i wyciągnął w moją stronę rączki.
-Czyli mama ma kupić kubeczek?-spytałam. Borys energicznie potrząsnął główką. Zaśmiałam się i włożyłam kubeczek do koszyka. Borys patrzył zaciekawiony na to jak wypakowuję jedzenie na taśmę. Widząc swój nowy kubeczek uśmiechnął się i zaklaskał wesoło w rączki. Rozejrzałam się czy aby na pewno mamy wszystko i odkryłam, że mamy liczną widownię. Większość klientów patrzyła na mnie i na Borysa ze zdziwieniem.
-Nie macie co robić?-spytałam spoglądając na nich. Wszyscy szybko spuścili głowy i zajęli się własnymi sprawami. Gdy stanęłam przy kasie odkryłam, że siedząca za kasą dampirzyca przypatruje się Borysowi z zaciekawieniem.
-Poproszę jeszcze siatkę.-powiedziałam patrząc na nią. Spojrzała na mnie i spuściła wzrok kasując moje zakupy. Spojrzałam na Borysa, siedział smutny w wózku. Spojrzał na mnie i znów spuścił główkę. Sięgnęłam do torby i podałam mu jego żabę. Borys przytulił ją mocno i patrzył na mnie.
-Sto pięćdziesiąt dolarów.-powiedziała kasjerka. Podałam jej kartę kredytową i wpisałam pin. Spakowałam zakupy i włożyłam je pod wózek i skierowałam się do domu. Borys cały czas siedział smutny. Przystanęłam i wyciągnęłam go z wózka.
-Co się dzieje? Dlaczego mój kochany synek jest tak bardzo smutny?-spytałam całując Borysa w policzek. Mały uśmiechnął się lekko , a następnie mocno się we mnie wtulił. Ruszyłam spokojnie do domu przytulając Borysa. Gdy doszłam do furtki schyliłam się żeby wyciągnąć klucze. Poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się i uśmiechnęłam się szeroko.
-Dlaczego nie jesteś na służbie?-spytałam patrząc na niego z uśmiechem.
-Może dlatego, że byłem dziś z żoną u ginekologa, a potem moja kochana żona kazała mi tu przyjść i sprawdzić co u ciebie?-Mason spojrzał na mnie z uśmiechem.
-W takim razie znajdź mi w torbie klucze.-poprosiłam.
-Już szukam. Nie możesz odłożyć małego?-spytał.
-Nie, coś jest nie tak i on musi mi powiedzieć co.-powiedziałam patrząc synkowi w oczy. Borys się we mnie wtulił i patrzył na to jak Mason szuka kluczy. Po chwili je znalazł z okrzykiem radości.
-Który klucz?-spytał.
-Ten.-powiedziałam zabierając mu kluczę.-Bierz wózek.-podsunęłam. Zaśmiał się i ruszył za mną. Po chwili wchodziliśmy do domu. Rozebrałam Borysa z kombinezonu i położyłam go na podłodze otwierając drzwi do salonu. Mały zaczął pełznąć w stronę dywanu. Razem w Masonem ściagneliśmy kurtki i buty i weszliśmy do salonu.
-Napijesz się czegoś?-spytałam spoglądając na przyjaciela z uśmiechem.
-Jeśli mogę to poproszę kawę.-powiedział z uśmiechem.
-Robi się.-powiedziałam wchodząc do kuchni. Po chwili kończyłam robić jego kawę i chciałam zabrać się za robienie picia Borysowi kiedy Mason zawołał:
-Rose chodź szybko!-krzyknął. Wpadłam do salonu i zaczęłam się śmiać. Mason stał trzymając Borysa pod paszkami, a mały z uśmiechem patrzył na wuja. Niby nic śmiesznego, ale Borys był bez pieluchy, a Mason wyglądał  na przerażonego.
-Co się stało?-spytałam podchodząc. Po zapachu poznałam, że kupa się stała.
-Chciałem być dobrym wujem i go przebrać. W torbie znalazłem pieluchę i już ściągnąłem mu tą pieluszkę i okazało się, że on zrobił takie coś.-powiedział pokazując pieluchę, która leżała na ziemi.
-Ostatnio kupka jest inna bo zaczęliśmy jeść jedzonko, prawda? Ale wujek się tego nie spodziewał.-spojrzałam na Borysa z uśmiechem. Mały się zaśmiał.-Dobra wujek, dawaj mi tu mokre chusteczki.-powiedziałam spoglądając na Masona. Mason wykonał polecenie i grzecznie podał mi chusteczki. Wytarłam brudną pupę syna. -Podaj mi talk.-powiedziałam nie spoglądając na Masona. Po chwili pupa mojego kochanego synka była przebrana i mały mógł ze spokojem zwiedzać salon.
-Jak ty to zrobiłaś?-spytał Mason przerażony.
-Cóż to było dość łatwe. Jak ci się już dziecko urodzi to nabierzesz wprawy.-powiedziałam uśmiechając się do niego.
-Miło.
-Chodź do kuchni po kawę. Muszę nauczyć syna korzystania z kubeczka.-powiedziałam podnosząc Borysa z podłogi na co mały pisnął zdziwiony.
-Może być ciekawie.-stwierdził Mason wchodząc za mną do kuchni.

4 komentarze:

  1. Mase! Teskniłam ^^
    Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo Mason jak Ciebie tu dawno nie było. Kto by pomyślał,że bedzie odpowiedzialnym wujkiem (przynajmniej stara się to już coś). Gdzie podział się beztroski i śmieszny Mason. Cyba pezpadł jak kamfora. Rozdział cudowny czekam na następny.
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń
  3. No Mason, przynajmniej próbowałeś. Extra, czekam

    OdpowiedzUsuń