Strony

sobota, 5 sierpnia 2017

Rozdział 537

Po dwóch godzinach jazdy i sprzeczania się dojechaliśmy przed opuszczony magazyn. Wokół magazynku był płot przy którym się zatrzymaliśmy.
-Dlaczego zawsze opustoszałe magazyny?-spytałam wysiadając z auta.
-Może dlatego, że tworzą taki tajemniczy klimat.-powiedział Dymitr stając za mną i całując mnie w szyję.
-Tak podejrzewasz?-spytałam z uśmiechem.
-Ja to wiem. Przez pewien czas byłem strzygą i też wybierałem takie miejsca.-powiedział idąc do bagażnika.-Zapraszam po broń.
Podeszłam do bagażnika i moje oczy zalśniły. Wykonane na zamówienie sztylety. Nasze mają krótkie rączki te są trochę dłuższe i zakończone jeszcze ostrzejszym szpikulcem niż nasze. Idealnie wyważone. Ten kto je robił zna się na tym jak mało kto.
-Te są nasze.-powiedziała Lissa podając sztylet Adrianowi.
-Czujesz tę moc?-spytał Adrian patrząc na Lissę spod przymkniętych powiek.
-Rozkoszna.-stwierdziła z ogromnym uśmiechem. Wyciągnęliśmy resztę broni. Oprócz sztyletów mamy również małe miotacze ognia i pistolety. Załadowałam magazynek i spojrzałam na męża.
-Będzie dobrze?-spytałam.
-Musi być.-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Gotowi?-spytał Mason patrząc na nas.
-Prawię. Kiedy wchodzimy?-spytałam.
-Za dziesięć minut. Wtedy zostaje dokładnie osiem minut do wschodu słońca. Moroje będą bezpieczni.-powiedział patrząc na nas, a w szczególności na mnie. W tej chwili poczułam się jak wtedy, gdy byliśmy więzieni przez Izajasza.
-Uważaj na siebie.-poprosiłam chwytając Masona za ramię.
-Spokojnie Rose.
-Nie chcę cię znów stracić.-powiedziałam patrząc mu w oczy.
-I nie stracisz.-zapewnił.
-Gotowi?-spytał Eddy przytulając nas.
-Jasne, przecież zabicie kilku strzyg to pestka.-powiedziałam patrząc na nich z uśmiechem.
-Oczywiście.-powiedział Dymitr śmiejąc się z mojego tonu.
-Czy moi ulubieni strażnicy są gotowi?-spytała Lissa podchodząc do nas z szerokim uśmiechem.
-Oczywiście Wasza Królewska Mość.-powiedziałam dygając.
-W takim razie idziemy.-powiedziała puszczając nas przodem. Plan był prosty. My robimy spustoszenie i zabijamy niepotrzebne strzygi, a Lissa z Adrianem wchodzą i przemieniają Wiktorię i Iwana. Spojrzałam na Dymitra i chwyciłam go za rękę.
-Będzie dobrze.-powiedziałam.
-Wiem. Już nie mogę się doczekać aż Wiki i Iw wrócą z nami do domu.-powiedział całując moją dłoń. Eddy spojrzał na nas i mocnym kopniakiem wyważył drzwi. Spojrzałam za siebie. Słońce zaczyna wschodzić. Weszliśmy wgłąb ciemnego korytarza i zaczęliśmy się czujnie rozglądać. Pierwsza strzyga napadała na mnie. Odepchnęłam ją i od razu na nią wskoczyłam wtapiając w jej serce sztylet. Jęknęła i jej ciało stało się bezwładne.
-No proszę proszę kogo my tu mamy.-Borys stał przed nami z szyderczym uśmiechem. Krew żywiej zapulsowała mi w żyłach.-Po co te nerwy Rose? Tylko zaszkodzisz swojej urodzie.-powiedział z uśmiechem.
-Jak na strzygę to jesteś głupi.-powiedział Dymitr wbijając mu sztylet w krtań.-To za to, że miałeś czelność przemienić moją siostrę.-Chwycił ciało Borysa i skierował sztylet na kroczę.-A to za to co podejrzewam, że z nią robiłeś.-Wbił sztylet prosto w jądra strzygi. Borys opadł i jęknął przeciągle.
-Dymitr wykończ go.-poprosiłam. Dymitr uniósł wysoko sztylet i z mocą wbił go w serce Borysa. I w tej właśnie chwili stado strzyg pojawiło się  znikąd. Używałam wszystkiego co miałam pod ręką. Atakowały po trzy nawet cztery. Borys miał ogromną, dobrze wyszkoloną armię, a to niebezpieczne. Już miałam wbić strzydze kołek w serce, gdy inna mnie popchnęła i przez to wypuściłam sztylet.
-Roza!-Dymitr widząc to od razu rzucił mi zapasowy. Złapałam go i wbiłam w serce najbliższej strzygi. Wszyscy walczyliśmy z zacięciem, ale u każdego zaczęło pojawiać się zmęczenie i coraz głębsze zadrapania. Moje prawie przedramię krwawiło dość obficie po spotkaniu z kłami umierającej bestii. Ignorowałam ból który z każdą minutą stawał się większy. Widziałam, że Dymitr ma rozcięty łuk brwiowy, ale cały czas walczy. Nagle zderzyłam się z kimś plecami, już chciałam zaatakować, ale w ostatniej chwili zauważyłam, że to Michaił poobijany, ale cały.
-Uważaj z prawej!-krzyknęłam dobijając bestię która leciała prosto na mnie.
-Nieźle idzie.-stwierdził Zanurzając kołek w strzydze.
-Trochę ich dużo.-stwierdził Mason znajdując się obok nas.
-Chłopaki na trzy odskakujemy od siebie bo chcą nas otoczyć.-powiedziałam.
-Hathaway trzy!-krzyknął Mason wpadając w strzygi. Od razu zabrał się za zabijanie ich. Walka toczyła się zaciekle, ale widziałam, że wygrywamy.
-Roza uważaj na głowę!-krzyknął Dymitr. W ostatniej chwili zrobiłam unik i podcięłam nogi strzydze zanurzając sztylet w jej sercu. Gdy cofnęłam rękę okazało się, że serce zostało na kołku. Czarne jak smoła przestawało bić. Szybko ściągnęłam je z kołka i zajęłam się zabijaniem każdej strzygi po kolei. Po chwili zrozumiałam, że zostaliśmy już tylko my. Wszystkie strzygi martwe. Spojrzałam na Dymitra.
-Przeszukujemy?-spytałam.
-Tak, ale razem. Nie wiemy ile ich tu jeszcze jest.
-Zrobiliście kawał dobrej roboty.-stwierdził Adrian podchodząc do nas.
-Zaraz się chyba zrzygam.-stwierdziła Lissa patrząc na serce.
-Bywało gorzej.-powiedziałam idąc do przodu.
-Ty zawsze musisz się narażać.-stwierdził Dymitr. Odwróciłam do niego twarz i uśmiechnęłam się szeroko.
-Też cię kocham.-powiedziałam posyłając mu buziaka. Po chwili zauważyłam pierwsze drzwi otworzyłam je i zamarłam.

4 komentarze:

  1. No wiesz co kończyć w takim momencie to tylko iść i Cię zabić jak te strzygi. Mam nadzieję, że będzie tam Wiki i Iwan. Czekam z wielką niecierpliwością na kolejny.
    G&G

    OdpowiedzUsuń
  2. Co co co co?!? Niezła robota. Super rozdział i czekam na nn i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. No co?! Co jest za nimi?! No nieźle im poszło. Mam nadzieję, że uda im się odmienić Wiki i Iwana. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń