Strony

środa, 2 sierpnia 2017

Rozdział 534

Obudził mnie płacz Borysa. Wstałam z łóżka czując ból w częściach ciała o których nie miałam pojęcia. Weszłam do pokoju, gdzie Borys kucał w łóżeczku i walił piąstkami w drabinki łóżeczka.
-Hej spokojnie. Co to za złość?-spytałam patrząc na niego. Wzięłam go na ręce i zaczęłam z nim chodzić pokazując różne zabawki, ale nic nie działało.-Ej co ci jest?-spytałam. Borys dalej płakał i wypluł smoczek.
-Co się dzieje? Płacze jakby ktoś go ze skóry obrywał.-powiedział Dymitr wchodząc do pokoju małego i poprawiając bokserki, które musiał dopiero co założyć.
-Nie wiem, nie chce smoczka, nic mu się nie podoba.-powiedziałam zrozpaczona.
-Spokojnie. Chodź do taty i mi się tu pokaż.-Dymitr wziął ode mnie Borysa, a ja sięgnęłam po smoczek i po żabę.-Borysku pokaż tacie co tam się dzieje.-powiedział Dymitr otwierając lekko ustka Borysa.-Aha małemu zęby rosną i chyba boli.-powiedział spoglądając na mnie.
-Mam jechać do apteki po jakąś maść na ząbkowanie?-spytałam.
-Chce ci się jechać? Bo jeśli nie to mogę pojechać.-zapewnił.
-Spokojnie już się ubieram.-powiedziałam całując moich chłopców w policzki i wychodząc z pokoju syna.
Dymitr:
Roza poszła się ubrać, a ja starałem się uspokoić synka co oczywiście marnie mi szło. Borys płakał, wiercił się i było widać, że wszystko mu przeszkadza. Posadziłem go na podłodze i zacząłem dawać mu zabawki, które bez obaw mógł gryźć. Borys włożył gryzaczek do buzi i było widać, że to trochę ukoiło ból. Wziąłem Borysa na ręce i skierowałem się na dół.
-Jak mamusia wróci to zjemy pyszne śniadanko.-powiedziałem otwierając lodówkę zacząłem ją przeglądać i dopiero po chwili spojrzałem na synka. Zaśmiałem się z tego co widzę. Borys włożył główkę do lodówki i otwierał śmiesznie ustka.-Hej maluchu, chcesz się zmienić w sopelek lodu?-spytałem wyciągając syna z lodówki. Borys się zaśmiał. Zamknąłem lodówkę, a Borys spojrzał na swoje rączki i zaczął walić w lodówkę.-Ej o co chodzi?-spytałem. Borys przestraszony pokazał mi swoje rączki.-Co?-spytałem. Borys uderzył jeszcze raz w lodówkę. Nic nie rozumiejąc otwarłem ją, a Borys się wychylił i wziął swój gryzak, który leżał na jednej z półeczek.-Nie zapominaj swoich rzeczy.-powiedziałem uśmiechając się do synka.
-Ta.-mrugnął do mnie i włożył gryzak do buźki. Zająłem się śniadaniem tłumacząc Borysowi co robię.
-Jestem.-Roza wpadła do kuchni jak burza. Wzięła ode mnie zdziwionego Borysa i posadziła go na wysepce kuchennej.-Mama ma maść i zaraz posmaruje ci dziąsełka.-powiedziała z szerokim uśmiechem. Spojrzałem na Borysa. Wyglądał  na nieprzekonanego. Roza nałożyła trochę maści na palec rozchyliła ustka synka i zajęła się smarowaniem jego dziąseł.-Nie liż mamusi.-poprosiła.-Hej jesteś mamy pieskiem?-spytała z uśmiechem. Borys w odpowiedzi uśmiechnął się i wystawił śmiesznie języczek.-Mamusi słodki piesek. I co już nie boli?-spytała przytulając małego.
-Kochanie rozbierz się trochę.-zaproponowałem widząc szalik i kurtkę.
-Zaraz.-powiedziała przytulając synka do siebie. Borys zmarszczył brewki i przyłożył rączki do piersi Rose i odepchnął ją lekko.-Ej co to za odpychanie mamy?-spytała oburzona.
-Ma!-krzyknął Borys, gdy Roza znów zaczęła go całować.
-Nie odpychaj mnie.-poprosiła Roza patrząc na Borysa błagalnie.
-Ja cię nigdy nie odepchnę.-powiedziałem całując żonę w policzek.
-No ja mam nadzieję. Bo inaczej to pożałujesz.-zagroziła mi patrząc na mnie surowo.
-W  takim razie będę ostrożny. Zapraszam państwa na śniadanie.-powiedziałem wchodząc do jadalni. Roza trzymając na rękach Borysa ruszyła za mną. Roza już chciała usiądź, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Z głębokim westchnieniem ruszyła do drzwi.
Rose:
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przed drzwiami stali Adrian, Lissa, Eddy, Mason i Michaił.
-Hej.-powiedziałam z uśmiechem.
-Hej możemy?-spytałam Lissa.
-Wchodźcie.-powiedziałam z uśmiechem. Weszli do środka. Dymitr stanął w korytarzu z Borysem na rękach.
-Witajcie.-powiedział z uśmiechem. Borys się uśmiechnął i zajął się swoją chrupką.
-Mam nadzieję, że jesteście gotowi na odbicie Wiktorii i Iwana?-spytał Adrian zacierając ręce.
-Ale już?-spytał Dymitr zdziwiony poprawiając Borysa.
-Nie no spokojnie jutro.-powiedziała Lissa z uśmiechem.
-Jesteście pewni?-spytałam podchodząc do Dymitra.
-Tak.-powiedzieli wspólnie.
-O której chcecie jutro wyjechać?-spytałam.
-Jak najbliżej wschodu słońca. Koło dwudziestej naszego czasu.-powiedział Eddy z uśmiechem.
-A co z Borysem?-spytałam.
-Spokojnie znalazłam dla niego idealną nianie.-zapewniła mnie Lissa z szerokim uśmiechem.
-Borys przeżyjesz bez mamusi kilka godzin?-spytałam zmartwiona.
-Ma.-Borys uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Uśmiechnęłam się do niego. Mam nadzieję, że dam radę wytrzymać bez niego te kilka godzin.
-A za tatą będziesz tęsknił?-spytał Dymitr całując Borysa w policzek.
-Ta.-Borys pacnął tatę w ramię i uśmiechnął się ślicznie.
-Chyba da sobie radę.-powiedziała Lissa uśmiechając się do Borysa.
-Miejmy nadzieje, że my damy radę bez niego.-powiedziałam patrząc na synka z uśmiechem. Wiem, że zostawiamy go tylko dlatego, że misja jest bardzo ważna.

3 komentarze:

  1. Borys na 100% da sobie radę. Jej w końcu Wiktoria zostanie uratowana. Super rozdział i czekam na nn i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muślę,że Bortsek sobie poradzi bez rodziców tylko będzie tęsknił. Nareszcie idą odbić Wiki i Iwana. Już nie mogę się doczekać. Tylko wszyscy mają przeżyć. Mam nadzieję,że jak Wiki zostanie odmieniona to pojedzie w końcu na te moje wymarzone wakacje do Grecji. Ciekawi mnie jaki będzie Iwan.
    Czekam na następny.
    G&G

    OdpowiedzUsuń