Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

środa, 13 września 2017

Rozdział 569

Rose:
Gdy nastała w miarę normalna godzina postanowiliśmy udać się do mojego ojca. Od kilku dni namawia nas i błaga o to byśmy przejechali bo mówi, że chce zacząć planować urodziny Borysa. Urodziny małego są za miesiąc, więc chyba ma rację. Spakowaliśmy się w jeden samochód i ruszyliśmy do jego willi. Borys co chwilę zaczepiał mnie lub Wiktorię. Co chwila całowany i łaskotany siedział w foteliku z szerokim uśmiechem na ustakach. Po dłuższej chwili dojechaliśmy do willi ojca. Dymitr zaparkował tam gdzie zawsze. Zajęłam się wypakowywaniem Borysa z fotelika i po chwili z synem na rękach wchodziłam po schodach. Zapukałam i po chwili otworzył mi lokaj.
-Witam strażniczko.-ukłonił się i wpuścił mnie do środka.
-Miło mi jestem Rose.-wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-Jan, jestem do strażniczki dyspozycji.-ukłonił się i pocałował moją dłoń.
-Dziękuję to szalenie miłe z pana strony. Gdzie znajdę ojca?-spytałam zmieszana.
-Zaprowadz..
-Spokojnie sama pójdę, mój mąż jeszcze będzie wchodził...-zaczęłam.
-Pani ojciec jest w swoim gabinecie.-powiedział kłaniając mi się. Zdziwiona ruszyłam do gabinetu ojca. Zapukałam i weszłam bez skrępowania. To kogo tam zobaczyłam zdziwiło mnie.
-Witaj Jo.-powiedziałam wchodząc do gabinetu.
-Rose jak miło cię widzieć. A kto to?-spytała spoglądając na Borysa, który właśnie podawał mi żabę.
-To jest mój syn Borys.-powiedziałam z uśmiechem. Borys spojrzał na mnie i przeniósł wzrok na Jo.-Borysku to jest pani Jo.-powiedziałam z uśmiechem. Borys patrzył nieufnie na Jo.
-Słodki.-stwierdziła patrząc dokładnie na mnie.-Widzę, że po porodzie wyglądasz jeszcze lepiej niż przed.-stwierdziła z szerokim uśmiechem.
-Dzięki, a gdzie mój ojciec?-spytałam ciekawa.
-Musiał na chwilę wyjść.
-Rozumiem, a co ty tu robisz?-spytałam.
-Teraz już wiem, zapewne mam urządzić urodziny dla twojego syna.-powiedziała patrząc na Borysa.
-O tu jesteście. O witaj Jo.-Dymitr wszedł do gabinetu i pocałował mnie w czoło. Borys uśmiechnął się do taty.
-Witaj Dymitrze.-zmierzyła Dymitra szybkim wzrokiem i wróciła do przyglądanie się mi.
-Chcesz smoczka?-spytał Dymitr wyciągając smoczek. Borys wyciągnął w jego stronę rączki.
-Śpiący?-spytałam zaskoczona.
-Spacerówka stoi przed drzwiami.-powiedział Dymitr.
-Dawaj ją tu.-powiedziałam widząc, że Borys zasypia. Dymitr wjechał spacerówką do gabinetu i włożyliśmy Borysa do wózka.
-O witajcie.-Abe wszedł z szerokim uśmiechem. Przywitał się z Dymitrem, a mnie przytulił całując w czoło. Było to strasznie miłe, wiedzieć, że mam w nim oparcie. Nachylił się i spojrzał do wózka.-Słodki jak zawsze, ale od kiedy jego włosy się kręcą?-spytał zaskoczony.
-Od kiedy zrobiły się dłuższe. Spokojnie na urodziny będzie mieć już śliczną fryzurkę.-zapewniłam siadając na jednym z krzeseł. Dymitr usiadł obok mnie i chwycił mnie za rękę.
-Zaczynamy?-spytał Dymitr.
-Oczywiście. Tak więc jak zapewne się domyślacie ściągnąłem tutaj was i Jo żeby zorganizować najlepsze urodziny Borysa w życiu.
-Tak i co w związku z tym?-spytałam.
-Zostawię was samych z Jo i pozwolę stworzyć imprezę dla mojego wnuka, a jego zabieram. Mam nadzieję, że zaraz się obudzi i pójdziemy się pobawić z bliźniakami.-powiedział biorąc wózek i znikając za drzwiami.
-Dobrze zacznijmy od początku. Jakiś temat przewodni? Auta, samoloty, misie...
-Żaby.-powiedzieliśmy równocześnie z Dymitrem.
-Słucham?-Jo spojrzała na nas zaskoczona.
-Tematem przewodnim będą żaby.-powiedziałam z uśmiechem.
-Ale jak to?-spytała.
-Nasze dziecko ma umiłowanie do żab.-powiedział spokojnie Dymitr.
-Dobrze niech wam będzie. Ilu będzie gości dorosłych, a ile dzieci?-spytała notując wszystko w zeszycie.
-Dwudziestu siedmiu dorosłych i trzynaścioro dzieci.-powiedziałam po szybkim podliczeniu wszystkiego.
-Aż tyle?-spytał Dymitr zaskoczony.
-Nie patrz na mnie to najbliższa rodzina i przyjaciele.-zastrzegłam.
-Dobrze. Czyli jakiś atrakcje dla dzieci mają być?-spytała.
-Tak, tylko dzieci nie są za duże.
-Jaki przedział wiekowy?
-Pawka ma dziesięć lat, Zoja pięć, Katia trzy, bliźniaki mają trzy, a reszta maluszków koło roczku.-powiedziałam z uśmiechem. Jo zapisała coś w notatniku.
-Dobrze. Jakieś specjalne jedzenie?-spytała wyciągając z torby przykładowe menu. Z Dymitrem zaczęliśmy wybierać, ale zadzwonił jego telefon.
-Zaraz wracam.-powiedział wychodząc i zostawiając mnie sam na sam z kobietą której się boje.

2 komentarze:

  1. Jo i Rose? Może być nieźle ����
    Fajny rozdział. Słodki Boro ��
    Życzę weny.
    Mańka

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez chwilę musiałam sobie przypomnieć, kto tp Jo, a jak zrozumiałam, to zaczęłam się śmiać. No, no. Dymiyr, jak możesz zostawiać swoją żonę na pastwę lesbijki 😂😂😂😂 To będzie boskie. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń