-Hej potrzebuję twojej pomocy.-zaczęłam tak słodko jak tylko umiałam. Wiedząc, że właśnie to mi pomoże.
-Słucham cię kochana córeczko.-Abe jak zwykle był gotowy na wszystko.
-Tato potrzebuję biletów lotniczych.-oznajmiłam specjalnie na początku dałam słowo ''tato'' by go przekonać, że jest to dla mnie naprawdę ważne.
-Dokąd? Na kiedy? I na ile?-spytał bez ogródek wydaje mi się, że to ''tato'' działa na niego jak magiczne zaklęcie.
-Do Omska. Na poniedziałek. I na tydzień.
-O widzę, że ci się spieszy, ale zgoda załatwię to dla ciebie.Rozumiem, że zamierzacie odwiedzić rodzinę Bielikowa?
A niech to, czy on wszystko musi wiedzieć?!
-Dziękuje. Tak, czas by poznały prawdę i tak cierpią z powodu jego śmierci, wolę żeby cieszyły się wraz z nami.
-Ależ oczywiście, że was rozumiem. Wszystko będzie załatwione na czas.
-Dziękuje tato.
-Pa córciu.-powiedział i się rozłączył. W zeszłym roku nawet przez myśl by mi nie przeszło, że będę mówić do kogoś tato, a już szczególnie to kogoś takiego jak Abe,cóż a teraz...w ciągu tego roku zmieniło się bardzo wiele. Rozmyślając tak doszłam do naszego mieszkania.
-Hej jestem !
-O hej i co udało się?-spytał Dymitr nie wiedziałam gdzie jest, ale byłam pewna, że jest w domu.
-Tak. Co tak cudownie pachnie?-mówiąc, że coś cudownie pachnie miałam na myśli zapach, który unosił się w całym domu. Gdy weszłam do salonu oniemiałam. Kurczak w warzywach dochodził w piekarniku, a ziemniaki już były prawie gotowe.
-Z jakiej to okazji?-spytałam zdziwiona.
-Z takiej, że gdyby nie ty był bym cały czas tym potworem.
-I dlatego robisz takie pyszności?-spytałam coś mi tu nie grało, ale cały czas nie wiedziałam co.
-Tak. A teraz idź się przebierz i jemy.
-Dobrze już pędzę.A ładnie ci w tym fartuszku.-zaśmiałam się.Na fartuszku był napis ,,Jestem Kurą Domową". Chris kupił go jak się tu wprowadzaliśmy i powiedział, że jest ciekaw kto go będzie nosił. Oczywiście Dymitr dużo lepiej gotuje ode mnie więc to on go nosi.
-Dziękuje.-powiedział dając mi buziaka i popychając mnie na SCHODY. Zjedliśmy wspaniały obiad śmialiśmy się i rozmawialiśmy było tak jak na prawdziwej randce. Czułam, że tak powinno być zawszę. Potem zabraliśmy się za pakowanie.
-Roza na ile jedziemy do Bai?-spytał Dymitr. Był spięty co mnie zdziwiło ponieważ podczas obiadu był taki wesoły i rozluźniony.
-Na tydzień od poniedziałku do poniedziałku. A dlaczego towarzyszu?
-Nie tak tylko pytam.-a jednak cały czas był spięty .Widziałam, że o czymś rozmyśla, a ja nie mogłam mu pomóc. Dopiero gdy w niedziele rano położyliśmy się spać poczułam, że się odpręża.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to kolejny rozdział mamy.Dedykuję go Mańce ze względu na SCHODY dobrze wiesz o co chodzi.
Ach te Schody <3 Haha xD
OdpowiedzUsuńI dlaczego coś mi i Rose nie gra z Dymitrem? Co mu zrobiłaś? Gadaj!
Pozdrowionka ;*
Oj daj spokój Mańka i tak za dużo wiesz.I te piękne schody haha
UsuńNie wiem o co wam chodzi ale świetny pomysł. Wiedziałam że to Abe. Kto inny mógł by tak szybko załatwić bilety. szybko dawaj kolejny rozdział. chcę wiedzieć co gryzie Dymitra. Rose musi móc mu pomóc .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Tak szczerze to Rose nie może mu pomóc sam musi sobie pomóc.O boże za dużo wam mówię
UsuńMówiłam, że to bd Abe, a teraz spadam dalej
OdpowiedzUsuńNO! Musiał tu być Abe.
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej.