Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Rozdział 699

Ruszyłam powolnym krokiem po korytarzu, rozglądałam się czujnie i szłam cicho. Tak cicho żeby mnie nie było słychać. Widząc zasłonę uśmiechnęłam się szeroko.
-Au kuk.-powiedziałam odsłaniając zasłonę i uśmiechając się  do Borysa.
-Mama nie.-powiedział stając w kącie.
-Oj daj spokój, twoje nóżki cię zdradziły.-powiedziałam całując policzki synka. Mały spojrzał na swoje nogi i warknął wściekły.-Po co się denerwować?-spytałam. Mały uśmiechnął się i wtulił się w moją szyję. Podniosłam go i spojrzałam przez okno.-Patrz śnieg pada.
-Sneg.-powiedział patrząc na balkon. Przytuliłam małego mocniej i podziwiałam jak moje dziecko jest zafascynowane śniegiem.
-Co się dzieje na balkonie?-spytał Dymitr stając za mną i całując mnie w policzek.
-Sneg.-powiedział dumnie Borys.
-Śnieg znowu pada?-spytał Dymitr.
-Kochanie to dopiero środek zimy, czego oczekujesz?-spytałam z uśmiechem.
-Wolę wiosnę, można się wtedy przejść na plac zabaw.-powiedział spoglądając na Borysa.
-No ac abaw.-powiedział Borys kiwając główką z uznaniem.
-Czemu mówisz no zamiast tak?-spytałam. Mały z dnia na dzień po prostu przestawił się na mówienie no.
-Nata.
-Natalie mówiła no zamiast tak?-spytałam.
-Tak.-powiedział smutny. Przytuliłam go do siebie i spojrzałam na Dymitra. Patrzył zmartwiony na Borysa.
-Mam nadzieje, że jak będzie większy to zapomni o tym co się stało.-powiedział gładząc Borysa po główce.
-Zapomni, jest przecież taki mały.
-Hej, przepraszam, że wam przerywam, ale  rozmawiałem przed chwilą z jednym urzędnikiem , bo jak wiecie nie mam żadnych dokumentów oraz pieniędzy. Czy istnieje szansa żeby któreś z was podjechało ze mną do urzędu, ponieważ muszę podpisać parę rzeczy żebym mógł dostać nowe papiery i dostęp do mojego konta.
-Jasne, pojedziemy wszyscy, wy pójdziecie do urzędu, a my z Borysem na spacer.-powiedziałam z uśmiechem.
-Świetny pomysł.-stwierdził Dymitr. Ruszyłam do pokoju żeby przebrać Borysa. Gdy tylko mały był gotowy zeszliśmy na dół i zajęliśmy się ubieraniem kombinezonu.
-Borys w tej chwili tutaj wracaj.-nakazałam.
-Ucieka?-spytał Sylvain stawiając kulę pod ścianą.
-Nienawidzi kombinezonu i ucieka.
-Czyżby ktoś uciekł mamie?-spytał Dymitr, wnosząc wierzgającego Borysa.
-Niestety.-powiedziałam biorąc Borysa na ręce. Dymitr wziął kombinezon i wspólnymi siłami ubraliśmy małego.
-Nie!-krzyknął gdy kończyłam zapiać.
-Nie krzycz mamie do ucha, bo mama ogłuchnie.-stwierdziłam.
-Mama nie.-popatrzył na mnie błagalnie.
-Chcesz iść na dwór?-spytałam.
-Tak.
-W takim razie musisz mieć na sobie kombinezon.-powiedziałam z uśmiechem biorąc go za rączkę. Westchnął przeciągle, ale ruszył za mną. Otworzyłam auto i wsadziłam Borysa, po czym sama usiadłam obok niego.
-Mama Ba!-krzyknął Borys rozglądając się po aucie.
-Spokojnie mama pójdzie po Ba. Dymitr pilnuj małego.-poprosiłam, widząc, że mąż wchodzi do garażu.
-Dobrze.-zawołał. Weszłam szybko na górę i odnalazłam Ba. Wsiadając do auta podałam ją małemu.
-Ba!-zawołał wtulając się w brzuch żaby.
- To jakaś jego ulubiona zabawka czy jak?-spytał Sylvain patrząc na nas z przedniego siedzenia pasażera.
-Borys nigdzie nie rusza się bez Ba, chyba że jedzie z tatą po choinkę.-powiedziałam patrząc na Borysa.
-Ba? Dlaczego tak ją nazywacie?
-Borys wymyślił dla niej imię i jest to po prostu Ba.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Pozwalacie mu samemu decydować?-spytał zaskoczony.
-Decydować o imieniu zabawki? Jasne, chociaż pilnujemy  żeby nie był zbyt rozwydrzony. Czasem się udaje, a czasem nie.-stwierdziłam.
-Zawsze marzyłem o dzieciach, ale niestety nie mogę ich mieć.-mruknął patrząc jak Borys przytula Ba.
-Dlaczego?-spytałam marszcząc brwi.
-W wieku siedemnastu lat miałem mały wypadek i musieli mi usunąć oba jądra.-powiedział spuszczając wzrok.
-Tak strasznie mi przykro.-powiedziałam szczerze, sama wiem jakie to uczucie nie, ta niemoc potrafi zniszczyć. Myśląc o tym spojrzałam na moją małą niemożliwość, która w tej chwili uśmiechała się ślicznie do mnie.
-Żeby zajść w ciąże też miałam wiele problemów, ale teraz się ciesze, że je miałam i trochę się pomęczyłam.
Sylvain spojrzał na mnie jakby chciał o coś zapytać, ale w tej chwili do auta wsiadł Dymitr z szerokim uśmiechem, spojrzał na Borysa po czym przeniósł wzrok na mnie.
-Możemy jechać?-spytał  z uśmiechem. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy.

4 komentarze:

  1. Cudo!! Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!! Czekam... czekam... Proszę rozdzial! Pozdrawiam😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Jutro powinien się pojawić nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń