Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

piątek, 18 marca 2016

Rozdział 56

Każda godzina zmieniała się w dzień,każda minuta w godzinę,a każda sekunda w minutę.Cały czas czekałam aż wybije godzina mojej wolności ale kilka spraw mnie niepokoiło.Pierwsza Dymitr wczoraj jak wychodził wydawał mi się spięty,druga jeszcze go nie było u mnie a zawsze przychodził rano.Nie wiem na co czekałam bardziej na niego czy na wypis.W końcu się zjawił cały zdyszny.
-Hej Towarzyszu coś się stało?-spytałam wyglądał tak jakby dopiero zszedł z pola bitwy.
-Przeciwnicy Lissy rzucili się na Jill.Ale  spokojnie nic jej się nie stało jest cała i zdrowa ale Lissa jest zdenerwowana zaistniałą sytuacją.Oczywiście ci którzy napadli na Jill zostaną ukarani.-powiedział podchodząc do krzesła i stawiając na nim torbę- Przyniosłem ci niezbędne rzeczy.-dodał po chwili
-Ale na pewno nic nie jest Jill?-spytałam zszokowana obrotem spraw
-Jest cała tylko wystraszona.Lissa planuje wysłać ją daleko od Dworu by nikt jej nie zagrażał-Dymitr odzyskał normalny oddech i teraz się do mnie uśmiechną-Idź do łazienki i się przyszykuj poczekam-usiadłam na krawędzi łóżka i spuściłam nogi tak by swobodnie opadał w dół,przez ostatnie kilka dni moją jedyną drogą był droga do toalety i z powrotem,stając na noga poczułam się dziwnie niepewnie Dymitr natychmiast zauważył,że coś jest nie tak i podszedł chwytając mnie za rękę
-Jeśli pozwolisz pomogę ci trochę-cały czas się uśmiechał ale widziałam,że się spiął gdy mnie chwycił
-Oczywiście,że ci pozwolę nie mam ochoty na bliskie spotkanie z podłogą-powiedziałam uśmiechając się do niego.Weszliśmy do łazienki która była cała biała ale dla mnie liczyło się to,że było tu czysto.Dymitr pomógł mi wejść pod prysznic a później sama sobie poradziłam.Otworzyłam torbę i znalazłam tam bieliznę,mój ulubiony czarny top,ulubione czarne rurki i moje ukochane czarne buty.Dymitr wiedział co najbardziej lubię wiec to mi przyniósł.Uczesałam włosy i wyszłam z łazienki szczęśliwa,że wróciłam do normalności.
-Jak ci się podobam?-spytałam podchodząc do niego
-Jak zawsze piękna,lekarz był przed chwilą z wypisem.Gotowa by wrócić do domu?-spytał biorąc ode mnie torbę
-Oczywiście,że gotowa chcę do domu.-powiedziałam wychodząc z pokoju.Wyszliśmy na dwór był poranek(noc dla ludzi) ale było dość parno.Już dawno nie cieszyłam się wychodząc na powietrze tak jak teraz.Ruszyliśmy w stronę mieszkania gdy zaczepiła nas osoba którą od dawna chciałam zobaczyć
-Hej Rose martwiłam się o ciebie kiedy usłyszałam co się stał-Sydney Sage pojawiła się przed nami i mnie uściskała
-Hej Syd spokojnie nic mi nie jest.To był tylko lekki wstrząs mózgu nic poważnego
-Faktycznie jak na ciebie to nic poważnego-powiedziała uśmiechając się do nas
-A jak tam sprawy z Alchemikami?-spytałam byłam strasznie ciekawa co się z nią stało po tym jak mi pomagała
-Na początku nie było za przyjemnie odesłali do domu,do ojca który traktował mnie jak powietrze ale teraz znów dali mi szansę której nie zmarnuje-powiedziała to z pełnym przekonaniem
-Strasznie mi przykro,że mój ojciec cię w to wpakował-powiedziałam przepraszającym tonem
-Mówiłam ci już wcześniej nie martw się o nie dałam sobie radę i dalej sobie też dam radę-powiedziała i odeszła
-Cieszę się,że jest cała i zdrowa-powiedziałam wchodząc na korytarz budynku w którym znajdowały się mieszkania damiprów.
-Wątpię by Alchemicy byli w stanie zrobić jej coś.-powiedział Dymitr prowadząc mnie do mieszkania,otworzył drzwi a ja weszłam na korytarz i poczułam się w końcu całkiem zdrowa.Dymitr poszedł odłożyć torbę na górę a ja napawałam się widokiem naszego mieszkania.Wszystko wyglądało tak samo jak przed naszym wyjazdem do Stróżów.Zauważyłam,że na stole leży masa jakiś dokumentów,podeszłam bliżej i zobaczyłam że w większości są to różnego rodzaju dekoracje ślubne ale leżały tam również mapy różnych miast.Nie rozumiałam po co to wszystko.
-Zapomniałem to posprzątać-powiedział Dymitr podchodząc do stołu
-Co to jest?-spytałam zszokowana
-No wczoraj stwierdziłem,że poszukam już czegoś na nasz ślub.-powiedział wkładając zdjęci tortów ślubnych do teczki
-A te mapy?
-Wczoraj twój ojciec przyszedł i poszperaliśmy trochę zastanawiając się gdzie jest Robert.-powiedział patrząc na mnie
-Prosiłam was obu byście się w to nie mieszali-powiedziałam patrząc na niego błagalnie.
-Wybacz ale musimy to zrobić-podszedł chwytając mnie za ręce-nie odpuścimy mu po tym co ci zrobił.Chciałem powiedzieć po tym co wam zrobił-po chwili zdał sobie sprawę jak blisko jest i się odsuną -Przepraszam nie chciałem
-Jasna cholera!!Dymitr co się z tobą dzieje od wczoraj boisz się mnie dotykać dlaczego?
-Co? Nie skąd ten głupi pomysł?-udawał,że nie wie o co chodzi
-Nie udawaj widzę jaki dystans między nami ustalasz.Dlaczego znów traktujesz mnie jak  swoją uczennicę?-spytałam ze łzami w oczach
-Roza to nie tak...ja....po prostu...myślałem,że na razie....nie po tym...co się stało...z naszym....dzieckiem-dukał widziałam,że cały dygocze
-Dymitr nasze dziecko nie żyje!-powiedziałam płacząc-To nie znaczy,że masz mnie teraz odtrącać.Wiesz szczerze teraz potrzebuję cię najbardziej.-powiedziałam a kolejny potok łez wylał się z moich oczu
-Roza myślałem,że nie chcesz bym był blisko-powiedział podchodząc do mnie-Kochanie chyba nigdy nie myślałaś,że opuścił bym cię w tak trudnej chwili dla nas oboje jest to trudne-przejechał palcem po moim policzku,a ja mimowolnie zadrżałam pod wpływem jego dotyku.Po chwili znalazłam się w jego objęciach szlochając cicho-Roza spokojnie ciii już dobrze zawsze będę przy tobie i nigdy nie zostawię cię bez ochrony-szeptał mi cicho do ucha co mnie wyciszyło i uspokoiło
-Dziękuje Towarzyszu-powiedziałam podnosząc głowę by na niego spojrzeć
-Za co?-spytał spoglądając na mnie
-Za wszys....-nie dokończyłam ponieważ przerwał mi namiętnym pocałunkiem którego w tej chwili oboje potrzebowaliśmy.Był to pocałunek który wyrażał wszystkie nasze emocje od złości przez tęsknotę do pożądania.Pocałunek był delikatny ale jednocześnie mocny.Nigdy jeszcze się z nikim tak nie całowałam,nawet z Dymitrem.Zanim się zorientowałam leżałam na dywanie koło stołu
-Roza nie możemy nie teraz-powiedział Dymitr kładąc się obok mnie
-Przez mojego ojca?-spytałam
-Też.
-Też?Co jeszcze?-spytałam zdziwiona,że coś jeszcze go hamuje
-Lekarz powiedział,że przez najbliższy tydzień masz zakaz.-powiedział śmiejąc się widząc moją minę
-Mam wytrzymać tydzień bez twojego ciała?To będzie trudne-powiedziałam z głupkowatym uśmiecham na twarzy
-Przykro mi ale musisz-powiedział siląc się na powadę
-Zgoda-powiedziałam.Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

4 komentarze:

  1. Atak na siostrę Liss? Dymitr ty masz być blisko Rose, albo zabieram cię do siebie zrozumiano? Abe i Dymitr biorą sprawy w swoje ręce i dobrze. Tylko kto przerywa Rose i Dymitrowi? Tylko jedna osoba ma takie wyczucie czasu. Super.
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Abe I Dymitr - tylko oni a starczy żeby załatwić wszystko!!!! 💖💖💖💖 Moi ulubieni!
    Atak na Jill! Kurde no to się przeciwnicy Lissy musieli wkurzyć... Dobrze że nic jej nie jest.
    Rose... Spokojnie to tylko tydzień. Poza tym kto zabronił wam się dotykać. Nie musisz żyć tydzień kompletnie bez jego ciała. Wytrzymaj bez seksu. Ale na pociesznie masz go co noc w łóżku 😘
    Pozdrawiam cię Oluniu moja i czekam na nexta 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały tydzień bez Dymitra. No wiesz co? Jak możesz być taka okrutna. Abe i Dymitr. Brawo! Oby tak dalej, a go znajdziecie.
    Bielikow! Nawet nie waż mi się odsuwać od Rozy. To twoja narzeczona. Potrzebuje cie. Świetny rozdział i czekam na więcej. :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Płaczę. Płaczę, ale na serio. Dymitr! Ty debilu! Słuchaj! Bądź przy kruszynce! To ważne!

    OdpowiedzUsuń