Po ośmiu godzinach lotu dolecieliśmy na naszą wyspę. Cały
czas zastanawiałam się co dzieje się na Dworze i u moje ojca. A teraz kiedy
wylądowaliśmy zaczęłam zastanawiać się jeszcze nad tym kto sterowała naszym
samolotem. Musiała być to osoba bardzo zaufana, skoro ojciec tak po prostu
wsadził nas do samolotu i kazał jej lecieć.
-Dymitr zastanawiałeś się kto steruje naszym
samolotem?-spytałam odpinając pas.
-Wiesz, że nie, ale zaraz się przekonamy.-Dymitr wstał z
siedzenia i skierował się do kokpitu pilota. Delikatnie uchylił drzwi i…
wybuchnął śmiechem.
-Co się stało Towarzyszu?-spytałam podchodząc do męża.
-Zobacz kto jest naszym pilotem.-powiedziała robiąc mi
miejsce. Zobaczyłam Cartera, który
uśmiecha się do mnie promiennie.
-O rany ty starowałeś samolotem?-spytałam zaskoczona.
-Tak kuzyneczko twój ojczulek włożył wiele kasy żebym mógł
latać.-teraz bardzo przypominał Abe’a.
-Czekaj bo ja czegoś tu nie rozumiem. Ty potrafisz rozbić
samochód, a latasz SAMOLOTEM!!!!!-wykrzyknęłam.
-Kuzynka ciszej. Tak samochodem nie umiem jeździć, ale
samolotem latam jak mało kto.
-Roza spokojnie. Podziękuj kuzynowi i wychodzimy.-powiedział
cicho Dymitr trzymając mnie za rękę.
-Dziękujemy, że nas tu bezpiecznie dowiozłeś.
Pa.-powiedziałam wychodząc z samolotu. Od razu poczułam się lepiej. Słońce
świeciło i grzało moją skórę, delikatny wietrzy znad morza wiał, rozwiewając
moje włosy na prawo i lewo. Poczułam silne ręce które przytulają mnie do siebie
i ściskają się na mojej tali. Odwróciłam się w stronę męża i pocałowałam go w
policzek.
-Gotowa?-spytał gdy odsunęłam się od niego.
-Zawsze.-powiedziałam. Dymitr poszedł po nasze bagaże, a ja
razem z nim. Po chwili weszliśmy do domu i poczułam się jak za pierwszym razem
gdy tu byliśmy. Nic się tu prawie nie zmieniło. Po za nowymi kwiatami wszystko
było takie samo. Postawiłam walizki w garderobie, Dymitr szedł zaraz za mną i
prawie na niego wpadłam gdy się odwracałam.
-Przepraszam.-powiedziałam wpadając na umięśniony tors
ukochanego.
-Ale ja się nie gniewam. Niech pani częściej wpada.-spojrzałam
w górę i zobaczyłam piękny uśmiech męża.
-A ty co taki wesoły?-spytałam wymijając go.
-Wiesz co sam nie wiem, ale wydaje mi się, że ty jesteś
powodem.-już chciał mnie podnieść, ale przewidziałam to i uciekłam mu do
kuchni.-Roza!-krzyknął oburzony.
-Słucham?-spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Co to miało być?-spytał zaskoczony.
-Nic, jestem po prostu głodna. Najpierw się najem, a potem
rób ze mną co chcesz.-powiedziałam krótko.
-Dobra niech ci będzie.-powiedział stając za mną. Otwarłam
lodówkę bo mój brzuch domagał się jedzenia. Jak ostatnim razem powaliła mnie
ilość produktów które mogłam tak znaleźć. Zdecydowałam się na sałatkę z jakimś
sosem. Dymitr chwycił też sałatkę. Usiedliśmy przy stole i jedliśmy w
milczeniu. Gdy skończyliśmy jeść posprzątaliśmy. Już chciałam iść do garderoby
rozpakować nas kiedy Dymitr chwycił mnie w tali i podniósł lekko.
-Towarzyszu co ty robisz?-spytałam gdy niósł mnie zapewne do
sypialni.
-Roza każesz mi czekać od rana już nie mogę.-powiedział
wchodząc ze mną na rękach do sypialni.
-Ja ci każę czekać? Ja?-spytałam gdy rzucił mnie na łóżko.
-Tak ty.
-Dymitr ja byłam gotowa już w wannie to ty się
powstrzymywałeś.-opadł na łóżko obok mnie.
-Roza.-mruknął mi cicho do ucha.
-Słucham kochanie?-usiadłam na nim okrakiem i przybliżyłam
usta do jego warg.
-Kocham cię.-uśmiechnął się i chwycił moją twarz w dłonie.
Nie czekając na moją odpowiedź zatopił nasze usta w pocałunku. Całował mocno,
gwałtownie, namiętnie. Naprawdę był spragniony naszych pocałunków bo już dawno
mnie tak nie całował. Zsunął jedną rękę wzdłuż mojego ciała, poczułam przyjemny
dreszcz, gdy ręka Dymitra zjechała na mój pośladek. Jęknęła cicho z
przyjemności, a Dymitr uśmiechnął się między pocałunkiem. Niezdolna do
wypowiedzenia choć słowa zaczęłam rozbierać męża. Koszulka poszła na pierwszy
ogień. Już po chwili rozkoszowałam się przyjemnym ciepłem płynącym z nagiej
skóry mojego męża. Dymitr nie pozostał mi dłuży i już po chwili siedziałam na
nim bez bluzki i stanika. Uśmiechnął się dumny z tego co dokonał.
-Podoba ci się to co widzisz?-spytałam gdy na chwilę się od
siebie odkleiliśmy.
-Nie.-powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Słucham?-spytałam przytomnie, jakoś nagle przeszła mi
ochota na amory.
-Nie, bo jesteś za bardzo ubrana.-uśmiechnął się, a ja
odetchnęłam z ulgą. Na powrót zaczęliśmy się całować. Dymitr zaczął się
dobierać do moich spodni i tylko mu pomogłam. Siedziałam na nim w samych
koronkowych stringach i stwierdziłam, że Dymitr za bardzo jest ubrany. Zaczęłam
schodzić pocałunkami coraz niżej aż dojechałam do paska od spodni. Nie wahałam
się ani minuty pozbyłam się jego spodni które były dla mnie ogromną przeszkodą.
Po chwili Dymitr leżał nagi i uśmiechał się do mnie słodko.
-Roza to nie fair ty masz na sobie jeszcze
ciuchy.-powiedział chwytając mnie w tali.
-To się ich pozbądź.-sapnęłam mu do ucha. Po chwili poczułam
mrowienie na pośladku. Dostałam klapsa.-Za co to?-pisnęłam zaskoczona.
-W nagrodę.-pocałował mnie w usta i po chwili poczułam jak
moje stringi zsuwają się coraz niżej. Teraz oboje byliśmy nadzy i zaczęliśmy
zachowywać się delikatniej. Dymitr przeturlał się tak, że teraz to on był na
górze. Znów przejechał dłonią wzdłuż mojego ciała, a ja chłonęłam każdy nawet
najmniejszy dotyk. Zaskoczona pisnęłam gdy poczułam w sobie jego palce.
Otwarłam przymknięte oczy szeroko i spojrzałam zaskoczona na Dymitra. Ten tylko
uśmiechał się zadowolony z siebie i swojego osiągnięcia. Po chwili takiej
zabawy byłam bliska orgazmu, ale Dymitra zaprzestał i wyciągnął palec, jęknęłam
niezadowolona. Spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami i przywarł do moich ust.
Dopiero po chwili rozumiałam co się dzieje. Odciągnął moją uwagę od tego, że we
mnie wszedł. Poruszał się szybko i rytmicznie, a ja nie mogłam wytrzymać i zaczęłam krzyczeć jego
imię. Po chwili poczułam, że Dymitr doszedł, a ja poszłam jego śladem. Schylił
się delikatnie i mnie pocałował. Po chwili znalazł się obok mnie mocno
przytulając mnie do siebie. Nie rozumiałam po co to robi, ale gdy zaczęły
dochodzić do mnie wszystkie wrażenia i zrozumiałam że cała drżę. Wtuliłam
się jeszcze mocniej w Dymitra, a on tylko głaskał mnie uspakajająco.
Uśmiechnęłam się błogo na wspomnienie tego co działo się przed chwilą.
-Co taka szczęśliwa?-spytał zachrypniętym głosem.
-Cały czas mnie zakazujesz.-powiedziałam szczerze.
-Cieszę się, że mam coś jeszcze do ukrycia.-odpowiedział
wesoło.
-Ciekawie zaczęliśmy miesiąc miodowy.-mruknęłam.
-Twój ojciec dał nam jasno do zrozumienia, że za dziewięć
miesięcy chce wnuków więc nie chcę zawieść teścia.-powiedział Dymitr, a ja
zaśmiałam się z jego wypowiedzi.
-Przyznaj się Towarzyszu, że jednak ty też chcesz już tego
syna i dlatego ci tak śpieszno.
-Roza wcale nie bo będziemy mieć córkę.
-Słucham? Ja wiem, że najpierw będzie syn.
-Najpierw?-spytał Dymitr z dumną miną.
-Och na razie rozmawiamy o jednym.
-Ale powiedziałaś na razie.
-I to na razie może trwać rok a może trwać dwadzieścia lat.
-Roza nie chcę zostać ojcem jak będę stary.
-Będziesz miał czterdzieści lat.-spojrzałam na niego z
uśmiechem.
-Wiem, ale i tak wolę mieć dzieci przed trzydziestką.
-Masz listę rzeczy które chcesz zrobić przed
trzydziestką?-spytałam.
-Tak.
-Co na niej jest?
-Mieć żonę, ale to już jest odhaczone i mieć dzieci. Więcej
niż jedno.-podkreślił.
-Ok cieszę się, że byłam na tej liście.-powiedziałam nie
zwracając uwagi na to, że powiedział o dzieciach w liczbie mnogiej.
-Roza, ale pomyśl jakbyśmy mieli dwójkę jakby to ładnie
wyglądało.-rozmarzył się.
-Może najpierw niech uspokoi się sprawa na Dworze, a potem
podyskutujemy o dzieciach?-spytałam żeby go przywrócić do rzeczywistości.
-Roza sprawa z Dworem jest bardzo poważna.-powiedział Dymitr
bawiąc się moimi włosami.
-Wiem, ale najbardziej martwi mnie to co dzieje się z Lissą.
Powinnam teraz przy niej być, a nie leżeć na bezludnej wyspie z najseksowniejszym
strażnikiem na ziemi.-Dymitr zaśmiał się cicho.
-Roza, wiesz doskonale, że nie zawsze będziesz mogła być
przy Lissie.
-Dymitr, ale ja
jestem jej strażniczką i powinnam być zawsze przy niej.
-Roza rozumiem, że chcesz kontrolować sytuację, ale czasem
się nie da.-upomniał mnie Dymitr.
-Żałuję, że nie masz już między nami więzi.-wyznałam to co
tak długo ciążyło mi na duszy.
-Rose nie mówisz poważnie, prawda?-Dymitr spojrzał na mnie i
widziałam, że zna moją odpowiedź.-Żartujesz?! Rose błagam cię nawet nie wiesz
jak bardzo się zmieniłaś od kiedy nie napływają na ciebie mroczne uczucia
Lissy.
-Tak, wiem tylko Dymitr teraz mogłabym wiedzieć co się z nią
dzieje, a tak nie mam nawet pojęcia czy żyje.
-Roza teraz najważniejsza jesteś ty.-powiedział patrząc mi
prosto w oczy.
-Ale…
-Nie ma, ale Rose teraz liczysz się tylko ty.-przerwał mi, a
ja się uśmiechnęłam.
-Za to cię kocham Dymitrze Bielikowie.-również dotknęłam
jego policzka.
-Rosemarie Hathaway-Bielikow proszę nigdy się nie
zmieniaj.-po tych słowach pocałowałam go namiętnie. Dymitr chwycił mnie za
pośladki, a ja uśmiechnęłam się dalej go całując. Zapowiadał się bardzo ciekawy
dzień.
Mm... Bosko rozpoczęty miesiąc. Nie ma co. No, no. Mam nadzieje tylko, ze sprawa na Dworze szybko sie uspokoi...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział 😘
No no bedzie sie dzialo na tych Karaibach :-) A temperatura na pewno bedzie goraca nie tylko na plazy :-) Niech tylko Abe ogarnie ten balagan na Dworze. Czekam na next i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAww.. coś czuję, że. to będą przyjemne wakacje. I ta kłótnia o dzieci urocza. Tylko martwi mnue sytuacja na Dworze. Lissa dawaj. Pomóż naszym zakovhańcom. A teraz idę czytać dalej.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń