Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 142

Do sali weszła Sydney ubrana w długą białą suknie i o dziwo niebieskie szpilki,Adrian ubrany był w czarny garnitur. Oboje byli lekko podenrwowani,ale szli pewnie.Sydney zatrzymała się gwałtownie gdy zobaczyła swojego ojca i siostrę.
-Co wy tu robicie?-spytała patrząc to na ojca to na siostrę.
-Przejechaliśmy ci pomóc.-powiedziała Zoey.
-Ale mi nie trzeba pomagać.-powiedziała chwytających Adriana za rękę.
-Sydney możesz jeszcze uratować swoją duszę.-ojciec Sydney podszedł niepewnie,ale nie na tyle blisko by ani Sydney ani Adriag go dotknęli.
-Witajcie miło was widzieć.-wtrąciła Lissa.
-Witaj królowo.-Sydney i Andian pokłonili się przed Lissą.
-Sydney wystarczy że wrócisz do ośrodka i wszystko będzie dobrze.-Zoey spojrzała na ojca z przerażeniem wydaje mi się że coś w nim pękło.
-Tato,ale ja już wybrałam swoją drogę.-Sydney patrzyła twordo w oczy ojcu.
-Sydney a ja popłakałem w tobie takie nadzieje.
-Królowo proszę o azyl polityczny dla mojej żony.-Adrian ignorował spowa Jareda i skupił się na Lissie.
-Chciałabym najpierw zobaczyć dowód dzięki któremu będę miała pewność że Sydney to twoja żona. -widziałam że Lissie jest ciężko chciała im pomóc ale musiała zachowywać się królowa.
-Oczywiście. Proszę bardzo.-Adrian podał Lissie plik dokumentów.-A tu dla państwa kopie.-uśmiechnął się do alchemików i podał im jakieś kartki.Alchemicey przyjeli kartki i zaczeli czytać,ja stałam za Lissą więc mogłam czytać nie przeszkadzając zbytnio nikomu.Faktycznie na kartkach było napisane dość rzeczowo że od wczoraj Sydney oficjalnie jest żoną Adriana.
-Sydney Katharine Sage jak mogłaś?!-ojciec Sydney wydawał się wściekły.
-Sydney Katharine Sage-Iwaszkow tato.-poprawiła go Sydney.
-Iwaszkow?!
-No po mężu.-powiedział dumnie Sydney.
-Królowo chyba nie dopuścisz do tego zwiazku?-spytała Stanon,odezwała się po raz pierwszy od kiedy weszli Sydney i Adrian.
-Moim zadaniem jest uszczęśliwia mój lud i właśnie to mam zamiar zrobić.-odpowiedziała dumnie Lissa.
-Nie możesz.-ojciec Sydney spojrzał na Lissę złowrogo.
-Ależ mogę.-powiedziała dumnie patrząc na alchemików.-Sydney mam pytanie. Czy ty tego chcesz?
-Tak królowo.-Sydney odpowiedziała pewnie.
-Nie możesz królowo tego zrobić! -krzykneli na raz alchemicy.
-Ja podejmuje decyzje nie państwo.-Lissa nie lubiła używać swojej władzy ale czasem musi.
-Królowo...-Jared próbował coś powiedzieć.
-Decyzja została podjęta,zapraszam za mną.-powiedziała Lissa wstając z tronu,zauważyłam że się zachwiała więc ją lekko podtrzymałam
-Liss dobrze się czujesz?-spytałam.
-Zrobiło mi się trochę słabo pewnie to dlatego że kilka dni temu urodziłam.
-Dobrze ale Liss jak się gorzej poczujesz to mów.
-Dobrze.
Ruszyliśmy do hotelu dla gości i Sydney i Adrian się zameldowali,a ja doprowadziłam Lissę do domu

5 komentarzy:

  1. Cudowne. Ach te przesądy alchemików.Uratować swoją duszę😂😂😂😂😂 ja padam. Genialne. Lissa jest bardzo mądra i dobrą królową. Czekam na więcej. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. A niech się ten Jared wypcha ! Dawaj Sydney, walcz o swoje szczęście z Adrianem ! :) Lissa wszystko okey ? Rose dbaj o nią ! Czekam na następny ! :)
    ~Zmey~

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuuuper rozdział, oby tak dalej :* Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mianowałam Cię do mojego LBA!
    Tutaj masz linka do pytań (są na samym dole)
    http://dalsze-losy-clary-jace.blogspot.com/2016/05/lba.html

    OdpowiedzUsuń