Wróciliśmy do domu późno i żadne z nas nie miało siły na kłótnie i sprzeczki, dlatego też od razu poszliśmy spać. Gdy rano obudziłam się pierwszym dźwiękiem jaki usłyszałam była rozmowa Dymitra z kimś przez telefon.
-Zrozum...Rose nie może wrócić na służbę. Ktoś musi zajmować się Borysem. Hans nie chce mi się o tym dyskutować, ale taką decyzję podjąłem. Do później.-rozłączył się i usłyszałam, że idzie w kierunku sypialni usiadłam na łóżku i spojrzałam wyczekująco na drzwi.-O Roza! Obudziłaś się.
-Tak. Słyszałam twoją rozmową z Hansem.-powiedziałam patrząc na niego wyczekująco.
-Roza, przecież ktoś musi zajmować się Borysem.
-Ale dlaczego mam być to akurat ja? Od kiedy tylko zapragnęliśmy dziecka mówiłeś, że będę mogła w każdej chwili wrócić do pracy, a teraz robisz z tego problemy.-powiedziałam wściekła. Przestawałam nad sobą panować i to się źle zaraz skończy.
-Tak, ale czasy się zmieniły...
-I co z tego? Borys może być u Mii. Rozmawiałam z nią i ona z ogromną przyjemnością zajmie się Borysem.
-Znowu ustalasz coś beze mnie?! Do cholery jasnej kiedy ty w końcu pojmiesz, że ja też mam wpływ na to co dzieje się z naszym synem!-krzyknął.
-Zamknij się! Taki z ciebie cudowny tatuś, że zaraz go tymi krzykami obudzisz! Pamiętam, że jesteś jego ojcem, ale ty zapominasz, że poza tym iż jestem twoją żoną i matką Borysa jestem również strażniczką. Po jaką cholerę całe życie się szkoliłam? Żeby teraz siedzieć w domu jako kura domowa?
-Chce tylko żeby nasz syn wychowywał się w wartościach które my mu przekażemy.
-I przy okazji zrobić mi areszt domowy! Cudownie.-powiedziałam wchodząc do łazienki.
-Nie dramatyzuj.
-Ja dramatyzuje? Ja? Ty przez ostatnie dwa lata miałeś szansę się rozwijać, przebywać wśród strażników. Dymitr ja się już duszę w domu, czuję się jakbym była w areszcie. Kocham Borysa z całego serca, ale chce wrócić do pracy. Zaakceptuj to.-powiedziałam spoglądając na niego błagalnie. Nie chciałam go o to prosić, ale widzę, że muszę.
-Rose...
-Z resztą po co ja się pytam? Jestem dorosła. Wracam do pracy Dymitrze.-powiedziałam wchodząc do garderoby.
-Nie ma takiej opcji.
-Ależ oczywiście, że jest. Idę do Hansa i proszę go o cokolwiek obojętne mi czy to będzie bezpośrednia służba przy Lissie czy też warta przy wjeździe. Będę cieszyć się ze wszystkiego.
-Roza nie niszcz naszej rodziny.
-A od kiedy ja ją niszczę? No i czym?
-Borys będzie bez opieki to niebezpieczne.-powiedział patrząc na mnie poważnie, a ja wybuchnęłam mu śmiechem prosto w twarz.
-Nie zostawiam go samego przy ognisku. Zostawię go u naszej przyjaciółki, która zaopiekuje się nim równie dobrze jak my.-powiedziałam wychodząc z sypialni i schodząc na dół. Znalazłam na dole Sylvaina, który siedział na kanapie z kubkiem kawy w ręku.
-Ale się pokłóciliście. Podejrzewam, że królowa też już to słyszała.-powiedział spoglądając na mnie. Opadłam na kanapę obok niego i zamknęłam oczy.
-Czy ja powiedziałam coś złego?-spytałam.
-Nie. Ale on też nie mówił głupot. Oboje macie trochę racji. Teraz tylko musicie dojść do jakiegoś rozwiązania.
-Zawsze nam to wychodziło, oprócz teraz.-stwierdziłam spoglądając na niego.
-Spróbuj z nim porozmawiać o tym później.
-Nie będę z nim już o tym rozmawiała.
-Rób jak chcesz, a przy okazji zrobiłeś śniadanie. Smacznego.-powiedział uśmiechając się do mnie. Westchnęłam ciężko po czym ruszyłam do jadalni zjeść śniadanie.
co jest dlaczego nie piszesz. ja czekam niecierpliwie
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co Dymitr zrobi w tej sytuacji i niedziwne, że Rose się wściekła
OdpowiedzUsuńczy będzie kontynuacja
OdpowiedzUsuń