Strony

środa, 27 grudnia 2017

Rozdział 611

Siedzieliśmy wszyscy przy stole i zastanawialiśmy się ile to jeszcze będzie trwać. Liwia paplała bez ładu i składu przez co miałam ochotę ją utłuc. Baszar uśmiechał się do nas fałszywie. Babcia Esna ze złością przekładała kartki menu. Podejrzewam, że nie tylko ja nie lubię Liwi. Abe spojrzał na matkę z uśmiechem i pocałował jej dłoń.
-Spokojnie mamo.-powiedział cicho.
-Wiesz doskonale, że nie potrafię być spokojna, gdy ona tu jest.-powiedziała patrząc na Liwię.
-Wiem.-powiedział zgaszony. Opuścił głowę. Spojrzałam na Dymitra. Udawał, że słucha Liwi, ale kiepsko mu szło udawanie.
-Mama?-zapytał Borys wychylając się z wózka. Do tej pory spał.
-Cześć. Wyspałeś się?-spytałam wyciągając go z wózka. Borys spojrzał na mnie ziewnął i przeciągnął się na moich rękach po czym mocno się we mnie wtulił.-Jeszcze trzeba cię przytulić?-spytałam z uśmiechem. Zaśmiał się i spojrzał na pradziadka. Wskazał go rączką i zmarszczył brwi.-Nie pokazuj paluszkiem to jest twój pradziadek Baszar.-powiedziałam. Baszar słysząc swoje imię spojrzał na mnie.
-Czyżby to było to wyjątkowe dziecko?-spytał.
-To jest Borys.-przedstawiłam synka stawiając go na moich nogach. Borys z uśmiechem zakołysał się na nóżkach.
-Nie umie jeszcze chodzić?-spytał patrząc na mnie.
-Dopiero skończył rok nie wszystkie dzieci umieją od razu chodzić.-powiedziałam sadzając synka na moich kolanach.
-Powinniście go już trenować.-powiedział. Zaskoczona spojrzałam na Dymitra.
-Chcemy mu dać szczęśliwe dzieciństwo jak pójdzie do przedszkola to zacznie szkolenie.-powiedział Dymitr. Borys będzie szkolony na strażnika od chwili, gdy skończy dwa lata. Gdybyśmy wysłali go do Akademii nie miałby szans na normalne dzieciństwo. Dzięki temu, że Lissa otworzyła szkołę na Dworze jesteśmy wstanie choć trochę pokazać mu co to dzieciństwo i wolność. Przytuliłam go i pocałowałam w policzek. Nie pozwolę go zmienić w bezwzględnego strażnika bez uczuć.
-Powinniście go już szkolić.-stwierdził Baszar patrząc na małego poważnie. Borys zaczął nabierać do niego rezerwy widząc, że nie uśmiecha się do niego. Mały spuścił główkę i wtulił się we mnie.
-Chcesz chlebka?-spytałam pokazując mu ekmek. Babcia Esna uśmiechnęła się do małego i podała mu kawałek z makiem. Borys obejrzał dokładnie kawałek i z uśmiechem wziął go do buzi.
-My go wychowujemy i my będziemy decydować kiedy będziemy go szkolić.-powiedział Dymitr patrząc na Baszara. Widziałam, że jest wściekły, że ktoś mu mówi jak mamy wychowywać małego.
-Zrobisz jak chcesz. Przypomnicie sobie moje słowa, gdy wasz syn nie będzie dawał sobie rady podczas treningów.-powiedział odwracając głowę w stronę Liwi.-Co jesz?-spytał Dymitr patrząc na Borysa. Borys spojrzał na kawałek który trzymał w rączce i włożył go do ust taty. Zaśmiałam się i popatrzyłam na męża.
-Smakuje?-spytałam.
-Pyszotka. Dziękuję synku.-powiedział całując Borysa w czoło. Borys się zaśmiał i spojrzał na babcię Esne.
-Baba.-powiedział ciągnąc ją za rękaw.
-Słucham.-spojrzała na prawnuka z uśmiechem.
-Am.-powiedział pokazując tackę z pieczywem.
-Jeszcze?-spytała spoglądając na mnie.
-Możesz śmiało mu dać. Nie chcę eksperymentować za bardzo z potrawami bo nie wiem jak zareaguje na przyprawy.-powiedziałam patrząc na babcie z uśmiechem. Podała Borysowi kawałek z sezamem.
-Tata.-zawołał Borys pokazując tacie kolejny kawałek jakby go wyczarował.
-Masz jedzonko? Znowu?-spytał Dymitr uśmiechając się do synka. Borys zajął się jedzeniem.
-A kiedy nasze jedzonko?-spytałam. Byłam już głodna i też chciałam coś zjeść.
-Właśnie idzie.-zaśmiała się babcia. Kelnerzy przynosili pełno półmisków pełnych pięknie pachnących rzeczy. Wsadziłam Borysa do wózka i zajęłam się patrzeniem na jedzenie.-Rose karmisz jeszcze piersią?-spytała babcia.
-Zdarza się. Zależy czy Borys chce.-powiedziałam.-A dlaczego?
-Bo wtedy muszę ci powiedzieć czego nie powinnaś jeść.-powiedziała z uśmiechem.
-Dlaczego nie powinnam jeść?-spytałam.
-Bo niektóre przystawki mają w sobie alkohol.-powiedziała.
-Wolę być całkowicie trzeźwa.-zauważyłam.
-Polecam ci yaprak dolmas.-powiedziała pokazując mi potrawę.
-Co to?
-To faszerowane liście winogron.
-Czym faszerowane?-wolałam wiedzieć od razu.
-Zwykłe mięso i ryż.-zapewnił mnie Abe.
-A widelce i noże?-spytałam.
-A rączki?-spytał Abe wkładając coś co wyglądało jak pieróg.
-Mam jeść rękami?-spytałam zaskoczona.
-U nas tak się je.-powiedziała babcia z uśmiechem. Zaskoczona spojrzałam na nich i zaczęłam jeść.
----------------------------------------------------------------
1 komentarz =rozdział

2 komentarze:

  1. Czekam na jakąś zadymke ������

    OdpowiedzUsuń
  2. On się coraz bardziej naraża. Już ja go wyszkolę. Przez miesiąc na tyłku nie usiądzie. O matko, jako Borysek słodki 😍😍😍😍 Lecę czytać dalej 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń