Nareszcie nadszedł poniedziałek.Zdziwieni? Tak ja Rose Hathaway cieszę się z tego że wracam do pracy.Po pierwsze mam dość siedzenia bezczynnie w domu,a po drugie chcę poznać Kate i Lucasa i po trzecie jestem ciekawa jak potoczą się losy Adriana i Sydney.Nie zrozumcie mnie źle kocham Dymitra i jestem w stanie z nim wytrzymać całą wieczność,ale nie po to byłam szkolona żeby teraz siedzieć w domu.Właśnie weszłam do pałacu i stwierdziłam że będę szukać mojej podopiecznej u niej w sypialni.Zapukałam i weszłam.Zobaczyłam Lissę ubraną w luźną czerwoną sukienkę do kolan,schylała się po coś lub do kogoś.
-Hej Liss.-powiedziałam cicho.
-Rose.-podeszła do mnie i mocno mnie uściskała.
-Pokaż tą dwójkę.-powiedziałam patrząc na nią z uśmiechem.
-Chodź są wspaniali.-widziałam jaka jest szczęśliwa więc szybko poszłam za nią.Weszłyśmy do pokoju obok i zobaczyłam dwa łóżeczka:jedno niebieskie,a drugie różowe.Najpierw podeszłyśmy do różowego.
-Rose poznaj Kate.-powiedziała dumnie Lissa.Spojrzałam na małe zawiniątko w jej rękach,mała była śliczna jej oczy były błękitne jak oczy Ozery jej małe ustka były ułożone były w piękny bezzębny uśmiech.Patrzyłam na Kate z zazdrością,poczułam po raz kolejny to okropne uczucie pustki w sercu i myśl że zawiodłam Dymitra,siebie i wszystkich którzy wiedzieli o naszym dziecku.Lissa podeszła do mnie bliżej i wręczyła mi Kate na ręce,na początku trochę nie wiedziałam co z nią zrobić,ale gdy poczułam że to dziwne uczycie pustki znika zrozumiałam że wystarczy ją lekko kołysać.W czasie gdy ja roztrząsałam swoje problemy emocjonalne Lissa podeszła do drugiego łóżeczka.Wyciągnęła z niego Lucasa który widać było gołym okiem że jest większy od swojej siostry.Lucas miał oczy takie same jak Lissa,ale podobny był bardziej do Christiana,Kate za to była wymieszana widziałam w niej cechy Lissy ale również Christiana.
-Wiesz co Liss muszę ci powiedzieć że masz słodkie i ciche dzieci.-powiedziałam gdy szłyśmy na salę tronową.Lissa roześmiała się.
-Rose one tak tylko teraz w nocy dają prawdziwy koncert i to jedno po drugim czasem z Christianem nie wiemy jak się do nich zabrać,ale i tak je kocham.-powiedziała a łza w jej oku tylko to potwierdziła.
-Liss nie płacz.-pogłaskałam ją po ramieniu w geście pocieszenia.
-Już dobrze.-powiedziała ocierając łzę.-Czas wziąć się za alchemików.-powiedziała pewnie.
-To co idziemy?-spytałam.
-Jasne.
Ruszyłyśmy do drzwi,wchodząc do sali zobaczyłam troje ludzi był to ojciec Sydney,jej siostra Zoey i Stanon.Weszłam dumnie za Lissą.
-Witam państwa,rozumiem że pani Sage i lorda Iwaszkowa ?-drugą część zdania Lissy skierowana była do strażnika.
-Królowo wiemy jedynie że niedługo się pojawią.-Eddy ukłonił się dwornie przed Lissą.
-Rozumiem,jakbyś mógł się dowiedzieć czegoś więcej była bym szczęśliwa strażniku Castile.-Lissa posłała Eddemu jeden z najładniejszych uśmiechów.
-Oczywiście królowo.-powiedział Eddy wychodząc.
-Dobrze a teraz chciałabym zadać państwu jedno pytanie.-Lissa spojrzała na alchemików.
-Tak królowo?-spytała Stanon,to ona tu dowodziła więc to ona będzie rozmawiać z królową
-Chciałabym poznać powód państw przyjazdu .-powiedziała Lissa grzecznie.
-Królowa się pyta o nasz powód przyjazdu?!Przyjechaliśmy po to by zabrać i ukarać moją córkę która nie potrafi trzymać się zasad.-Jared nie wytrzymał i podszedł bliżej Lissy,nie wiedziałam co chce zrobić więc stanęłam między nimi.
-Przepraszam panie Sage,ale najpierw chcę usłyszeć zeznania pańskiej córki i lorda Iwaszkowa.-powiedziała Lissa wychylając się zza mnie.
-Ale ona nie ma nic do gadania!!!-krzyknął Sage.
-Niech pan wybaczy,ale z tego co pamiętam pańska córka jest pełnoletnia.-wtrąciłam.
-Tak,ale przez tą Hathaway stała się niepoprawna,zawsze słuchała poleceń zwierzchników ale od pewnego czasu nie słucha nikogo.-śmieszna sytuacja bo właśnie wygarnął mi to prosto w twarz.
-Pewnie chętnie by pan pogadał z tą Hathaway? -spytałam zadziornie.
-Nawet pani nie wie jak bardzo.-powiedział ze złośliwym uśmiechem.
-W takim razie witam nazywam się Rose Hathaway.-powiedziałam wyciągając dłoń w jego stronę.
-Pani żartuje?-spytał zbity z tropu.
-Ależ skąd jestem w tej chwili śmiertelnie poważna i coś panu powiem.Sydney nareszcie działa według własnego serca i jestem z niej dumna.
-Jak śmiesz?-spytał oburzony.
-Po pierwsze dla pana jestem strażniczką ja nie mówię do pana na ty,a po drugie Sydney to moja przyjaciółka i nie pozwolę panu jej obrażać.
-Właśnie dlatego wysłałem ją do ośrodka reedukacyjnego po to by się odcięła do pani.
-Od strażniczki- powprawiam go wściekła .-Ale Sydney o zdanie nikt nie pytał,prawda?
-Ona nie jest osobą poczytalną.-zaczął się bronić.
-Bo co,zadaje się ze mną i jest osobą niepoczytalną?-spytałam i parsknęłam śmiechem.-Nie no naprawdę pana uwaga mnie powaliła,wydaje mi się że kiedyś usłyszałam że alchemicy są tolerancyjni,czy to prawda?
-Oczywiście.-powiedział dumnie.
-Właśnie pan pokazuje jaki jest tolerancyjny względem męża własnej córki.
-Oni nie są małżeństwem.
-Są-odezwała się Lissa która zasiadła na tronie.-Mam dokumenty potwierdzające to iż są małżeństwem.
-Proszę mi to pokazać.-powiedział Jared podchodząc do Lissy.-Nie wierzę co za głupia dziewucha.
-Królowo panna Sage i lord Iwaszkow będą za pięć minut.-powiedział jeden ze strażników.
-Doskonale.
Ohoho! Teraz to będzie Afera! 😂😂 Chciałabym zobaczyć minę ojca Sydney jak ogarnął, że to Rose. 😂😂😂
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i życzę weny!
Dawaj Rose ! Przywal mu w zęby ! Niech się przekona kto lepiej dba o Sydney ! Adrian ją kocha i jest 100000000000000 razy lepszy, niż każdy inny potencjalny kandydat na jej męża ! Super rozdział ! Nie mogę się doczekać ich wejścia... :D
OdpowiedzUsuń~Zmey~
To się na robiło. Rose jak zwykle staje w obronie tych, których kocha. Jest cudowna. A ten Jeremi jest fatalnym ojcem.
OdpowiedzUsuńA to niespodzianka. To sama Rose Hathaway! Kto by się tego spodziewał, że w obronie królowej, stanie jej staniczka?! No popatrz.
Tak oni są małżeństwem. Juz tego nie odwrócisz. I Sydney raz na zawsze może zostawić Alchemików i zostać mamą małych dampirzątęk, o połowie cech Iwaszkowa. Powodzenia.
czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖