Po moim załamaniu zniknęły wszelkie objawy.Nasz urlop skończył się pierwszego grudnia gdy Lissa i Christian wrócili z miesiąca miodowego.Po mojej przyjaciółce już wyraźnie było widać że jest w ciąży.Przez to że Lissa miała teraz wolne a ja byłam jej strażniczką znów się do siebie zbliżyłyśmy lecz to nie było to samo co w szkole i podczas ucieczki.Najwidoczniej tylko ja to zauważyłam bo Lissa nadal trajkotała jak w szkole a ja starałam się jej doradzać.W końcu nie wytrzymałam i spytałam ją o sprawę która mnie najbardziej nurtowała.
-Liss czy mogła bym dostać kilka dni wolnych wiem,że miałam miesiąc wolny podczas twojej nieobecności,ale naprawdę potrzebuję wolnego.-powiedziałam patrząc na nią.
-Jasne że tak Rose powiedz tylko kiedy.Coś się stało?-moja przyjaciółka martwiła się o mnie.
-Nie Liss wszystko gra tylko przyjeżdża rodzina Dymitra i chcemy z nimi spędzić z nimi trochę czasu.
-Nie widzę problemu powiedz kiedy?
-Cały tydzień kiedy są święta.-powiedziałam nie patrząc jej w oczy bo to co chciałam jej powiedzieć musiało ją zaboleć.
-Czyli przyjeżdżają na święta?-pokiwałam twierdząco głową-To wspaniale spędzimy je w naprawdę rodzinnym gronie.-Lissa wydawała się taka szczęśliwa.
-Właśnie tu pojawia się problem bo nas nie będzie na święta na Dworze.-powiedziałam ostrożnie.
-Rose jak to was nie będzie w święta na Dworze?-Lissa zrobiła się czerwona na twarzy.
-Abe nas zaprosił i jedziemy do niego na te trzy dni.-powiedziałam i spojrzałam jej w oczy.
-Rose...-powiedziała a jej oczy się zaszkliły.
-Liss uwierz że ja naprawdę bym chciała spędzić z tobą święta,ale Dymitr od tak dawna nie widział się z rodziną nie chcę go od nich odciągać.
-Ale mnie chcesz zostawić samą w święta?-spytała Lissa ze łzami w oczach.
-Teraz to przesadzasz,zjesz kolację wraz z arystokratami czy nas by tam nie było,a w pierwszy dzień świąt pewnie też była byś z arystokracją może w trzeci dzień znalazła byś dla nas chwileczkę.Wybacz Liss ale ja nie chcę żeby tak wyglądały moje święta.-powiedziałam wściekła.
-Dlaczego Rose chcesz mi to zrobić?
-Lissa co zrobić?-byłam wściekła nie na żarty.
-Chcesz mnie tu samą zostawić!-wrzasnęła wściekła.
-Lissa nie będziesz sama.Mówisz to tak jakbyś miała zostać sama na całym Dworze a będziesz miała przy sobie rodziców,Andre,Christiana,Jill i jeszcze wielu innych,a mówisz to tak jakbyś nie spędzała już świat beze mnie.
-O czym ty mówisz?-spytała wściekła.
-A kto w zeszłym roku był tak zapatrzony w Christiana że nie zwracał uwagi na innych?!-ja też byłam już wściekła i nie wytrzymałam.
-Byłam aż tak zajęta Christianem?To nie ja nie mogłam się zdecydować którego faceta wybrać i obie wiemy doskonale że zawsze tak było.-Lissa tymi słowami zadała mi cios po niżej pasa.
-Mam ten urlop czy nie?-spytałam chłodno.
-Oczywiście że masz.-Lissa dopiero teraz zdała sobie sprawę z siły tych słów.-Rose ja nie chciała tego...
-Spokojnie czasem zapominam gdzie moje miejsce.-powiedziałam nie patrząc na nią.
-Rose dobrze wiesz,że ja nie chciałam żeby to tak zabrzmiało.-Lissa starała się załagodzić sytuację,ale ja doskonale rozumiałam to co chciała przekazać.
-Liss obie dobrze wiemy jaka byłam w szkole.Wyluzuj.
-Rose to naprawdę nie miało tak zabrzmieć.
-Rose koniec warty-w tej chwili do pokoju Lissy wszedł mój zamiennik Ted.
-Dobrze dzięki.
-Rose ja naprawdę nie chciałam....-przerwałam jej
-Nie przejmuj się.Wesołych Świtą.-chciałam wyjść,ale zatrzymał mnie jej głos.
-Nie masz już przy mnie służby do świąt?-spytała cały czas podciągając nosem.
-Nie,mam już tylko warty przy wjeździe.-powiedziałam nie odwracając się do niej.
-Wobec tego Wesołych Świąt.-zabrzmiało to tak jakby składała życzenia poddanym a nie przyjaciółce bardzo zabolało.Ruszyłam przybita do domu dziś był czwartek więc Dymitr powinien być już w domu.Byłam w parku gdy podbiegł do mnie Adrian.
-Hej Rose.Co się stało Lissie?-spytał.
-Pokłóciłyśmy się.
-Dzięki wielkie.-powiedział jakby obrażony.
-O co ci chodzi?
-O to że mi nie pomoże przez to.
-W czym jeśli można wiedzieć?
-Przykro mi ale nie mogę ci powiedzieć.-Adrian denerwował mnie bardziej niż zazwyczaj.
-Dobrze wobec tego bardzo cię przepraszam,ale muszę iść do domu.Wesołych Świąt.
-Czyli o to się pokłóciłyście.-stwierdził Adrian.
-O co?
-O święta.
-Tak,pokłóciłyśmy się o to że mnie nie będzie na Dworze.-powiedziałam patrząc na Adriana nic nie mogłam zrozumieć z jego gadaniny ale dobrze kombinował.
-Czyżbyś wybierała się na Syberię z ukochanym Barszczem?-spytał z drwiną.
-Wolę być z Barszczem niż z alkoholikiem i palaczem.-powiedziałam wściekła adrenalina z poprzedniej kłótni jeszcze nie zeszła i wybuchłam.
-Jak ten alkoholik cię kąsał nie miałaś nic przeciwko wprost błagałaś bym to zrobił.-powiedział z triumfem.
-Adrian oboje tego chcieliśmy i to zrobiliśmy nie widzę powodu dla którego cały czas mnie o to męczysz.-powiedziałam i odeszłam już byłam przy budynku gdy ktoś mnie zaczepił.
-Hathaway co u ciebie?-Mason mam nadzieję że chociaż on mnie nie sprowokuje.
-Hej Mas co u ciebie?-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Kto cię tak wkurzył że nawet ten śliczny uśmieszek nie potrafi zakryć tego zdenerwowania?
-Aż tak to widać?-spytałam
-Oczywiście.-powiedział,a ja mu wszystko powiedziałam.-Dziwię się Lissie że tak się zachowała przecież się przyjaźnicie.-Mason przyznał mi rację.
-Wiem,ale to jej decyzja,ja nie chciałam się z nią kłócić.-powiedziałam patrząc na Masona.
-Ja na jej miejscu cieszyłbym się że poprawiasz kontakty z rodzicami.-powiedział z uśmiechem.
-Ja też tak uważam,ale ona nie.-powiedziałam.Staliśmy chwilę w ciszy którą ja przerwałam-Dobra Mason leć do Angeliny bo pewnie umiera z tęsknoty.
-My już nie jesteśmy razem.-powiedział z dziwną miną.
-Jak to ?
-Wolała innego,a ja nie byłem zadowolony z tego związku.-powiedział nie patrząc na mnie.
-Kogo wolała?
-Aarona.-powiedział spokojnie liczyłam na złość,rozdrażnienie,ale zobaczyłam spokój.
-A ty masz kogoś?-spytałam.
-To skomplikowane.-powiedział,ale widziałam że jest w kimś zakochany.
-No to która ma tego farta i jest twoją?-spytałam.
-Mia.
-Mia?-nie mogłam uwierzyć w jego słowa.
-No co jest przecież fajna.-starał się bronić.
-Dobra wierzę.Mason wybacz ale ja muszę lecieć do domu.Wesołych Świąt.
-Leć Rose. Wesołych Świąt.-powiedział zanim zniknęłam weszłam do ciepłego mieszkania.Poczułam śliczny zapach i wiedziałam że obiad będzie za chwilę.
-Co dziś na obiad Towarzyszu?-spytałam wchodząc do kuchni-Wiki gdzie Dymitr?-zobaczyłam Wiki stojącą nad patelnią.
-Kazał mi podpiec cebulkę a sam gdzieś zniknął i kazał ci powiedzieć że niedługo wróci.
-Nie mówił nic więcej?
-Yyy...powiedział jeszcze że powinnaś wiedzieć gdzie jedzie.-Wiki skupiła się na patelni a ja zaczęłam się zastanawiać gdzie on się wybrał.
-Wiem gdzie jest!!-wykrzyknęłam
-Gdzie?-spytała Wiktoria
-Pojechał do mojego ojca.
-Po co?
-Dymitr i ja będziemy mieli uszyte stroje na ślub.-powiedziałam nakrywając do stołu.
-Cały czas nie mogę uwierzyć że Żmij to twój ojciec.-powiedziała Wiktoria z dziwną miną.
-Ja do końca w to też nie mogę uwierzyć.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj dwa dość długie.Mam prośbę byście zostawiali pod tym i pod poprzednim rozdziałem komentarze bo jeśli nadal będą komentować dwie lub trzy osoby to zacznę się zastanawiać na zawieszeniem bloga bo taki blog nie ma sensu.
Zapraszam pojawiła się nawa ankieta.
Czemu nie ma.
OdpowiedzUsuńNie widzę wtedy by ktoś komentował więcej więc uważam że tylko te dwie osoby to czytają,a dla mnie to nie ma sensu. I jeśli ktoś myśli że komentarze mnie męczą czy nie podtrzymują na duchu to się myli bo właśnie dzięki temu mam ochotę pisać
UsuńJa co dam zawieszenie... Nie przeżyłabyś długo gdybyś zawiesiła bloga... 😚😚
OdpowiedzUsuńLissa! No i dlaczego się pokłóciłyście? Eh... Dziewczyny xD
Dymitr wracaj!!!
Wika... Przyzwyczaisz się do Abe'a 😉😉
Pozdrawiam. Czekam
Najpierw ich kłócisz, apotem chcesz zawieszać. W sumie dobrze,że z z Masonem się nie pokłóciła. I gdzie jej wsparcie, gdy go najbardziej potrzebuje. I Iwaszkow. Lepiej niech się nie odzywa, jak nie ma nic mądrego do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńI nie warz mi się zawieszać? Ja tego nie przeżyję. Ludzie komentujcie. Pozdrawiam i życzę weny. :-********
Rozdział świetny, ale błagam nie zawieszaj bloga. Na pewno jest multum osób, które go czytają tylko po prostu nie komentują, nwm dlaczego. Ja staram się od czasu do czasu coś napisać, ale nie zawsze mam czas lub po prostu wena nie dopisuje. Pozdrawiam i życzę weny :* :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za komentarze i zapewniam jeszcze raz że komentarz typu "fajny rozdział " jest mile widziany ponieważ wiem że komuś się to podoba
OdpowiedzUsuńHejo, hej tu ~Zmey~ ! XD Dobra, koniec żartów ! XD Blog jest zarąbisty i nie waż się go zawieszać ! Przepraszam, że nie komentowałam ostatnio, ale tak jak już pisałam na blogu Karingi, w poniedziałek, wtorek oraz środę czekają mnie egzaminy gimnazjalne i nie miałam głowy do wstawania komentarzy... Przepraszam i obiecuje, że po egzaminach się poprawię ! ;) Ps. Rozdział MEGA ! Lissa wkurzyła mnie na maksa swoim zachowaniem ! :/ Teraz zachowuje się jak prawdziwa królewna... :/ Powinna bardzo mocno przeprosić Rose, po tym jak ją potraktowała !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~Zmey~
Fajny rozdzial ola
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńDymitr, tylko wróć zdrowy. Proszę.
OdpowiedzUsuń