Strony

sobota, 26 maja 2018

Rozdział 670

Rose:
Obudziłam się, ale czuję się jakbym nadal spała. Głowę mam ciężką, ręka boli mnie niemiłosiernie i powstrzymuję się całą siłą woli żeby nie ryknąć z bólu. Dymitr jest taki kochany po mimo tego, że jest również strasznie zagubiony.
-Dzień dobry Rose.-usłyszałam głos teściowej i momentalnie się uśmiechnęłam.
-Witajcie.-powiedziałam uśmiechając się do nich szeroko. Olek stał obok Oleny i trzymał jej dłoń.
-Jak się czujesz?-spytała Olena podchodząc do mojego łóżka.
-Bywało lepiej.-wyznałam.
-Biedna cała jesteś posiniaczona, ale najważniejsze, że zaczynasz do siebie dochodzić.-stwierdziła łapiąc moją dłoń.
-Chcę jak najszybciej wrócić do domu. Tak strasznie tęsknię za Borysem.
-Spokojnie, za parę dni cię na pewno wypuszczą, a Borys jak tylko cię zobaczy to oszaleje ze szczęścia. Potwornie za tobą tęskni, ostatnio znalazłam go śpiącego w waszej garderobie, przytulał twój sweter.
-Nie mów mi takich rzeczy bo zaraz wstanę i do niego pobiegnę.
-Wątpię żebyś mogła biec.-stwierdził Olek z uśmiechem. Spojrzałam na moją kroplówkę i mimowolnie się skrzywiłam.
-Dałabym radę.-oceniłam okiem eksperta.-A teraz opowiedzcie mi co u dziewczyn.
-Wiem, że chcesz się dowiedzieć wszystkiego o Wiktorii.-powiedziała Olena z uśmiechem.
-Może, a teraz mów.-nakazałam.
-Więc jest w ciąży.
-Tyle usłyszałam od Dymitra, chcę do niej zadzwonić, ale na razie nie pozwalają mi korzystać z telefonu.
-Czwarty miesiąc, czuje się dobrze, jest trochę zszokowana odkryciem.
-Będzie dobrze, mają pod ręką ciebie.
-Mówisz o mnie tak jakbym była najlepszą osobą pod słońcem.
-Bo jesteś, nie zaprzeczaj, wychowałaś samotnie czwórkę dzieci na cudownych ludzi, jesteś pomocna i kochana. Oleno ciebie nie da się nie uwielbiać.
-Zgadzam się z Rose.-powiedział Olek spoglądając na Olenę.
-Ach zakończymy już ten temat.-powiedziała spuszczając wzrok.-Z tego co wiem za cztery dni cię wypisują.
-Też tak słyszałam.
-Powiedz mi na co masz ochotę, a ja to dla ciebie ugotuję.
-Cokolwiek byle by z mięsa i tłuste, teraz dają mi tak mało jedzenia...
-Dobrze coś wymyślę.-zapewniła chwytając moją dłoń.-Ciesze się, że zdrowiejesz.
-Ciesze się, że wreszcie się obudziłam.
-Mama!-dobiegła nas krzyk z korytarza.
-Borys?-spytałam spoglądając na Olenę.
-Dimka najwidoczniej przeczytał nasz list, że jesteśmy u ciebie. Jeśli nie chcesz mały tu nie wejdzie.-zapewniła.
-To moje dziecko ja chce go zobaczyć.-powiedziałam prostując się i natychmiast poczułam ciągnięcie w dole brzucha.
-Hej spokojnie, twoje szwy na brzuchu mogą tego nie wytrzymać.-Olek chwycił mnie za ramię, a ja powoli opadłam na poduszki.
-Niech Dymitr z nim tu wejdzie.-poprosiłam patrząc na Olenę. Wstała i podeszła do drzwi. Po chwili w drzwiach pojawiła się moja mała żaba, teraz tak strasznie zawstydzona.
-Boro.
-Mama.-powiedział uśmiechając się szeroko, ale odwrócił się i spojrzał  na osoby za drzwiami.
-Idź do mamusi.-polecił Dymitr. Borys wszedł kilka kroków po czym spojrzał na Olka.
-Loza?
-Tak, mamusia ma na imię Roza.-powiedział podnosząc go i sadzając na moim łóżku.
-No chodź się przytulić.-poprosiłam. Po chwili Borys leżał obok mnie i wtulał się w moje żebra. Nie powiem boli jak cholera, ale nic nie powiem, nie kiedy wreszcie po tak długim czasie znów mam go przy sobie. Pocałowałam  jego główkę i spojrzałam na zebranych, wszyscy patrzyli na mnie gotowi w każdej chwili wziąć Borysa.
-Miło mieć was przy sobie.-stwierdziłam uśmiechając się do nich.

6 komentarzy:

  1. Cudowny taki słodki
    Życzę weny i czekam na next 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. A dziś będzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie
      Jadę na Komunie i nie wiem o której wrócę

      Usuń
  3. Oooo❤️ Cudowny😍 Rose wreszcie zobaczyła Boryska. Czekam na next i życzę weny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń