Gdy szliśmy na śniadanie Dymitr chwycił mnie w talii i przyciągną do siebie.
-Ile zabrałaś ze sobą sukienek?-spytał, a raczej szepnął mi do ucha całując w policzek. Miałam na sobie długą sukienkę w różnych odcieniach turkusu w geometryczne wzory. Cóż stwierdziłam, że nie będziemy walczyć ani uciekać więc wzięłam kilka sukienek, przez kilka mam na myśli 3 wolę być gotowa na wszystko, a sukienka nie pozostawiała takiej swobody ruchu jak spodnie czy szorty. Czego nie robi się dla ukochanej ci osoby by ją uszczęśliwić?
-Cóż specjalnie dla ciebie kupiłam kilka sukienek, choć za bardzo ich nie lubię.-mruknęłam. Boże co ten człowiek ze mną robił czułam się jak 5-latka która dostała wymarzoną zabawkę.
-Oj Roza w życiu trzeba się poświęcać.-powiedział z głupkowatym uśmieszkiem jak ja kocha gdy się uśmiecha.
-Tak? To teraz się poświęć i mnie puść chyba, że chcesz żebym umarła z głodu.
-Oj trudny wybór ale zgoda.-puścił mnie niechętnie.-Ale jesteś winna mi wieczorny spacer.
-No zgoda Towarzyszu, ale to musi być niesamowity spacer.
-Według twego życzenia.
Zeszliśmy do kuchni wszyscy już byli więc dołączyliśmy do nich. Po śniadaniu pomogłam Olenie w sprzątaniu, Karolina poszła do pracy, Sonia siedziała u siebie w pokoju wraz ze swoją córeczką , Wiktoria była umówiona miałam nadzieje, że sytuacja przez którą pokłóciłyśmy się kilka miesięcy temu się nie powtórzy. Dymitr dyskutował ożywiony z Jewą w salonie.
-Jesteście bardzo szczęśliwi.-stwierdziła Olena gdy usiadłyśmy przy stole po skończonym sprzątaniu.
-Tak jesteśmy. Czy aż tak to widać?
-Czy to widać?! Oczywiście to jak na siebie patrzycie. Mogę mieć tylko jedno pytanie. Kiedy ślub?
-Ślub!!!! No wiesz na razie nie rozmawialiśmy o ślubie. Wydaje mi się że mamy jeszcze czas na takie sprawy.-strasznie mnie zdziwiło, że Olena zaczęłam rozmowę o ślubie przecież ja nawet nie wiem czy chcę wychodzić za mąż. Nie zrozumcie mnie źle bardzo kocham Dymitra i zrobiła bym dla niego wszystko ale ślub i małżeństwo to chyba dla mnie za wiele. Od urodzenia wpajano mi to, że jak będę dorosła będę chronić Lissy więc to, że mam chłopaka to i tak dla mnie wystarczająco dziwne mogę być z nim i go kochać, ale ja jako żona to chyba nie jest za dobry układ.
-Rose zadam ci kilka pytań. Kochasz go?
- Ponad wszystko.-jakie to było głupie pytanie jakbym go nie kochała nie zrobiła bym tego wszystkiego.
-Chcesz być z nim?
-Oczywiście.
-Zależy ci na nim?
-Jasne.-nic z tego nie rozumiem jak ona mogła zadawać takie pytania.
-Więc o co chodzi?
-O nic.-nie chciałam się nikomu przyznać nawet przed samą sobą, że bałam się że po ślubie on przestanie mnie kochać.
-Nie zastanawiaj się żyj chwilą.-po tych słowach Olena wyszła z kuchni, zostawiając mnie samą z mętlikiem w głowie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem krótki, ale dzisiaj będą trzy a nie 2 jak przez ostatnie dni więc mam nadzieję że dożyję do jutra.
Błagam niech on przynajmniej jej się oświadczy błagam i super rozdział
OdpowiedzUsuńZaczynam podejrzewać o coś Dymitra.... Dobra nie ważne. Czekam na następne rozdziały i nie bój się, w razie czego na razie będę cię branić. Na razie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuje wybawicielko nareszcie ktoś mnie broni (na razie)
UsuńJeśli chodzi o to, o czym myślę, to nie będę miała nic przeciwko. pisz dalej a ja zobaczę czy mam rację.
OdpowiedzUsuńczekam na więcej. :-*
Żyj chwilą-- Oleno dzięki za radę.. idę dalej 😍
OdpowiedzUsuńBędzie ślub! Ja jeszcze się o to postaram!
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej