Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

piątek, 25 marca 2016

Rodział 65

Nie wiem jak długo byłam w objęciach mamy ale czułam się w nich dobrze i bezpiecznie.Niestety po chwili musiałam się od niej odkleić i wszyscy usiedliśmy przy stole.Dymitr zamiast jak zawsze to robił siedzieć blisko dziś powiedział żebym siedziała jak najbliżej,najprawdopodobniej bał się,że będę cały czas płakać.Stwierdziłam,że skoro mam siedzieć jak najbliżej równie dobrze mogę usiąść mu na kolanach i właśnie tak zrobiłam.Nikt nie protestował.Dymitr mocno objął mnie ramieniem głaszcząc moje plecy i co jakiś czas całując w czoło.Gdy to robił powoli się uspokajałam.W końcu usłyszałam o czym rozmawiają.
-Dlaczego nic mi nie powiedzieliście przecież bym was nie oceniała.-powiedziała moja matka wzburzona.
-Rose nie chciałaby ktokolwiek się dowiedział.-powiedział Dymitr cały czas trzymając mnie mocno,delikatnie ruszał nogami co wyglądało jakby mnie kołysał to również bardzo uspakajało.
-Rose?-moja matka patrzyła na mnie niepewnie-Dlaczego nie chciałaś  nikomu mówić?-spytała ostrożnie,chyba bała się,że jeśli spyta ostrzej znów się rozpłaczę.
-Bo...-mój głos był zachrypnięty spróbowałam odkaszlnąć-...nie chciałam by ktokolwiek myślał,że jestem słaba.-gdy tylko Dymitr to usłyszał jeszcze mocniej mnie przytulił,tylko on wiedział co przeżywam bo tylko przed nim potrafiłam się naprawdę otworzyć.
-Ale Rose nikt nie pomyślałby,że jesteś słaba.-mój ojciec włączył się do tej rozmowy
-Ale ja nie chcę by ktoś wiedział!-krzyknęłam załamana-To ma zostać tylko między naszą czwórką.Zrozumiano?-spytałam patrząc na nich.
-Oczywiście,że tak córeczko.-powiedział Abe patrząc na mnie...z czym właściwie?Z żalem?Troską?Nie wiem co to było ale patrzył na mnie długo.Potem spojrzał na Dymitra i spytał-Czy jesteście gotowi na poniedziałek?
-Tak-powiedzieliśmy w tym samym momencie.
-Dobrze wszystko jest gotowe.-przerwał na chwilę-Przyjeżdżacie do mnie o ósmej rano czasu ludzkiego .Potem wylecimy samolotem z mojej willi prosto do Spokean.-powiedział Abe patrząc to na mnie to na Dymitra.
-I to wszystko?-spytałam ironicznie.
-Tak Rose jak na razie to wszystko.-Abe patrzył na mnie niepewnie.
-Jak na razie?-spytała moja matka.
-Tak,potem czeka nas dwugodzinny lot w czasie którego wszystko wytłumaczę jeszcze raz.-Abe był teraz w swoim żywiole.
-Czyli to wszystko?-spytał Dymitr patrząc na moich rodziców.
-Tak.-odpowiedział Abe.
-Zjecie z nami obiad?-Dymitr spojrzał teraz na mnie i się uśmiechnął.
-Jasne i tak nie mamy co robić-moja matka spojrzała na nas z niepewnym uśmiechem.
 -Roza zejdziesz mi z kolan żebym mógł przygotować obiad?-spytał patrząc na mnie z uśmiechem.
-Już-powiedziałam wstając z jego kolan.
-Przyjdziesz mi pomóc?
-Tak.-chciałam iść za nim do kuchni ale mnie zatrzymał.
-Porozmawiaj z rodzicami  zawołam cię jak będę potrzebował pomocy.-pocałował mnie w czoło i poszedł do kuchni.
-Jak się czujesz Rose?-moja matka jeszcze nigdy niebyła tak zagubiona jak teraz.
-Ja...jest dobrze choć chwilami czuję się pusta.-powiedziałam i nagle zrozumiałam,że cały czas próbowałam sobie wmówić,że nic się nie zmieniło,ale zmieniło się i to wiele.
-Czy wiesz...czy to minie?-spytała cały czas wydawała się zdenerwowana
-Nie wiem czy minie ale to uczucie nie towarzyszy mi cały czas tylko chwilami...jest takie...dziwne.Czuję się trochę tak jakbym zawiodła.Tylko nie wiem kogo.-wiele o tym rozmawiałam z Dymitrem i sam mi się przyznał,że też się tak czuje.Wiem,że obwinia się o to,że nie pomógł mi z tamtą strzygą.Tylko,że nie winie jego tylko siebie.
-Rose przecież ty nikogo nie zawiodłaś.Nie możesz się obwiniać to nie jest twoja wina.-chwyciła mnie za rękę i spojrzała mi prosto w oczy-O to chodzi prawda?-spytała.
-O co?
-Wydaje ci się,że to było jakieś niedopatrzenie.Rose powiedz myślisz,że źle oceniłaś sytuację-patrzyła na mnie tak,że czułam jak wywierca mi dziurę w duszy.
-Tak!-wrzasnęłam-To było niedopatrzenie jakbym zauważyła sekundę wcześniej,że podnosi nogę udało by mi się zrobić unik i nie kopnęła by mnie w brzuch.A moje dziecko nadal by żyło!!-no i znów ryczę muszę się tego oduczyć.Nie czekając na ich odpowiedź ruszyłam do kuchni,Dymitr
stał odwrócony tyłem więc nie widział,że płaczę.
-Roza mówiłem,że cię...-urwał-Co się stało słońce?-powiedział podchodząc do mnie i mnie tuląc.
-Dlaczego ja zawsze muszę być tak nieostrożna?Dlaczego los mnie tak kara?Co ja złego zrobiłam?
-Roza nic nie zrobiłaś złego,po prostu mieliśmy dowiedzieć się o tym,że możemy mieć dzieci.-pocałował mnie w czoło
-Tylko dlaczego w taki sposób?-spytałam,przestałam już płakać ale cały czas byłam w jego objęciach.
-Nie wiem.Ale wiem,że dzięki takim doświadczeniom jak te wiemy jak żyć.-pocałował mnie w usta wiedziałam,że nas widać ale nie obchodziło mnie to niech wiedzą,że to właśnie Dymitr mnie wspiera w trudnych chwilach.
-Dlaczego ty zawsze musisz być taki mądry?-spytałam wtulona w jego pierś.
-Bo dużo już przeżyłem.Ale ty też jesteś mądra.Zastanów się jak bardzo się zmieniłaś od naszego pierwszego spotkania-miał rację bardzo się zmieniłam od tamtego czasu,stałam się rozważna,najpierw oceniałam sytuację potem robiłam.Wiele się zmieniło właśnie przez mój bagaż doświadczeń.
-Kocham cię Towarzyszu-powiedziałam podnosząc głowę.
-Ja ciebie też kocham Roza-powiedział nachylając się by mnie znowu pocałować.
-Przesadzacie z tymi czułościami. -odezwał się Abe
-Tylko tak ci się wydaje Staruszku.-odparowałam.
-Dobrze kochanie a teraz jak już tu jesteś to pomożesz mi przy obiedzie.-powiedział Dymitr a ja czekałam tylko na to by ten obiad dobiegł końca.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest drugi rozdział.

3 komentarze:

  1. Oh, Rose! Nie załamuj się! Dymitr ci pomoże. Nawet rodzice ci pomogą. Abe! Oni wcale nie przesadzają!
    Bosko, czekam na następny rozdział 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Roza. To nie twoja wina. Dymitr pomóż jej. Ona nie może tak cierpieć. Jej matka jest tak ...czuła, opiekuńcza? Nie wiem. Załamana Rose w kuchni? Skarbie jesteś pewny, że to dobry pomysł? Twój wybór. Dymitr stał się taki śmiały przy innych. Chyba dlatego, że wymagała tego sytuacja. Robi się coraz ciekawiej. No to czekam na następny. Życzę weny.:-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedne Romitri. Tyle przeżyli. Mam takie tylko pytanie... Czy, gdy to pisałaś, byłaś w depresji????

    OdpowiedzUsuń