Strony

niedziela, 30 września 2018

Rozdział 706

Właśnie kończyłam mieszać sos ziołowy, gdy usłyszałam, że Dymitr wszedł do domu. Uśmiechnęłam się i wychyliłam lekko z kuchni. Spojrzałam na to jak mąż ściąga płaszcz  i spogląda na mnie.
-Dzień dobry, co dobrego gotujesz kochanie?-spytał Dymitr całując mnie w usta.
-Sos i makaron.
-Pokaż mi ten sos.-poprosił Dymitr. Wszedł do kuchni i wziął  łyżkę do budzi. Zrobił dziwną minę i spojrzał na mnie.-Za dużo soli.
-Co? Jak to? Przecież robiłam według przepisu.-powiedziałam podchodząc  do garnka.
-Sama spróbuj.-polecił. Wyrwałam mu łyżkę i spróbowałam. Faktycznie przesolone.
-No nie.-jęknęłam.
-Przykro mi.
-To wszystko przez tą bajkę.-jęknęłam ponownie.
-Opowiedz mi wszystko. Na spokojnie.
-Oglądałam z Borysem bajkę i postanowiłam, że zacznę szykować obiad. Otworzyłam książkę kucharską i zaczęłam przeglądać przepisy i znalazłam ten. Borys cały czas oglądał bajkę. Zaczęłam to wszystko gotować i wtedy wbiegł Borys i zaczął tańczyć do piosenki  z bajki, więc dołączyłam do niego. Mały przecież tak bardzo uwielbia tańczyć. I wydawało mi się, że jeszcze nie doprawiłam tego sosu. Jednak jak się okazuje doprawiłam podwójnie.-powiedziałam załamana.
-Moja biedna żona. Niestety nic z tym nie zrobię, musimy wylać ten sos.
-Chciałam ci zrobić obiad jak dobra żona. Jednak nie potrafię być dobrą żoną. Nie nadaje się do tego.
-Kochanie, nie mów tak, jesteś najlepszą żoną jaką mogłem sobie wymarzyć. Uwierz mi lepszej mieć nie mogę.-zapewnił gładząc mnie po policzku.
-Kochany jesteś, ale teraz musisz głodować.
-Spokojnie zamówimy pizzę. Co ty na to?-spytał.
-Jak chcesz.-mruknęłam zawiedziona. Naprawdę chciałam mu sprawić przyjemność.
-Nie smuć się, w końcu musisz się nauczyć.-powiedział całując mnie w czoło i wyciągnął telefon.-Jaką zamawiamy?
-Wybierz dwie dobre, muszę utopić smutki w jedzeniu.
-Dobrze, moja ty kucharko.-powiedział wychodząc z kuchni.  Stwierdziłam, że pójdę sprawdzić czy Borys się obudził czy może nadal śpi. Weszłam do jego pokoju i uśmiechnęłam się. Śpi tak uroczo.
-Mama.-powiedział mały otwierając oczka.
-Hej.-powiedziałam wyciągając go. Mały wtulił się we mnie i zeszliśmy na dół.
-Cześć synku.-Dymitr podszedł do mnie i pocałował Borysa w czoło. Mały się uśmiechnął i wyciągnął ręce do taty. Dymitr wziął małego na ręce i spojrzał na mnie.
-Coś się dzieje?-spytałam gdy patrzył na mnie ponad minutę.
-Nie wiem jak ci to powiedzieć.
-Co znowu?-spytałam zaniepokojona.
-Muszę wyjechać.
-Znowu wyjazd służbowy?-spytałam załamana.
-Niestety. Nasi strażnicy w Azji mają problemy i muszę jechać z Hansem zobaczyć co tam się dzieje.
-Czemu on cię wszędzie ze sobą ciągnie?-spytałam.
-Ponieważ mam być gotowy żeby w każdej chwili go zastąpić.-powiedział całując mnie w policzek.
-Nie lubię jak wyjeżdżasz.
-Wiem, ja też was nie lubię zostawiać, ale muszę Hans powiedział, że jak sytuacja się nie poprawi to w październiku pojedziemy tam na dłużej. Na razie tylko tydzień.
-Będziesz wcześniej informowany o wyjeździe czy może dowiesz się godzinę przed?-spytałam wściekła. Hans traktuje Dymitra jak popychadło.
-Kochanie, wyjazd jest dopiero za półtorej tygodnia.
-Czekaj, w twoje urodziny!-wykrzyknęłam.
-No...
-Nie, nie zgadzam się. Jedźcie dzień później.
-Kochanie wszystko jest już ustalone.
-Dymitr!
-Wiedziałem, że to cię najbardziej zdenerwuje.
-Dziwisz mi się? To dzień który powinieneś spędzić w domu z rodziną.
-Możemy świętować dzień wcześniej.
-Hans nie ma serca.
-Nie mów tak.
-Sam się jeszcze o tym przekonasz. Jak będziesz potrzebować urlopu...
-To go dostanę.-powiedział z uśmiechem.
-Naprawdę nie jesteś wściekły?-spytałam zszokowana.
-Nie jestem, ponieważ nie widzę powodu żeby się wściekać. Damy radę.-zapewnił. Usłyszeliśmy dzwonek.-Idziemy z Borysem odebrać jedzonko, a ty biegnij po Sylvaina.

2 komentarze: