Przyszedł czas na nas pierwszy taniec. Poszliśmy na środek
Sali. Dymitr chwycił mnie w ramiona i odczekał aż muzyka zacznie grać i
prowadził mnie w rytm muzyki. Oddałam mu pełną kontrolę nad naszym tańcem. Gdy
skończyliśmy usłyszeliśmy gromkie brawa. Dymitr spojrzał na mnie i uśmiechnął
się promiennie. Gdy tylko oklaski ucichły usłyszeliśmy ‘’GORZKO’’, Dymitr
wzruszył ramionami i chwycił mnie w tali przyciągając do siebie. Po chwili
poczułam usta na swoich wagach, Dymitr podczas pocałunku oblizał moją wargę, a
ja tylko rozchyliłam usta. Nasze języki ocierały się o siebie, Dymitr nie
całował mnie tak jeszcze w miejscu publicznym. Po chwili odsunął się ode mnie ciężko dysząc, ja
również dyszałam ociężale. Wszyscy bili głośnie brawa i gwizdali. Po chwili wesele
rozkręciło się samo, właśnie tańczyłam z Eddy’m kiedy podeszła do nas Jo.
-Rose jest mała sprawa.-zaczęła, a ja na nią spojrzałam.
-O co chodzi?-spytałam.
-Przyszedł jakiś facet i mówi, że jest ojcem
Dymitra.-spojrzałam na tłum bawiący się w najlepsze.
-Pójdę poszukać Dymitra.-szepnął mi do ucha Eddy.
-Dzięki.-spojrzałam na niego z wdzięcznością, a do Jo.-Już
idę.
Zaczęłam się przeciskać przez tłum i już po chwili byłam na
cichym korytarzu. Szłam w stronę głównego wejścia gdy usłyszałam, że ktoś za mną
biegnie. Obróciłam się i zobaczyłam męża.
-Gotowy?-spytałam łapiąc go za rękę.
-Chyba tak.-powiedział stając w miejscu.
-No to chodź.-powiedziałam z uśmiechem. Ruszyliśmy do drzwi
głównych. Zauważyłam wysokiego mężczyznę-moroja-o brązowych włosach, barwą
przypominającą kolor włosów mojego męża. Miał mocno zarysowane kości
policzkowe. Był przystojny. Gdy tylko nas zobaczył uśmiechnął się promiennie
ukazując kły.
-Synu.-otworzył ramiona w geście powitania, a Dymitr
zatrzymał się gwałtownie. Gdyby spojrzenie mogło zabić ojciec Dymitra leżałby
martwy.-Nie przywitasz się z ojcem?-spytał patrząc na Dymitra.
-Witam Lorda.-wciął krótko Dymitr.
-Dimka, tak dawno nie widziałeś papy i się nie przywitasz?
-Nie będę witał kogoś kto bije moją matkę.-warknął Dymitr
-Dimka powinieneś wiedzieć, że kobiecie się czasem
zależy.-uśmiechnął się do mnie.-Sam się niedługo przekonasz.
-Nie jestem taki gnojem jak ty!-Dymitr coraz bardziej się
denerwował. Chwyciłam Dymitra za rękę.
-Synu wyrażaj się.-ostrzegł, a po chwili dodał.-Gdzie moje
maniery? Randall Iwaszkow.
-Rose Hathaway-Bielikow.-podałam mu dłoń, a Dymitr chwycił
mnie mocniej za drugą.
-O jak miło poznać, wiele o tobie słyszałem.-pocałował
wierzch mojej dłoni.
-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy.-odparłam lekko
zmieszana.
-Oczywiście.-odparł uśmiechając się obrzydliwie.
-Dobrze, czegoś jeszcze od nas chcesz?-spytał Dymitr tuląc mnie do siebie.
-Dimka, Rose nie wypada uciekać z własnego wesela.-Wiki szła
korytarzem w naszą stronę.
-Czyżby to była Wiktoria?-spytał Randall.
-Dzień Dobry.-powiedziała Wiki podchodząc do nas
niepewnie.-Tak jestem Wiktoria, skąd pan wie?
-Papa powinien wiedzieć jak jego dzieci mają na
imię.-powiedział dumnie Randall. Wiki stała oniemiała.
-To niemożliwe.-wydusiła.
-A jednak.-uśmiech nie schodził mu z ust.
Usłyszałam tupot małych nóżek. Po chwili wpadała na mnie
Zoja cała zapłakana. Ubrana w turkusową sukienkę i pasujące do niej buciki.
Nawet nią zajął się fryzjer i teraz miała słodkie loczki na głowie.
-Co się stało skarbie?-spytałam podnosząc małą.
-Osia mnie goniła.-powiedziała przytulając się do mnie
mocniej.
-Ale cię nie ugryzła?-spytałam patrząc na Dymitra. Uśmiechał
się widząc tą scenę.
-Nie, ale mnie goniła.-powiedziała, cały czas we mnie
wtulona.
-Najważniejsze, że cię nie użądliła.
-Czy to wasza córka?-spytał Randall.
-Nie, to jest Zo….-zaczął Dymitr, ale Zoja chciała sama o
sobie powiedzieć.
-Jestem Zoja Bielikow i mam cztery lata.-powiedziała dumnie.
-A jak ma na imię twoja mama?-spytał Randall.
-Karolina i mam starszego brata Pawkę.-uśmiech Zoji tylko
się powiększył. Usłyszałam, że ktoś się zbliża. Po chwili cała rodzina Bielkowów
stała na korytarzu. Gdy tylko Olena zobaczyła
kto jest naszym gościem zatrzymała się gwałtownie i przeklęła po
rosyjsku.
-Co ty tu robisz?-spytała Olena przez zaciśnięte zęby.
-Jak to co robię? Przyjechałem na ślub syna.-Randall zaśmiał
się głośno.
-Nikt cię tu nie zapraszał.-powiedział Dymitr zasłaniając
matkę własnym ciałem.
-Dlaczego jesteś taki niemiły synu? Matka cię nie wychowała?
Pasa nie poczułeś na dupie?!-Randall patrzył na Dymitra z udawanym bólem i
złością.
-Wujek Rand?!-spojrzałam w stronę głosu i odkryłam, że w
drzwiach stoi Adrian z Declanem na rękach.
-Adrian?!-Randall podszedł do Adriana i go uściskał.-Miło
cię widzieć bratanku. Widzę, że tworzysz już własny klan.
-Ciebie również wuju. I tak to jest mój syn.-powiedział
Adrian z lekko zbolałą miną.
-Dobrze, wystarczy już tych ckliwych pobudek. Tam są
drzwi.-już dawno Dymitr nie był tak wściekły, chwycił ojca za ramię i
wyprowadził Randalla za drzwi. Po chwili wrócił do nas i poprawił krawat.
-Chwile Bielikow czy ty właśnie nazwałeś mojego wuja
ojcem?!-Adriana był wstrząśnięty.
-Tak to jest mój ojciec.-powiedział smutno Dymitr.
-O cholera! Jesteś moim kuzynem.-Adrian patrzył zaszokowany
na Dymitra.
-Na to wychodzi.-odparł spokojnie mój mąż. Ruszyliśmy
sportem na salę. Chwyciłam Dymitra za rękę i spojrzałam na niego. Wydawał się
przygnębiony.
-Towarzyszu nie martw się, dziś masz się bawić.
-Roza zrozum, że nie było go przez ponad dziesięć lat, a teraz
chce zgrywać troskliwego tatusia.-powiedział Dymitr, widziałam, że ciężko mu
panować nad sobą.
-Rozumiem, ale teraz o tym nie myśl.
-A wiesz co jest najgorsze? On przyjechał tu tylko po to by
się napi…-nie chciałam dłużej słuchać. Pocałowałam go. Był wściekły więc
pocałunek był lekko brutalny i namiętny. Po chwili oderwaliśmy się od siebie
słysząc głośnie brawa. Dymitr spojrzał na mnie z uśmiechem już nie był zły, a
jego dobry humor powrócił. Co mnie bardzo ucieszyło.
Troskliwy tatuś...szkoda mi Bielikowów, nikt nie chciałby takiego ojca. Dymitr i jego siostry zasługują na kogoś lepszego. Olena też zasługuje na lepszego ojca swoich dzieci. A dzieci ma wspaniałe, choć z ojca przykładu na szczęście nie brali. Jakbym była na miejscu Dimki odrazu bym go wywaliła z wesela ;) brawo Dymitr za opanowanie! Rozdział ciekawy...wesele bez skandalu rodzinnego chyba nie istnieje :D Pozdrawiam i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńPowiem tak ... bosko, ale jak ojciec Dymitra mógł tak zrobić. Nie rozumiem tego. Dymitr jak się denerwuje jest po prostu boski💋❤ Zoja jest po prostu cudowna. Taka mala kochana. Czekam na kolejny, ale ten był świetny
OdpowiedzUsuńTatus sie zjawil. Niech go szlag trafi :-) Taka cholera nie powinna nawet chodzic po swiecie. Az dziw ze Dymitr sie powstrzymal i mu nie przylozyl. Ale cala reszta to wesele i to ze Dymitr przestal sie wstydzic jest cudowne:-)
OdpowiedzUsuńOjciec Dymitra łaskawie się pokazał. Pfi... i jeszcze będzie dawał "porady". Dimka nigdy nie podniósłby ręki na Rozę. On nie jest jak Randall. Widać, że u Iwaszkowów rodzinne zainteresowanie Rose. Najpierw Dymitr później Adrian i znowu Dymitr.
OdpowiedzUsuńWracając, czego on jeszcze chce od tej biednej rodziny? Mało im krzywdy zrobił? Na szczęście Dymitr umie postawić go do pionu, a Rose idealnie poprawia humor mężowi. O rany! Kak to pięknie brzmi: "Dymitr mąż Rozy" Kocham. I jak zawsze przesłodka Zoja. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖
A myślałam że już będzie tak wspaniale...
OdpowiedzUsuńAle cóż poradzić,życie to nie bajka.
Nie mogę uwierzyć że Dymitr ma takiego ojca.
Dobrze że nie odziedziczył po nim charakteru.
Jedyny porządny mężczyzna w tej rodzinie.
I on przyjechał tylko po to żeby się napić?
No ja bym się takiego ojca wstydziła...
Ale Dimka, nie martw się masz przy sobie Rozę.
rozdział jak zawsze świetny.
czekam na nastepny i życze weny.