Strony

sobota, 7 lipca 2018

Rozdział 687

Wreszcie nadszedł dzień Wigilii. Wstaliśmy z samego rana i ruszyliśmy na dół. Dymitr do kuchni, a ja z Borysem do choinki. Ogromna choinka stała przy kominku i porażała swoją wielkością. Góra choinki była już ubrana przez służących. Złoto wprost spływało z choinki. Dół choinki miał być ubrany przez dzieci.
-Mama!-zawołał Borys widząc ilość ozdób przygotowanych przez służących.
-Będziesz mógł to wszystko powiesić na choince.-zapewniłam całując małego w policzek. Borys uśmiechnął się do mnie i pokazał na ziemię. Postawiłam go i ruszyliśmy do ozdób.
*
Nadszedł wieczór i musieliśmy zacząć się szykować. Borys już biegał po naszej sypialni ubrany w czarne spodnie i szarą koszulę. Dymitr był ubrany podobnie tylko miał do tego bordowy krawat. 
-Dymitr zapnij mi zamek.-poprosiłam podchodząc do niego.
-I samolot wylądował.-powiedział Dymitr stawiając Borysa na ziemi.  Podszedł do mnie i zapiął zamek.
-Dziękuję.-powiedziałam całując go w policzek. Stanęłam przed lustrem zakładając czarne szpilki i przyjrzałam się mojej sukience. Miałam bowiem na sobie mieniącą się srebrem dobrze przylegającą do tułowia sukienkę z rękawem 3/4 która od tali rozszerzała się i kończyła w połowie uda. Obróciłam się do moich chłopców. Borys zamarł w połowie kroku i uśmiechnął się do mnie.
-Mama ićnie.-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Aż tak ładnie mama wygląda?-spytałam widząc, że mały się zawstydził. Podeszłam do niego i przytuliłam go do siebie. 
-Zgadzam się z małym wyglądasz ślicznie.-powiedział Dymitr kucając obok mnie i krzywiąc się.
-Coś się stało?-spytałam zaniepokojona.
-Nic mi nie jest.
-Przecież widzę.
-Wszystko gra, kolano mnie boli.-zapewnił uśmiechając się do mnie.
-Jesteś pewien?-spytałam.
-Uwierz mi, że wiem co mnie boli.-powiedział z uśmiechem. Wstałam powoli i wzięłam Borysa na ręce.
-Możemy iść na dół?-spytałam.
-Tak, oczywiście.
-Na pewno?-spytałam.
-Nie martw się i idź.-poprosił. Zaśmiałam się i ruszyłam na dół. Na dole był już Abe uśmiechając się do nas szeroko.
-Pęknie wyglądasz córeczko.-stwierdził patrząc na mnie.
-Dziękuję.-powiedziałam odstawiając Borysa na ziemię. Mały uśmiechnął się do mnie i ruszył w stronę dziadka.
-Dziadzia apa!-zawołał uderzając Abe'a w piszczele.
-Nie lubisz chodzić?-spytał biorąc go na ręce.
-Tak.
-Lubi chodzić, ale nie lubi stać. Nudzi mu się.-stwierdził Dymitr spoglądając na mnie. Uśmiechnęłam się do niego i złapałam jego dłoń. Spojrzał na nasze złączone ręce i lekko ścisnął moją dłoń.
-Dymitr nie udawaj już, że nic nie pamiętasz.-powiedział Abe uśmiechając się do nas i całując Borysa w nosek na co mały zaczął się śmiać.
-Abe uwierz ta moja niepamięć zaczyna mnie irytować.-mruknął podchodząc do stołu i siadając na jednym z krzeseł.-Borysku napijesz się może soczku?-spytał Dymitr spoglądając na małego.
-Tak.-powiedział Borys uśmiechając się do taty szeroko.
-Postaraj się go aż tak bardzo nie denerwować.-poprosiłam łapiąc ojca za ramię.
-Dla ciebie córeczko  zrobię wszystko.-zapewnił całując moją dłoń. Uśmiechnęłam się od niego mając świadomość na jakiego fajnego ojca trafiłam.

3 komentarze:

  1. Cudowny!!! Z każdym rozdziałem akcja bardziej mi odpowiada😁 Kofffam Aba😍 Czekam na next i życzę weny😘 pozdrawiam cieplutko😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny 😍😍 wkoncu jest jak kiedyś. Chociaż nie powiem lubię jak w ich życiu się dzieje😂 czekam na next i życzę weny 😘😘

    OdpowiedzUsuń