Niestety długo nie mogliśmy rozmawiać, ponieważ podano
obiad. Wszyscy zasiedliśmy przy stole, ale brakowało jednej osoby.
-Gdzie Mikołaj?-spytałam rozglądając się po pomieszczeniu.
-Pójdę po niego.-powiedziała Wiktoria rumieniąc się lekko.
-A gdzie nasza delegacja?-spytał retorycznie Abe.
-Kto?-oboje z Dymitrem spojrzeliśmy na mojego ojca.
-No strażniczka Pietrowa i strażnik Alto.
-To oni zostali tu na noc?-spytałam zdziwiona.
-Oczywiście.
-To ja po nich pójdę.-Dymitr wstał od stołu kierując się w
stronę drzwi.
-Są jakieś nowe informacje z Dworu?-spytałam nie patrząc na
nikogo szczególnie.
-Wiemy jedynie, że udało się opanować tłum. Jak na razie
Rose musimy poczekać aż wszyscy ochłoną.-o dziwo powiedziała to moja matka.
Zauważyłam, że zachowuje się inaczej od ślubu.
-Wiem, pytałam z ciekawości.-Olena widząc jakie napięcie
panuje między nami postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
-Rose powiedz lepiej jak się czujesz jako świeżo upieczona
mężatka.-spojrzałam na teściową z uśmiechem.
-Szczerze to, to wszystko dociera do mnie w bardzo
zwolnionym tempie, ale bardzo się cieszę.
-Widać to po tobie. Cała promieniejesz.-Sonia uśmiechała się
szeroko.
-A tak właściwie to gdzie są dzieci?-spytałam bo ostatni raz
widziałam je na weselu.
-Dzieci dziś nie wstaną. Odsypiają.-odpowiedziała mi Sonia.
-Możliwe, że Pawka zejdzie, ale tego też nie jestem
pewna.-dodała Karolina.
-A Katia?-małej wczoraj więcej nie było niż była na ślubie.
-Katia jest śpiochem i tego nic nie zmieni.-zaśmiała się
Sonia. Do jadalni weszła Wiktoria trzymając za rękę Mikołaja. Wyglądali razem
uroczo.
-Jesteśmy.-odpowiedziała Wiktoria siadając obok mnie.
-To teraz czekamy tylko za strażnikami.-powiedział Abe z
tajemniczym uśmiechem.
-Co taki szczęśliwy Staruszku?-spytałam patrząc na ojca.
-Nie można być szczęśliwym?-spytał.
-Nie no jasne można, ale patrzysz na mamę tak jakbyś się
zakochał, a może jest inny powód, że tak na nią patrzysz?-uśmiechnęłam się
chytrze.
-Rosemarie!-krzyknęła oburzona Janin.
-Ej to niesprawiedliwe! Na ojca nie krzyczysz jak robi mi przytyki
o to co dzieje się w moim łóżku, a ja już nic nie mogę powiedzieć?!-spytałam
oburzona.
-Twój ojciec jest dorosły.
-Ja też jestem!-wykrzyknęłam w geście desperacji.
-Ale nie powinnaś tak
mówić.-upomniała.
-Wybacz, ale biorę przykład z ojczulka.-uśmiechnęłam się
złośliwie. Naszą wymianę zdań przerwało wejście Alberty, Stana i Dymitra.
-Dzień dobry.-powiedzieli wspólnie.
-Witajcie.-powitał ich mój ojciec.
-Mam nadzieję, że z nikim nie pokłóciłaś.-szepnął mi Dymitr
siadając obok mnie.
-Przykro mi Towarzyszu.-spuściłam głowę w geście skruchy.
-Z kim tym razem Roza?-spytał.
-A z kim mogłam się pokłócić przy rodzinnym stole?-spytałam
męża kładąc mu rękę na kolanie.
-Znów z Janin?-spytał zmęczony.
-Tak wyszło.-wzruszyłam ramionami.
-Roza nie możesz spróbować choć raz się z nią nie
kłócić?-spytał Dymitr.
-Powiedz mi jak? Ona mnie wiecznie za coś gani.-naszą
dyskusję przerwało wniesienie potraw. Wszyscy zajęli się jedzeniem, które
bardzo przypominało jedzenie z wczoraj.
-Smakowało?-spytał Abe popijając wino.
-Bardzo.-odpowiedziała Olena.
-Ciociuuuuu!!-spojrzałam na Zoje biegnącą w moim kierunku.
Zdążyłam odsunąć krzesło żeby mała mogła wskoczyć na moje kolana.
-Co się stało?-spytałam.
-Pojechalisce już?-spytałam dziewczynka.
-Jakbyśmy pojechali to by nas już nie było.-powiedziałam
tuląc małą do siebie.
-To dobze bo muse was jesce pożegnać.-mała spojrzała teraz
na Dymitra.-A ty wujek co tak daleko cioci siedzis? Jak mam was pożegnać jak ty
tak daleko?-mała swoim wywodem rozśmieszyła wszystkich, choć sama nic nie
rozumiała. Dymitr grzecznie przysunął krzesło bliżej.
-Może być?-spytał Zoję.
-Nie bliżej.-uparła się mała.
-A teraz?-spytał przysuwając.
-Bliżej.-upierała się.
-To może ciocia usiądzie mi na kolanach?-spytał Dymitr.
-Tak!!!-krzyknęła Zoja szczęśliwa. Wstałam ze swojego
krzesła i usiadłam na kolanach ukochanego. Spojrzałam ukradkiem na wszystkich.
Abe jak zwykle gdy siadałam na kolana ukochanego patrzył wrogo na Dymitra,
Bielikówny były uśmiechnięte, moja matka jak to ona miała obojętny wyraz twarzy,
a Alberta i Stan uśmiechali się pobłażliwie. Zdziwiła mnie reakcja Stana i
Alberty, ale przyjęłam ją z ulgą. Nagle rozdzwonił się telefon Abe’a.
-Przepraszam na chwilę.-powiedział wstając. Zoja wtuliła się
w nas mocno i siedzieliśmy tak w milczeniu. Po chwili wrócił Abe rozwścieczony. Puściłam Zoję która zaczęła biegać po pokoju.
-Co się stało ojczulku?-spytałam ostrożnie.
-Co się stało?! A może to, że na Dworze domagają się
wyrzucenia was!-warknął wściekły.
-Dlaczego?-Dymitr momentalnie się spiął.
-Bo te pacany z rady stwierdziły, że to niedozwolone by
strażnik i strażniczka byli w związku małżeńskim.-powiedział już trochę
spokojniejszy.
-Ale przecież jesteśmy już małżeństwem nie mogą nam nic
zrobić.-powiedziałam wtulając się w męża.
-Czyli złamaliście prawo. Chcą żeby was królowa sądziła.-powiedział
na jednym wdechu.
-Słucham?-nie mogłam w to uwierzyć.
-Powinniście jak najszybciej szykować się do lotu.
-Dlaczego?
-Strażnicy dostali rozkaz od rady by ta was przewiozła do
aresztu na Dworze.
-Ale przecież Lissa ma ostatnie słowo.-nie mogłam uwierzyć w
to co dzieje się na Dworze.
-Lissa została przegłosowana Rose.-powiedział cicho Dymitr.
-Skąd wiesz?-spytałam przerażona.
-Rose ona jako jedyna była za wami reszta rady głosowała
przeciwko.-nie mogłam uwierzyć w to co słyszę mój świat się właśnie walił.
-Co…..co mamy robić?-spytałam cicho.
-Rose idźcie już do samolotu jest gotowy do lotu. Nikt nie
pozna dokładnych współrzędnych wysp.
Będziecie tam bezpieczni.-powiedział Abe. Wiedziałam, że chce mnie chronić, ale
ja w tej chwili sama nie wiedziałam co dla mnie dobre.
-Roza chodź.-Dymitr pociągnął mnie lekko za rękę.
-Uważajcie na siebie.-powiedziała Olena.
-Będziemy.-powiedział cicho Dymitr.
-I błagam was nie mówcie nikomu z kim będziecie rozmawiać
gdzie jesteście dopóki sprawa się nie uspokoi.-upomniał nas Abe.
-Dobrze.-uściskaliśmy wszystkich i ruszyliśmy pędem do samolotu. Nie tak miały
wyglądać nasz miesiąc miodowy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wczoraj trzy osoby prosiły o dodatkowy rozdział więc dziś jak będą trzy komentarze to wstawię drugi.
Końcówka najlepsza. Moi kochani "uciekinierzy". Mam nadzieję, że wszystko się jakoś wyjaśni. 💓💓 Zoja mnie po prostu zaczarowała. Nie mogę się nacieszyć tymi chwilami gdzie ona jest. Ach te dyskusje przy stole rodzinnym. Nikt nie mówił, że to będzie łatwe siedzieć razem przy jednym stole. Kocham ich, rozdział bomba ❤❤ życzę weny i proszę o szybko kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńBiedn wciąż mają pod górkę. Dzieci są urocze i niewinne. Niech Ci wena dopisze i prosze o kolejnie rozdziały w jak NAJSZYBSZYM termnini
OdpowiedzUsuńCholera jasna co to komu przeszkadza ze sa szczesliwi? Przeciez wszyscy wiedzieli o slubie. Co za wredni moroje :-/ A maialo byc tak pieknie i romantycznie :-( Czekam na nastepny prosze daj go jak najszybciej bedziesz mogla :-D
OdpowiedzUsuńNie wierzę! Co za chamy. Nie dadzą im żyć szczęśliwie. Jak mogą chcieć ich sądzić? Do aresztu? Chyba sobie żartują. Roza Dimka w nogi 😂😂. Zoja mnie rozwaliła jak zawsze. Kocham tą małą. 💖💖💖💖💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńZnowu do aresztu?
OdpowiedzUsuńEhh słabo się zaczyna ten ich miesiąc miodowy, mam nadzieje, że będzie lepiej