Dlaczego nigdy nie mogę być normalną osiemnastolatką?Dlaczego moimi zmartwieniami nie mogą być brak ukochanego błyszczyka lub kłótnia z chłopakiem?Dlaczego to od razu muszą być złe nieśmiertelne wampiry lub facet który chce się zemścić za śmierć brata?Dlaczego moje życie jest takie trudne?
-Witaj Rosemarie-usłyszałam męski głos za plecami
-Naprawdę Robert,nie masz nic ciekawszego do roboty jak tylko mnie nękać?-spytałam zmęczona
-Ależ oczywiście,że mam wyjedź tylko z Dworu a sama się przekonasz-powiedział pokazując się przede mną
-Dobrze jeśli właśnie tego chcesz.W poniedziałek?-spytałam nie wzruszona
-Moment.Ty się zgadzasz?-spytał z niedowierzaniem
-Tak Robercie pozwolę ci mnie zabić jestem zmęczona tym wszystkim od dłuższego czasu,a po tym jak poroniłam naprawdę nie chcę już żyć.-powiedziałam i spojrzałam na niego ze łzami w oczach
-Nie tylko teraz nie rycz.Dobrze w poniedziałek w Spokane.-powiedział patrząc na mnie trochę ze współczuciem trochę z dumą
-O której i gdzie dokładnie?-spytałam siląc się na kolejne łzy
-Cóż może za centrum handlowym które bardzo dobrze znasz-wiedziałam,że mówi o tym gdzie zalazłam moich przyjaciół i złowieszcze litery-Spotkamy się tam zaraz po tym jak słońce zajdzie
-Dobrze a teraz przez te kilka dni proszę nie nawiedzaj mnie chcę ich wszystkich pożegnać i pozałatwiać ostatnie sprawy.-powiedziałam patrząc na niego błagalnie.
-Tylko nikomu nie mów o tym spotkaniu.-upomniał mnie.
-Oczywiście aż taka głupia nie jestem.-powiedziałam a on się rozpłynął.
Rano obudziłam się wtulona w pierś mojego ukochanego najwidoczniej zrobiłam to z przyzwyczajenia ale było mi wygodnie.Podniosłam lekko głowę by spojrzeć na Dymitra spał i wyglądał jak anioł.Wpatrywałam się w niego nie wiem jak długo dopóki nie zaczął się budzić szybko spuściłam głowę w dół.Poczułam,że się spiął gdy zauważył że leżę na jego piersi ale po chwili pogłaskał mnie delikatnie po głowie a ja poczułam się jak w niebie .
-Jak się spało Towarzyszu?-spytałam stwierdzając,że nie ma co się ukrywać
-Dobrze.Długo nie śpisz?-spytał głaszcząc mnie po plecach co był niesamowicie przyjemne .
-Jakiś czas.Ale było mi wygodnie i trochę rozmyślałam.-powiedziałam podciągając się tak żeby spojrzeć mu w oczy
-O czym rozmyślałaś?-spytał z pięknym,promiennym uśmiechem od razu zrobiło mi się smutno bo to co miałam mu powiedzieć nie było piękne
-Dziś w nocy był u mnie Robert i mamy czas do poniedziałku.Myśli,że jestem zdesperowana i chcę się zabić.-powiedziałam patrząc mu prosto w oczy,które w tej chwili wyrażały smutek,rozpacz i ból
-Rozumiem,że to część twojego planu?-spytał smutny Dymitr
-Tak i myśli,że zwieje z Dworu wszystko będzie dobrze zobaczysz-mówiąc to chwyciłam go za rękę
-Dobrze Roza ufam ci.Skoro mamy dzisiaj piątek to zdążymy wszystko dopracować znając twojego ojca siedział całą noc i knuł.
-Wiem niepokoi mnie tylko to,że moja matka może zacząć się czegoś domyślać-mruknęłam nie patrząc mu w oczy
-Roza niczego się nie dowie obiecuję.-powiedział całując mnie w czoło.Podniosłam głowę i nasze spojrzenia się spotkały.Dopiero po chwili zrozumiałam,że się całujemy a ja siedzę na Dymitrze ale nie byłam w stanie się od niego odsunąć.Całował mnie tak jakby zaraz miał mnie stracić.Jeszcze nigdy Dymitr tak bardzo nie potrzebował pocałunku który by go upewnił w moich uczuciach.Jeśli chodzi o mnie ja też tego właśnie potrzebowałam.Oderwaliśmy się od siebie patrząc sobie prosto w oczy.
-Dymitr obiecuję nic mi się tam nie stanie wrócę i wszystko będzie dobrze.-powiedziałam patrząc na niego z uwielbieniem
-Wiem Roza tylko boję się że to nie do ciebie zależy.-powiedział patrząc na mnie smutno
-Zmieńmy temat na coś milszego proszę.
-O czym chcesz rozmawiać Roza?-Dymitr patrzył na mnie z uśmiechem
-Może o ślubie wczoraj nie pokazałeś mi co znalazłeś a chętnie bym zobaczyła jaki z ciebie jest romantyk.-powiedziałam uśmiechając się do niego promiennie.Wstał i po chwili wrócił z teczką do której wczoraj schował wszystkie zdjęcia
-Proszę nie musimy nic z tego wybrać ale chciałem chociaż zobaczyć czy jest coś fajnego-usiadł obok mnie a ja oparłam się o niego plecami
-Przekonajmy się-otwarłam teczkę i znalazłam tam masę pięknych tortów ślubnych i pełno dekoracji-Dymitr czy ty sam to wszystko znalazłeś?-spytałam
-No tak ale nie musimy nic z tego wybrać jeśli ci się nie podoba-powiedział patrząc na mnie z miłością
-Kochanie problem w tym,że mi się prawie wszystko podoba.
-Naprawdę?-nie mógł uwierzyć
-Tak i pojawia się problem bo nie wiem które są najlepsze.-powiedziałam z szerokim uśmiechem
-Mamy tyle czasu na pewno coś znajdziemy.-powiedział uśmiechając się do mnie
O ty... Robert, nie żyjesz! J pomogę Rose! Ktoś jeszcze? Nie przeżyjesz jak coś jej zdobisz.
OdpowiedzUsuńDobrze że zmienili temat.
Tak słodko. Dymitr chyba nie wątpi w to, że ON wie co się podoba Rose. No bo taki niepewny swoim propozycji był.
Super. Czekam na następny! 😘
Niezły plan. Aż dziwne, że Robert się nabrał. On i współczucie?! Pff... Współczuć mogą osoby, które mają serce, a nie takie gady. Zbieramy zespół ochotników na przywalenie Robertowi. Kto jest chętny?
OdpowiedzUsuńŚlub. Ciekawe co wybiorą. Rose wydaje się być niezdecydowana. Dymitr ma wyczucie, jeśli chodzi o jej styl. Czekam na następny i pokonanie tego piiip
Pozdrawiam i życzę weny. :-*
Robert się tak łatwo nabrał? On coś knuje!
OdpowiedzUsuńPs: Powoli się już uspokajam.