Nadszedł poniedziałek i Dymitr musiał wrócić do pracy. Przed wyjściem został wycałowany przeze mnie i przez Borysa, który przy okazji obślinił tatę. Dymitr wyszedł obiecując, że wróci najszybciej jak się da. Weszłam do salonu, gdzie Borys siedział w kojcu i bawił się cymbałkami. Zdążyłam usiąść z kubkiem w ręku kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Borys spojrzał na mnie zdziwiony, ale ja wzruszyłam ramionami i ruszyłam zobaczyć kto to. Gdy otwarłam drzwi Lissa uśmiechnęła się do mnie.
-Możemy wejść?-spytała wskazując wózek w którym mały Will spał słodko.
-Wchodź tylko syna nie obudź.-powiedziałam robiąc jej miejsce. Lissa rozebrała siebie, a ja w tym czasie ostrożnie rozebrałam małego.
-Ma?-usłyszałam głosik Borysa. Weszłam do salonu trzymając synka Lissy na rękach. Borys spojrzał na małego spod wilka.
-Nie bądź zazdrosny.-powiedziałam z uśmiechem. Will zaczął się budzić i wtulił się w moje ramie. Lissa uśmiechnęła się do mnie i podeszła do kojca.
-Hej Borys.-powiedziała wyciągając Borysa z kojca. Borys uśmiechnął się do cioci.
-Pamiętam jak Borys był taki malutki.-powiedziałam gładząc Willa po główce.
-Szybko mu się urosło co?-spytała z uśmiechem.
-Bardzo, ale teraz najważniejsze pytanie. Co ty tu robisz?-spytałam spoglądając na przyjaciółkę. Podeszła do mnie i podała mi Borysa i wzięłam Willa.
-Chcę z tobą o czymś ważnym pogadać.-powiedziała.
-Co się stało?-spytałam pokazując jej żeby usiadła.
-Gdy was nie było zorganizowałam grupę osób.-zaczęła.
-Czekaj. Napijesz się czegoś?-spytałam.
-Herbatę?-spojrzała na mnie błagalnie.
-Już idziemy zrobić.-powiedziałam wchodząc do kuchni. Zrobiłam Lissie i Borysowi herbatę i ruszyłam do salonu.
-Dzięki ci dobra kobieto.-powiedziała patrząc na mnie z miłością.
-Dobra, dobra mów o co chodzi.-spojrzałam na nią ciekawa.
-Tak więc jak zaczęłam. Mam grupę osób, które chcą uratować Wiktorię.-powiedziała, a mnie zatkało.
-Co?
-Chcemy ją uratować Rose. Wiem, że wam na tym zależy i te osoby chcą to dla niej zrobić.-powiedziała patrząc na mnie z uśmiechem.
-Ale jak?-spytałam. Byłam zaskoczona, ale również szczęśliwa. Jeśli to się uda Wiktoria do nas wróci i Olena będzie mogła mieć i Wiktorię i Olka.
-Wszystko jest już prawie dopracowane. Adrian zgłosił się na ochotnika i już ćwiczy ciosy sztyletem. Rose jeszcze parę tygodni i będziemy gotowi.
-Mogę uczestniczyć w akcji? Albo Dymitr?-spytałam z nadzieją.
-Jasne.-powiedziała z uśmiechem.
-Jesteś wspaniała. Dziękuję.-powiedziałam przytulając ją na ile to było możliwe przez naszych synów.
-Spokojnie, jeszcze nie było akcji. Podziękujesz jak wszystko się uda.-powiedziała spokojnie.
-Nawet nie wiesz ile to znaczy dla Dymitra, dla Oleny, dla całej rodziny. Liss to wspaniałe.-powiedziałam ocierając załzawione oczy.
-Spokojnie nie płacz.-powiedziała z uśmiechem.
-Spokojnie? Kiedy ty mi mówisz takie coś? Ja nie mogę być spokojna. Mam ochotę skakać ze szczęścia.-powiedziałam. Cały czas nie mogłam w to uwierzyć. Jest szansa dla Wiki. Ona wróci do nas i Dymitr znów nie będzie pochmurniał. Nagle coś sobie uświadomiłam.-Liss ty też będziesz na tej akcji?-spytałam.
-Tak. Coś nie tak?-spytałam. W mojej głowie już pojawił się plan, ale nie mogę jej tak wykorzystywać.
-Nie to wspaniale.-wydukałam.
-Rose co się dzieje?-spytała.
-Bo.....posłuchaj tego i nic nie mów.-poprosiłam.-Najlepszy przyjaciel Dymitra, Iwan, zginął w wypadku samochodowym......ostatnio okazało się jednak, że on żyje tylko, że jest strzygą.-powiedziałam spokojnie.
-Poproś mnie o to, a to zrobię.-powiedziała pewnie.
-Nie mogę.
-Możesz.
-Liss masz rodzinę nie mogę cię pchać do granicy.-powiedziałam zdenerwowana. Ona już wiedziała co chodzi mi po głowie.
-Rose ja chcę to zrobić.
-Nie możesz.
-Mogę to stało się trzy lata temu.-powiedziała spokojnie.
-Ale nadal jest niebezpieczne.
-Rose chcę przemienić Iwana w moroja.-zapewniła.
-Liss zapomnij o tym proszę.
-Nie mogę ci nic obiecać.
-Lissa!-jęknęłam.
-Rose zrobię to co uważam za słuszne.-powiedziała wstając.
-Jestem. O witaj Lisso.-Dymitr wszedł do domu z ogromnym uśmiechem.
-Witaj Dymitrze. Rose nie martw się zajmę się wszystkim.-zapewniła wychodząc.
-Lissa nie.-jęknęłam.
-Co się stało?-spytał Dymitr biorąc ode mnie Borysa. Czas mu powiedzieć.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
3 komentarze = rozdział
Lissaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńNo i ciekawe,jak mu to powie. Liss nooooo. Super rozdział i czekam na nn i życzę weny.
OdpowiedzUsuń3 kom, dawaj nn.
OdpowiedzUsuńNo ja nie wiem. Niby też nie chcę żeby Lissa uzywała ducha, ale tu chodzi o przyjaciela Dimki. Ja jestem za! Sama się zdziwiłam, że są chętni na ratowanie Wiki, ale to dobrze. No dobra. Masz CZTERY komy od TRZECH osób. Dawaj rozdział. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńDopisuje się kolejny rozdział proszę. Rozdział jak dla mnie przejściowy. Znając Dymitra będzie zaskoczony,wściekły,załamany,smutny i bedzie chciał wszystko odwołąć bo inni nie mogą tak ryzykować jak dla mnie mogą bo sami chcieli.Czekam na następny.
OdpowiedzUsuń~G&G~