Strony

środa, 10 maja 2017

Rozdział 475

Gdy byliśmy ciepło ubrani wyszliśmy na dwór. Borys cały czas piszczał i chciał wyjść z wózka. Oczywiście wspaniała babcia Olena wyciągnęła wnuka z wózka i nosiła go pokazując mu róże rzeczy po drodze. Dymitr prowadził wózek przytulając mnie mocno. Wiem, że jest mu ciężko i stwierdziłam, że czas na poważną rozmowę.
-Dzwoniłam do psychologa.-zaczęłam.
-Po co?-spytał wyrywając się ze stanu otępienia.
-Powinieneś z nim porozmawiać.-powiedziałam spoglądając na męża.
-Dlaczego?
-Dlatego, że jesteś w totalnej rozsypce.-powiedziałam.
-Wydaje ci się. Czuje się fantastycznie.-powiedział wypychając pierś do przodu.
-Tak, dokładnie tak zachowuje się osoba, która czuje się fantastycznie.-powiedziałam patrząc na niego z pogardą.
-Oj Roza daj spokój. Bywało gorzej i nie potrzebowałem psychologa.
-Co może być gorszego od straty bliskiej osoby?-spytałam spoglądając na niego. Zamknął oczy, a ja wiedziałam, że to tylko po to żeby się nie rozpłakać. Przytuliłam go mocno.-Na kiedy cię umówić?-spytałam spokojnie.
-Masz jakieś chore urojenia, że potrzebuję psychologa, choć wcale nie jest mi potrzebny!-krzyknął Dymitr odchodząc i zostawiając mi wózek. Podszedł do Oleny i coś jej powiedział, a potem odszedł. Olena spojrzała na mnie nie przestając tłumaczenia Borysowi czegoś bardzo istotnego.
-Borysku idziemy do mamusi?-spytała patrząc na mnie. Borys wyciągnął rączki w moją stronę.
-Ma!-krzyknął. Wzięłam go na ręce przytulając. Olena chwyciła wózek. Chwilę szłyśmy w ciszy aż Borys zaczął zasypiać na moim ramieniu.
-O co się pokłóciliście?-spytała spoglądając na mnie.
-Chciałam żeby poszedł do psychologa, ale on na mnie i sobie poszedł.-powiedziałam spoglądając na Borysa, który już zasypiał. Pocałowałam go w czółko i włożyłam ostrożnie do wózka.
-Rose wybacz, ale wydaje mi się, że Dimka musi sobie sam z tym poradzić.-powiedziała spoglądając na mnie.
-Wiem, że jest mądry, twardy, odważny, ale wolałabym żeby nie męczył się z tym wszystkim sam.-powiedziałam z westchnieniem.
-To mu pomóż.-powiedziała spoglądając na mnie.
-Ale nie wiem jak.-powiedziałam załamana.
-Po prostu przy nim bądź.-podsunęła.
-I już?-spytałam.
-Tak Rose, czasem tak niewiele brakuje żeby komuś pomóc.-powiedziała spoglądając na mnie.
-To wszystko jest tak strasznie skomplikowane.-powiedziałam spoglądając na synka.
-Rose niestety, ale życie takie jest.-powiedziała przytulając mnie.
-Kocham Dymitra i naprawdę świetnie się dogadujemy, ale czasem go nie rozumiem.-powiedziałam spoglądając  na nią.
-Właśnie to jest największy problem związków.-powiedziała z uśmiechem.
-Coś już o tym wiem.
-Ile wy jesteście już razem?-spytała Olena.
-Trzy lata i w czerwcu będą dwa lata po ślubie.-powiedziałam dumna.
-Pamiętam jak pierwszy raz do nas przyjechałaś wraz z Dimką. Po was obojgu było widać, że jest to świeży związek i jeszcze nie do końca wecie jak to robić żeby mieszkać ze sobą. Obecnie widzę, że Dimka patrzy na ciebie z taką samą miłością jak wtedy, ale teraz jest pewniejszy.
-Oj tak przez te kilka lat Dymitr trochę bardziej się ośmielił.-powiedziałam z uśmiechem.
-Dimce może być teraz trudno, ale z czasem powinno mu być lepiej.-zapewniła.
-Mam nadzieję.-powiedziałam, po czym mocniej przytuliłam Olenę.-Zostań z nami.
-Chciałabym, ale wy sobie tu dajecie radę, a dziewczynki nie za bardzo.-powiedziała śmiejąc się z mojej miny.
-Jak ty to robisz, że nie rozpaczasz?-spytałam po chwili.
-Jest ciężko, ale uwierz mi, że z dnia na dzień jest coraz lepiej. Może ty tego nie widzisz po Dimce, ale tak jest. Małymi kroczkami dojdziemy do sukcesu.-zapewniła.
-Co teraz z Wiktorią?-spytałam.
-Trzeba zorganizować jej pogrzeb na który już was zapraszam.-powiedziała Olena, a jej oczy od razu się zaszkliły.
-Oleno nie trzeba organizować pogrzebu. Może znajdziemy użytkownika ducha, który na pomoże.-zaczęłam mówić z przejęciem. Wiktoria nie mogła zostać strzygą mogła albo wrócić do dawnej postaci albo zginąć.
-Rose to, że z Dimką się udało nie oznacza, że uda się z Wiktorią.-powiedziała.
-Oleno nie mów tak. Ja to załatwię.-zapewniłam z przekonaniem. Olena spojrzała na mnie niepewnie.
-Rose może lepiej nie...-zaczęłam.
-Oleno trzeba spróbować. Wiem, że Dymitr jest bardzo związany z Wiktorią i wiem, że jeśli ona umrze to on też umrze. A jeśli Dymitr  umrze pociągnie za sobą lawinę.-powiedziałam.
-O czym mówisz?-spytała.
-Ja bez Dymitra długo nie daje rady. Jeśli w nim coś umrze to we mnie też coś umrze. Na was też to wpłynie. Na naszych znajomych i rodzinę też. Jedna osoba może pociągnąć za sobą wiele osób.-powiedziałam patrząc na Borysa, który spał słodko w wózku.
-Dobrze, niech ci będzie, ale daję ci czas do urodzin Borysa. Jeśli do tego czasu nic nie znajdziesz organizuje pogrzeb.-powiedziała.
-Zgoda.-westchnęłam ciężko.
-Wiesz gdzie znajdziemy mojego syna?-spytała.
-Podejrzewam, że jest w domu i jest u nas na siłowni.-powiedziałam po chwili namysłu.
-Czyli wracamy?-spytała.
-Jestem za.

6 komentarzy:

  1. Wow przeczytałam całe 😱
    Podziwiam, że aż prawie 500 rozdziałów napisałaś
    Świetnie piszesz!
    Szkoda mi Wiktorii, ale może Rose uda się ją przywrócić, ale jednak boję się, że coś się z nią złego stanie.
    Borys jest takim fajnym dzieckiem 😁 mała słodka kruszyna.
    Dymitr jest załamany, ale na szczęście ma Róże, ale nie powinien się tak denerwować na żonę. Ona chce mu tylko pomóc.
    Rozdział jest cudowny i czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam

    Mrs. Devil ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi cię widzieć (czytać? )na moim blogu. Dziękuję za miłe słowa, ale wydaje mi się, że blog jest bynajmniej znośny. Pozdrawiam i mam nadzieję , że zostaniesz ze mną na dłużej

      Usuń
  2. Rose nie powinna dzwonić do psychologa. Nigdy tam nie byłam, ale myślę że lepiej żeby Dymitr był z nią. Rozumiem dlaczego sie wkurzył. Dobrze, że Olena ja naprowadziła na właściwy tok myślenia.
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę nie rozumiem Dymitra dlaczego tak się wkurzył na Rose. Chciała dobrze nie musiał od razu tak denerwować. Mam nadzieje,że szybko się pogodzą w dobrze znanym ich sposób<3.
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Czekam na nn i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, jak Rose widziała duchy, to kazał jej chodzić do psychologa, ale żeby samemu iść, to się focha. Trochę smutne, że się pokłócili. Mam nadzieję na zgodę i miłe przeprosiny😏 Miła taka rozmowa Rose i Oleny. A teraz szybko! Dawać mi tu słodkie Romitri. Lecę czytać dalej.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń