Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 7

Nie spaliśmy długo o 13:45 szliśmy już na płytę lotniska. Ojciec wynajął dla nas mały samolot twierdząc, że będzie nam tak dużo wygodniej i ,że dla córki wszystko co najlepsze. Niestety nie widzieliśmy się z nim na lotnisku, a chciałam mu podziękować osobiście nie przez telefon. Tak więc po 13 godzinach lotu byliśmy w Omsku. Słońce świeciło, było ciepło i przyjemnie byłam ubrana w krótkie jeansowe szorty i szarą bluzkę na ramiączkach. Mój chłopak zaskoczył mnie pokazując się  przed wyjazdem w szortach w kolorze zgniłej zieleni i koszuli z rękawem 3/4 w kolorze niebieskim. Jeszcze nigdy nie zrezygnował ze swojego płaszcza, ale dziś sobie odpuścił. Znając go miał swój ukochany płaszcz w walizce. Gdy poszliśmy wypożyczyć auto do pierwszego sprzedawcy okazało się, że mój ojczulek zadbał o transport. Właściwie to nic specjalnego zwykły brązowy SUV. Od razu pomyślałam o Sydney jest alchemiczką która najpierw pomogła mi odnaleźć  rodzinę Dymitra, a potem pomogła mi narażając się swoim zwierzchnikom pomogła mi uciec i zaszyć się na odludziu gdy zostałam oskarżona (bezpodstawnie )o zabicie królowej Tatiany. Sydney uwielbiała auta i traktowała je jak ludzi dlatego mi się przypomniała.
-Jak chcesz to rozegrać?-moje rozmyślenia przerwał piękny i aksamitny głos Dymitra, jak zwykle to on prowadził. Chociaż cały czas uważałam, że powinniśmy się zamienić, ale on cały czas mówił, że on będzie kierowcą. W końcu się poddałam i dałam się zawieść do jego rodzinnego domu.
-Więc ja pójdę się z nimi przywitać, a potem ty wysiądziesz z samochodu i się z nimi przywitasz.
-Jeśli to wyjdzie to będzie cud.-powiedział Dymitr nie patrząc na mnie.
-Nie bądź takim pesymistą Towarzyszu.
-W każdej sprawie trzeba być realistą kochanie.
-I dlatego nie mogliśmy być razem?-zapytałam zadziornie.
-Mniej więcej- odparł z głupkowatym uśmiechem.
Jeszcze chwilę się kłóciliśmy i okazało się że nic nie wskóram więc dałam mu spokój drugim powodem było to, że właśnie wjechaliśmy do Bai. Dymitr zwolnił i napawał się widokiem miejsc w których się wychowywał. Pogoda była idealna na spacery więc nie dziwiłam się, że widzimy aż tylu spacerujących ludzi i nagle przyłapałam się na tym, że wspominam czasy kiedy Dymitr był strzygą a ja przyjechałam tu by go dopaść, ale teraz było inaczej miałam go przy sobie i nie musiałam się bać, że zaraz mnie dopadnie i będzie chciał mnie zabić. W końcu dojechaliśmy na ulicę na której znajdował się dom rodzinny mojego ukochanego. Zatrzymał się 2 domy dalej. I właśnie wtedy gdy wyłączył silnik dopadły mnie obawy. Momentalnie się spięłam.
-Dobra ja idę ty poczekaj.-powiedziałam odpinając pas.-Tylko zostań tu żadnego uciekania. Zrozumiano?-pokiwał głową na znak ,że rozumie.Wysiadłam z samochodu zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do drzwi było jeszcze jasno więc nie wiedziałam czy ktoś jest w domu. Nacisnęłam na dzwonek i czekałam. Nagle drzwi otworzyły się tak szybko jakby zrobiła to strzyga. Coś ścisnęło mnie mocno w talli gdy się zorientowałam co a raczej kto byłam zszokowana. Wiktoria młodsza siostra Dymitra, gdy wyjeżdżałam byłyśmy pokłócone. Mianowicie niezbyt tolerowałam jej związek z jednym morojem, a ona ona dałam mi jasno do zrozumienia że moje zdanie się dla niej nie liczy. Teraz jednak chyba zapomniała o naszym sporze i ściskała mnie mocno. Po chwili dołączyła do nas reszta oprócz dzieci i rzecz jasna Jewy babci Dymitra. Żadna nie zmieniła się ani trochę no może Sonia bo było widać, że urodziła.
-Tak miło cię widzieć Rose całą i zdrową. Co u ciebie?-spytała Olena gdy się z nimi wszystkimi przywitałam.
-A dziękuje wszystko w porządku, a co u was?
-Z chwile porozmawiamy, ale gdzie twój chłopak?-wszystkie jak na zawołanie zaczęły się rozglądać.
-Został w samochodzie. Jest nieśmiały. Pójdę po niego.-zaczęłam schodzić po schodkach gdy nagle coś mi się przypomniało.-Czy wszyscy są w domu?
-Tak.-odpowiedziała Wiktoria patrząc na mnie ze zdziwieniem.
-Poczekajcie za nami w salonie. Wszyscy.-dodałam szybko.
-Coś nie tak Rose?
-Nie po prostu czekajcie za nami w salonie.
-Zgoda.
Podeszłam do samochodu i otworzyłam drzwi od strony kierowcy. Dymitr siedział z zamkniętymi oczami tak jakby spał.
-Przedstawienie czas zacząć Towarzyszu.-powiedziałam odsuwając się od auta i robiąc mu przejście.
-Wiem Roza.-powiedział i wyszedł.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz czekajcie na kolejny.

5 komentarzy:

  1. Baja.
    Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ale gadaj w czym i jak ma sobie pomóc Dymitr. Chcę wiedzieć co on kombinuje. Liczę na na jakąś dobrą reakcję rodziny. Zaskocz nas.
    Pozdrawiam i życzę weny. :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. No dalej Dymitr. :* E
    Lecę dalej 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham sposoby przedstawienia ponowie Dymitra <3 .
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń