Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 150

Dni mijały w podobnym rytmie. Poranna służba przy Lissie, wizyta w willi ojca, nauka tańca pod okiem Jo. I tak od trzech tygodni. Wraz z Dymitrem jesteśmy już zmęczeni powtarzaniem cały czas tego samego, ale Jo stwierdziła że popełniamy ciągle jakieś malutkie błędy, które koniecznie trzeba poprawić. Polubiłam Jo po mimo tego że na początku podrywała Dymitra teraz jest całkiem fajna. Właśnie kończymy dzisiejszą naukę tańca, gdy usłyszałam swój telefon.
-Przepraszam to może być coś ważnego.-spojrzałam przepraszająco na Jo, która wyłączała muzykę.
-Już dobrze obierz.-powiedziała z udawaną złością.
-Tak słucham?-odebrałam szybko nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Hej Rose czy możesz wpaść do mnie?-usłyszałam w słuchawce głos Lissy.
-Liss wszystko gra?-spytałam zaniepokojona.
-Nie wszystko gra, ale chciałabym z tobą i Dymitrem porozmawiać.
-Dobrze, ale to dopiero za dwie godzinki.
-Dlaczego?
-Bo teraz jesteśmy u mojego ojca.
-Po co?
-Uczymy się tańczyć pierwszy taniec.-powieszałam lekko zmieszana.
-Czego się uczycie?-Lissa wydała się zszokowana.
-Bardzo śmieszne. Nie chcemy się na ślubie ośmieszyć i dlatego uczymy się tańczyć.-powiedziała zażenowana tą rozmową.
-Tego się o tobie nie spodziewałam Rose.-powiedziała Lissa śmiejąc się głośno do słuchawki.
-Liss czy coś poważnego bo jak chcesz to my dojedziemy w ciągu trzydziestu minut.-postanowiłam zmienić temat. Niech się już tak  nie śmieje.
-Nie znaczy dla was jest to całkiem ważne, ale nie musicie się śpieszyć. Możemy się umówić że jak będziecie blisko Dworu to do mnie zadzwonisz.
-Dobrze niech ci będzie Liss. To ja kończę i postaram się jak najszybciej tu wszystko skończyć.
-Rose nie śpiesz się.
-Pa Liss.
-Pa Rose. Nie śpiesz się.-powiedziała rozłączając się.
-Coś ważnego?-spytała Jo.
-Nie tylko moja przyjaciółka chciała wpaść. Dymitr jak będziemy wracać to musimy do niej na chwilę wstąpić.-spojrzałam znacząco na Dymitra. Kiwnął głową że rozumie.
-Dobrze w takim razie jeszcze raz. Dymitr przed tym jak będziesz chciał wykonać obrót....-przestałam słuchać słów które nie były skierowane do mnie. W końcu udało nam się skończyć. Moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa po trzech godzinach tańca i połowy dnia stania. Marzyłam o łóżku, ale musieliśmy udać się jeszcze do Lissy. Martwiłam się o co może chodzić mojej przyjaciółce. Może duch ją dopadł, a żebym się nie martwiła powiedziała że bardziej chodzi o nas?
-Jak się czujesz?-z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Dymitra.
-Dobrze, a czemu pytasz?-spojrzałam na niego marszcząc brwi.
-Bo wiesz siedzisz jakaś przygnębiona.
-Martwię się o Lissę.-powiedziałam krótko.
-A co ci powiedziała?
-Że chce nam coś ważnego powiedzieć.
-Czyli to nie musi dotyczyć jej stanu psychicznego.-starał się i to było słodkie.
-Może nie musi, ale Dymitr ja mogłam od niej zabierać ten mrok gdyby nasza więź cały czas istniała, a teraz....-nie dokończyłam.
-Roza czy ty się obwiniasz o to że między wami nie ma już więzi?-Dymitr po mimo tego że prowadził spojrzał na mnie.
-Tak.-powiedziałam patrząc w okno.
-Kotku ty nic na to nie poradzisz że tak się stało...przecież ty ją wtedy uratowałaś od śmierci...
-Wiem, ale gdybym zareagowała może Tasza postrzeliła by mnie gdzie indziej i nie doznałabym tak poważnych uszkodzeń, może dzięki temu nasza więź istniała by dalej i mogłabym zabierać od niej mrok.
-Rose mrok na ciebie źle wpływał.-Dymitr podniósł głos co rzadko mu się zdarzało.
-Ale przynajmniej Lissa była bezpieczna.-powiedziałam szybko.
-Rose ty może tego nie widziałaś, ale ja widziałem jak mrok cię powoli zabierał. Wtedy gdy biłaś Jessego to nie byłaś ty, tamta osoba była tylko cieniem mojej Rozy.-głos Dymitra był napięty i drżał jak nigdy.
-Dymitr, ale Lissa była bezpieczna.
-Cholera Rose nie rozumiesz że mrok cię zabijał?!-Dymitr stanął na poboczu i wrzasnął na mnie.
-Wiesz wiedziałam to, ale byłam w stanie ponieść takie ryzyko.-łzy stanęły mi w oczach.
-Zrozum że oni czasem nie są najważniejsi!-warknął Dymitr siedzieliśmy chwilę w ciszy. Każde pogrążyło się we własnych myślach.
-Przepraszam.-mruknęłam po chwili.
-Za co?-spytał.
-Za to że nigdy o tym tak nie pomyślałam.-spojrzałam na niego. Nie gniewał się na mnie był po prostu smutny.
-Nie przepraszaj Roza.-powiedział i pocałował mnie w usta. Po chwili się od siebie odsunęliśmy i ruszyliśmy na Dwór. 

3 komentarze:

  1. Zgadzam się z Dymitrem.... Rose!!! Ogarnij się! Lissie nic nie jest, a ty skup się błagam na sobie. No możesz oddać jej uwagę podczas służby, ale pamiętaj też o Dymitrze w tej kwestii. Zakładam, że bardzo lubi, gdy poświęcasz mu swój czas i uwagę <3
    Super rozdział, ale nadal nie podoba mi się Jo...
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie. Lissa jest silna i da sobie radę. Nie obwiniaj się za to, co jest normalne. Pomyśl o Dymitrze. On by cierpiał gdyby cię stracił. Po za tym, nie ma co płakać nad rozlanym mlekien. Ciesz się z tego co masz. Czekam na następny. 💖💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Rose,poraz ktoryś tam musze przyznać dimce racje.
    Jeśli by cie zabrakło to Lissa by cierpiała po stracie najlepszej przyjaciołki i niezastąpionej strażniczki.
    Ciekawe o co chodzi Lissie.
    Pozdrawiam i życze kubła weny.

    OdpowiedzUsuń