Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

środa, 18 maja 2016

Rozdział 134

Ostatnie dni były dla mnie bardzo przyjemne,wraz z Dymitrem nie wychodziliśmy z domu kiedy nie było to konieczne.Wspominaliśmy  czasy w Akademii.Niestety dziś jedziemy do Abe'a.Jestem ciekawa co znów mój kochany ojczulek wymyślił.
-Roza nie jesteś sama w tym domu.-usłyszałam głos Dymitra i mimowolnie spojrzałam na zegarek.No tak siedzę w łazience od godziny.
-Już cię wpuszczam Towarzyszu.-powiedziałam poprawiając ostatni raz włosy.-Widzisz już łazienka wolna.
-Wiesz,że przez ciebie się późnimy?-spytał Dymitr wyglądając z łazienki.
-Przeminie?!-spytałam oburzona.
-No a przez kogo?
-Przez ciebie Dymitr to ty trzymałeś mnie tak długo w łóżku i nie pozwalałeś wyjść.-powiedziałam oburzona chodź w głębi duszy byłam szczęśliwa jak nigdy że wszystko się tak układa.
-Teraz to już ściemniasz kochanie.-powiedział całując mnie w głowę.-Sama byłaś dość chętna żeby zostać w łóżku.
-A ty zamiast mnie wygonić z łóżka całowałeś.-powiedziałam odwracając się do ukochanego.
-Roza co ja poradzę,że jesteś taka piękna i serce boli jak trzeba cię wygonić z łóżka.-powiedziała to z tak udawaną skruchą,że prawie mu uwierzyłam.
-Dobra dobra.Gotowy?-spytałam zakładając żakiet.
-Ja tak,ale widzę że ty jeszcze nie.-powiedział a ja mimowolnie spojrzałam w lustro miałam na sobie czarne rurki białą koszulkę na ramiączkach i granatowy żakiet.Buty! Wzięłam szybko moje czarne szpilki i ruszyłam do wyjścia.
-Idziesz?-spytałam Dymitra chwytając płaszcz.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet.-usłyszałam jak mruknął pod nosem.
-Nie musisz.-uśmiechnęłam się do niego zakładając drugiego buta.
-Jak to możliwe że wy wszystko słyszycie?-spytał Dymitr chwytając mnie za rękę.Wychodziliśmy właśnie na zewnątrz.Był początek kwietnia i słońce przyjemnie przygrzewało może jeszcze to nie było lato,ale już czuć było zbliżające się ocieplenie.
-To taka dodatkowa super moc kobiet.-powiedziałam całując go w policzek.
-Trochę straszna.-powiedział ściskając moją rękę.Szyliśmy w kierunku garaży gdy podbiegł do nas Mason.
-Słyszeliście?-spytał sapiąc musiał już dość długo biec.
-O czym?-spojrzałam na niego zmartwiona.
-Naprawdę nic nie wiecie?! Gdzieście byli przez ostatnie dwa dni?-spytał a ja na samą myśl się uśmiechnęłam.
-Byliśmy w domu,Dymitr przypomniał sobie wszystko i zrobiłam mu mały test czy aby na pewno pamięta wszyściutko.-poczułam na sobie karcące spojrzenie Dymitra i mocny uścisk mojej dłoni.
-Adrian i Eddy wydostali Sydney z ośrodka redukcyjnego i co najlepsze Eddy wrócił na Dwór,a z tego co jak na razie wiadomo Adrian i Sydney właśnie uciekając z Las Vegas po swoi ślubie.
-Czekaj jakim ślubie?-spytałam zszokowana.
-Adrian myśli że dzięki temu Sydney dostanie azyl na Dworze i alchemicy nie będą jej ścigać.-Mason już oddychał normalnie i mówił wyraźnie.
-Ale przecież tak to nie działa.-powiedziałam patrząc na Dymitra nic nie rozumiejąc.
-Tak,ale najprawdopodobniej dostaną azyl bo przecież Sydney i Adrian to dobrzy znajomi królowej.-powiedział Mason.
-Czyli niedługo będziemy mieli na głowie alchemików? -spytałam obu mężczyzn.
-Najprawdopodobniej.-odpowiedział mi Dymitr.
-To jest niesamowite przecież nasze rasy nie wiążą się z sobą od wieluset lat.-Mason wydał się zamyślony.
-No to jest niesamowite.-zgodziłam się z Masonem.
-Dobra ja was nie zatrzymuję .Pa.
-Pa.-powiedzieliśmy jednocześnie z Dymitrem i ruszyliśmy w stronę garaży.
-To niesamowite przecież nic nie wskazywało na to że oni razem.-powiedziałam zapinając pas.
-Nie mogę w to uwierzyć że ktoś tak poukładany jak Sydney jest z kimś tak nierozsądnym jak Adrian.-powiedział Dymitr włączając silnik.
-Adrian tylko wydaje się nieodpowiedzialny tak naprawdę w głębi duszy potrafi myśleć o kimś innym,a nie tylko o sobie.Naprawdę.
-Roza gdybym cię nie znał pomyślałbym że go bronisz.-powiedział Dymitr nie patrząc na mnie.
-Może i trochę go bronię,ale uwierz Dymitr że on naprawdę ma przebłyski odpowiedzialności,może to Sydney go do końca otworzy i będzie ponosił odpowiedzialność  za swoje czyny.-cały czas zastanawiałam się dlaczego ja go bronię.Po chwili sobie przypomniałam bo wiedziałam że stać go na wiele.
-Może masz rację.-uciął temat Dymitr.
-Towarzyszu czy mi się wydaje czy ty jesteś zazdrosny?-spytałam dotykając jego ręki.
-Wydaje ci się.-powiedział krótko.
-Kochanie tylko ciebie jedynego kocham i nic tego nie zmieni.-powiedziałam całując go w policzek.
-Czy możemy po prostu zakończyć ten temat?-spytał.
-Jasne.-powiedziałam.Po chwili wszystko wróciło do normy,a my zajechaliśmy pod domu moich rodziców i maiłam inne zmartwienia na głowie niż Adrian.

4 komentarze:

  1. No no.... I tak oto powstał Sydrian 😁
    A Romitri.. Mmm... Im to dobrze. Całe dnie w łóżku!
    A Dymitr... Dziewczyny i kobiety po prostu tak umieją. To instynkt 😉
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślub Sydney i Adriana w Las Vegas. Genialne. No to teraz do Abe'a. Dymitr, ty zazdrośniku, Awwww.... Kocham ich. Czekam na następny i życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Sydney i Adrian ! <3 Nasz Towarzysz zazdrosny. XD Super rozdział, czekam na następny ! :)
    ~Zmey~

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo...
    Bedzie ślub!
    Dymitr,nie bądz taki zazdrosny!
    Przecież rose tylko ciebie kocha.

    OdpowiedzUsuń