Światło które widziałam zaczęło się robić coraz większe i większe.Po chwili zrozumiałam,że po prostu zaczęłam otwierać oczy.Słyszałam przyciszone głosy ale dla mnie brzmiały jak szmer.Dopiero po jakiś dziesięciu minutach rozpoznałam trzy głosy.Był to głos mojego ojca,mojej matki i najpiękniejszy głos na świecie głos Dymitra.Po chwili moi rodzice wyszli a Dymitr usiadł przy mnie.
-Roza nie zostawiaj mnie samego.Jeśli ty odejdziesz to ja dołączę do ciebie nie mogę żyć bez ciebie.-mówił to cicho ale ja to wszystko słyszałam dokładnie-Cholera,nie myślałem,że jakaś małolata może tak zmienić moje życie.
-Ej nie jakaś małolata mam osiemnaście lat jestem dorosła-powiedziałam zachrypniętym głosem-I nie martw się tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
-Roza-powiedział patrząc na mnie-Tylko się nie podnoś.
-Spokojnie lepiej powiedz mi gdzie jestem?-spytałam patrząc na niego z miłością.
-W samolocie po tym jak zemdlałaś mi na rękach pobiegłem z tobą prosto do samolotu który czekał na nas kilka ulic dalej.-powiedział Dymitr jakby to było oczywiste.
-Moment zablokowaliście całą ulice by zakończyć akcję?-spytałam z niedowierzaniem.
-Oczywiście,że nie znalazłaś miejsce tylko kilka metrów od pola więc łatwo było tam wylądować.-wyjaśnił Dymitr
-Mój rycerz.-powiedziałam chwytając go za rękę.Dopiero teraz zobaczyłam,że mam coś przyczepione do ręki-Co to jest?-spytałam wskazując kabel.
-Okazało się że by przywrócić cię do przytomności wystarczy przetoczyć ci krew.-powiedział Dymitr.
-Skąd wzięliście tak szybko moją grupę krwi?-spytałam.
-No wież posłużyłem za twój osobisty worek krwi.-powiedział z uśmiechem.
-Nie wiedziałam,że mamy tą samą grupę.
-Ja też nie wiedziałem dopiero dowiedziałem się o tym od twojej matki.Roza o czym ty mówiłaś zanim zemdlałaś?-spytał niepewnie.
-O tym,że mijałam ten dom-wiedział o którym mówię-i stanęłam pod nim tam mieszka kobieta z córką.Dymitr one nie wiedzą co się tam stało.-powiedziałam a łzy mimowolnie spływały mi po policzkach.
-Roza nie płacz Mason żyje.-nie zważając na to,że kazał mi leżeć usiadłam i wtuliłam się w niego.Był taki ciepły przyjemny.
-Kocham się do ciebie przytulać-wyznałam wtulona w jego tors.
-Ja do ciebie też.-wyznał.
-Dymitr czy to już koniec?-spytałam
-Tak Roza koniec Robert nie żyje.-powiedział patrząc mi w oczy.Nachylił się i mnie pocałował delikatnie.Ale ja wbiłam się w jego usta chcąc poczuć ich smak.Dymitr oparł mnie o fotel i dalej całował .Usiadł obok mnie a ja weszłam mu na kolana.
-Roza uważaj jeszcze masz przetaczaną krew.-mruknął między pocałunkami.Całował mnie jednak dalej coraz namiętniej.
-Janin patrz nasza córka cudownie ozdrowiała.Wydaje mi się,że to dzięki metodzie usta usta którą właśnie prezentował.-Abe odzyskał dobry humor-Tylko nie rozumiem po co Rose siadałaś mu na kolana.
-Wiesz tato ta metoda wymaga poświęceń.-powiedziałam siadając obok Dymitra.
-Jak wszystko córeczko-powiedział siadając z moją matką na przeciwko nas.
-Czyli gdzie teraz?-spytałam rozsiadając się wygodnie.
-Do naszej willi Rose.-powiedziała moja matka
-Na ile?
-Na dwa tygodnie Roza-Dymitr odezwał się po raz pierwszy od kiedy weszli moi rodzice.
-Ale nasze rzeczy...
-Wszystko jest już gotowe-wtrącił Abe.Cóż czekają mnie ciekawe dwa tygodnie.
Masz szczęście. Kolejna willa Abe'a?! Ile on ich ma? No nie ważne. Rozdział wspaniały. Nie ma co się rozpisywać. Uh.. ulżyło mi. Czekam na więcej. :-*
OdpowiedzUsuńNo! Już się bałam! Dobrze, że nic takiego jej nie jest. Zakładam, ze "wymagająca poświęceń metoda usta usta" była baaaardzo skuteczna 😂 Skoro Rose już dużo lepiej. No, no 2 tygodnie w willi ojca.. Może być ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam o czekam na dalsze rozdziały!
Metoda widać bardzo skuteczna. Lecę dalej.
OdpowiedzUsuń