Nadszedł poranek dwudziestego czwartego grudnia.Obudziłam się wtulona w Dymitra,ale coś mi nie pasowało.Tylko jeszcze nie wiem co?O już wiem!Nie tylko ja tuliłam się do Dymitra.Na brzuchu mojego ukochanego Towarzysza leżała zwinięta Zoja.Spojrzałam na ukochanego,który też nie spał.
-Towarzyszu myślałam że to ja jestem ta jedyna.-powiedziałam tak cicho żeby nie obudzić małej.
-Roza sam tak myślałem.-powiedział Dymitr patrząc na małą,która zaczęła się przewracać na jego brzuchu.-Kochanie pomyśl nie chciałabyś się tak budzić codziennie?-spytał po chwili Dymitr.
-Wiesz Towarzyszu wolę naszą sypialnię i może wydam ci się samolubna,ale wolę cię mieć dla siebie.-powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
-Roza,ale ty wiesz że jak będziemy mieli dziecko to ono będzie przychodzić do nas do łóżka?-spytał Dymitr.
-Wiem tyle że jak na razie chcę cię mieć tylko dla siebie.-powiedziałam z chytrym uśmiechem.
-Cemu tak cicho mówicie ktos nie ma tego usłysec?-Zoja wdrapała się wyżej i jej twarzyczka była na wysokości twarzy Dymitra.Oboje uśmiechali się w podobny sposób.Wiedziałam że Zoja jest podobna do Karoliny,ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo podobna jest do Dymitra.Ten sam uśmiech te same cudowne oczy.Wiedziałam już dlaczego ją tak bardzo polubiłam.Przypominała mi Dymitra,ale to nie było najgorsze,zrozumiałam że moja podświadomość wmawia mi że to moje dziecko.Teraz nie myśląc co robię wzięłam małą na ręce i posadziłam ją sobie na brzuchu tak by mogła ze spokojem patrzyć na nas oboje.
-Nie chcieliśmy cię obudzić.-powiedziałam odgarniając jej włosy z twarzy.
-Ale ja juz nie śpie.-powiedziała patrząc na nas z uśmiechem.-I wy tez nie śpicie.-Roześmiałam się mimo woli to dziecko sprawiało że zawsze byłam w dobrym humorze.
-Zoja! Zoja!-usłyszeliśmy zza drzwi nawoływanie Karoliny.Po chwili wpadła do naszego pokoju.
-Nie wiedzieliście...Zoja,a ja cię wszędzie szukam.-powiedziała patrząc na małą która uśmiechała się beztrosko.
-Mamusiu bo ja w nocy spac nie mogłam i psysłam tu i wujek powiedział ze moge z nimi spac.-powiedziała z minką smutnego psiaka,po chwili dodała cała w skowronkach.-I spałam wies jaki wujek jest wygodny.-zeszła z łóżka i podeszła do Karoliny która była cała blada.Wzięła małą na ręce.
-Przepraszam was za nią.Nie wiem po kim jest taka.-wyszła zamykając drzwi.
-Wiesz czekam aż mała podrośnie będzie z niej niezłe ziółko.-Dymitr przytulił mnie teraz mocno.
-Już jest.Wczoraj powiedziała pierwsze słowo,a teraz mówi jak zawodowiec.-powiedziałam całując Dymitra w pierś bo do niej miałam najbliżej.
-Roza nie gniewaj się na mnie,ale za bardzo się z nią związałaś...jak wyjadą....-nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Jak wyjadą to wracam do pracy i nie będę miała czasu na wspominanie.-powiedziałam wściekła.Musiał mi teraz popsuć humor.
-Roza przecież ty wiesz że ja nie chciałem cię zdenerwować.Po prostu nie chcę żebyś cierpiała.-mówiąc to pogłaskał mnie po głowie.
-Nie musisz się już o mnie tak bardzo martwić.-powiedziałam lekko naburmuszona.
-Roza.Roza-mruczał mi do ucha trącając moje ucho.-Nie daj się przepraszać Roza.
-Dymitr czy ty myślisz,że ja ci tak szybko wybaczę?-spytałam patrząc na niego wściekła.On wstał z łóżka i podszedł do drzwi.
-Nie masz wyboru.-powiedział zakluczając drzwi i wyrzucając klucz w puszysty dywan koło kominka.
-Dymitr oszalałeś?!-wykrzyknęłam jeszcze bardziej wściekła.
-Nie widzę że coś cię męczy tylko nie wiem co i wiem że po dobroci mi nie powiesz.-powiedział siadając na łóżku.-Więc dowiem się co ci jest?
-Nic mi nie jest.-powiedziałam pewnie.
-Roza.-powiedział wyczekująco.
-Naprawdę wszystko jest dobrze.
-Rose.-zaczął ostrzej.
-No dobra sama zauważyłam że się do niej przywiązałam i strasznie się boję końca tygodnia.-poczułam pieczenie od powiekami.
-Kiedy chciałaś mi o tym powiedzieć?-spytał Dymitr łagodnym głosem.
-Nie chciałam bo myślałam że sama sobie poradzę,ale to mnie przerasta.-poczułam jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach.
-Och Roza.-Dymitr przysunął się do mnie i mnie przytulił.Właśnie tego potrzebowałam.-Pomogę ci przez to przejść.Przejdziemy przez to razem.-pocałował mnie w czubek głowy.
-Dymitr dlaczego my nie możemy mieć tego dziecka?-spytałam mocniej się w niego wtulając.
-Nie wiem Roza.-powiedział i zaczął nucić coś cicho pod nosem.Po chwili leżałam w jego objęciach bez koszulki i całując go namiętnie.
-Kocham cię Towarzyszu.-powiedziałam ściągając jego spodnie.
-Ja też cię kocham Roza nawet nie wiesz jak bardzo.-sapnął mi do ucha gdy wróciłam do całowania go.Po tych słowach nie powiedzieliśmy nic więcej zajęliśmy sobą i tylko to było ważne.My.Niby nigdy nie marzyłam o tym by mieć mężczyznę z najskrytszych snów,tak teraz nie mogłam wytrzymać pięciu minut bez niego.Byliśmy tylko my i nasza miłość.Czułam że oboje jesteśmy po każdej próbie jaka na nas spada wstajemy silniejsi i bardziej doceniamy swoją miłość.Wiedziałam że na takie uczucie czekałam od lat,to właśnie na niego tyle czekałam dla niego tyle wycierpiałam,wypłakałam.To właśnie dla naszej miłości wyjechałam do Rosji by go zabić.Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo się cieszyłam gdy dostałam od niego list,że musimy przypomnieć sobie jego lekcje.Czekałam na spotkanie z nim.Cieszę się teraz że musiałam tyle wycierpieć i zrozumieć prawdziwy sens mojego życia,gdybym miała bezproblemowe życie nie doceniła bym go tak jak teraz doceniam każdy najdrobniejszy jego szczegół.Wiedziałam że miłość do Dymitra też tego wymagała,ponieważ dopiero kiedy powiedział mi w hotelu że mnie kocha zrozumiałam że moje całe życie było coś warte.Leżałam obok niego myśląc o tym wszystkim i zrozumiałam jaką szczęściarą jestem mogąc być przy nim.Pocałowałam co w usta oddał pocałunek lekko zdziwiony.
-A to za co?-spytał zdziwiony.
-Dziękuję.-powiedziałam tylko.
-Za co?
-Za to że mnie kochasz i że właśnie mnie wybrałeś.-powiedziałam z uśmiechem.
-Zapominałaś kto tu kogo przyjął pod opiekę?-spytał Dymitr.Zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc więc zaczął tłumaczyć.-Kiedy zaczęliśmy się spotykać przed koronacją Lissy prosiłaś żebym przestał wygłaszać mądrości typu Zen,a ja poprosiłem byś wzięła mnie takiego jaki jestem...-nie pozwoliłam mu dokończyć.Wpiłam się mocno w jego usta.Całowaliśmy się bez wytchnienia dopiero po nie wiem jak długiej chwili się od siebie odkleiliśmy i zaczęliśmy się ubierać.
<3 <3 <3 Tylko tyle ci powiem. Tak bardzo słodko <3 I Zoja <3 Zoja jest najlepsza! Bije wszystkich na głowę! To dziecko jest wręcz boskie! Rose... nie płacz, i tak będziecie mieli dzieci. Ja w to wierzę i Dymitr też. A ty Bielikow... no cóż.. umiesz ją pocieszyć...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Kocham. Czekam na kolejny. Życzę weny!
Zoja jest genialna ! :D Szkoda mi Rose. :( Ale Dymitr wie jak ją pocieszyć. :) Super rozdział i powodzenia w szukaniu klucza . XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~Zmey~
Zoja. Kocham tą małą. ona jest taka urocza. szybko się rozgadała skubana. Ale jak wystraszyła mamę. Biedna Karolcia. I biedna Rose. Ona się załamie. Ale Dymitr jej pomoże. Zawsze jej pomaga. Ha ha ha a teraz Bielikow szukaj klucza. Powodzenia. Dalej kocham Zoję. Czekam na następny i życzę masy weny. :-*
OdpowiedzUsuńWow super rozdział, taki romantyczny... <3 Życzę weny i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJaaakkkk słodko!!!!!!!! Przesładzasz nas <3 Rose naprawdę zbyt przywiązuje się do Zoji.
OdpowiedzUsuń