Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 184



Dymitr:                     
Otwarłem zaspane oczy i przetarłem je wierzchem dłoni. Spojrzałem na Rozę która spała na moim torsie i uśmiechnąłem się sam do siebie. Byłem taki szczęśliwy będąc z nią, a ona zamartwia się tym, że nie może dać mi dziecka. Wiążąc się z nią wiedziałem, że możemy mieć dzieci. Z moich rozmyśleń  wyrwał mnie głos Rozy
-Dymitr przepraszam.-szepnęła przez sen. Odgarnąłem jej piękne loki żeby popatrzeć na jej piękną twarz. Musiało śnić jej się coś złego bo mocniej wtuliła się we mnie. Delikatnie położyłem rękę na jej plecach by jej nie obudzić. Zastanawiałem się która godzina, ale skoro słońce już świeci to jest po czwartej. Miałem ochotę pobiegać, ale wiem, że Roza by mi tego nie wybacz jak pójdę pobiegać sam. Znów się poruszyła, ale tym razem wróciła na swoją poduszkę. Wstałem cicho i skierowałem się do kuchni. Otworzyłem lodówkę i zastanawiałem się co zrobić na śniadanie. Stwierdziłem, że omlety będą w sam raz zabrałem najpotrzebniejsze składniki i zacząłem je z sobą mieszać. Potem wszystko wrzuciłem na patelnię. Starałem się żeby wyszły jak najlepiej. Przygotowałem jeszcze dla siebie kawę, a dla Rozy sok pomarańczowy. Tak Roza kocha sok pomarańczowy mogłaby go pić bez przerwy.  Wszystko ustawiłem ładnie na tace i ruszyłem do sypialni. To co w niej zobaczyłem rozbawiło mnie do łez. Roza świeżo się obudziła i patrzyła na mnie zaspanymi oczkami.
-Witaj Kochanie.-powiedziałem wchodząc do sypialni.
-Hej Towarzyszu gdzie byłeś jak cię nie było?-spytała przeciągając się.
-Robiłem śniadanie dla najpiękniejszej kobiety na ziemi.-spojrzałem na nią kładąc tacę na łóżku.
-O to miło z twojej strony.-uśmiechnęła się do mnie.
-Smacznego.-powiedziałem zabierając swój talerz.
-Smacznego.-odpowiedziała i zabraliśmy się za jedzenie. Po skończonym posiłku Roza ogłosiła, że ona posprząta, więc ja skierowałem się do łazienki. Ogoliłem się i umyłem. Wszedłem do garderoby i moim oczom ukazał się piękny widok. Roza w samej bieliźnie. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu.
-Słucham Towarzyszu.-Roza spojrzała na mnie tymi pięknymi oczami.
-Pomyślałem, że możemy iść trochę na plażę.
-A co będziemy tam robić?-spytałam przeglądając ubrania.
-Co tylko zechcesz.-szepnąłem jej do ucha.
-Kusząca propozycja.-mruknęła.
-To co?-spytałem.
-Idziemy na plażę. Poopalamy się trochę.-uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem na swoją część garderoby. Ubrałem kąpielówki i podszedłem do Rozy która męczyła się z zapięciem od stanika. Pomogłem jej zapiąć stanik na co spojrzała na mnie z wdzięcznością. Ruszyliśmy na plażę gdzie od wczoraj leżał nasz koc. Poprawiliśmy go trochę i położyliśmy się na nim.
-Towarzyszu.-spojrzałem na Rozę, uśmiechała się. Niewiele myśląc zbliżyłem swoje usta do jej ust. Na początku zaskoczona po chwili oddał pocałunek. Usiadła na mnie okrakiem całując coraz bardziej łapczywie. Chwyciłem ją w tali i przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie. Mruknęła czując moje usta na swojej szyi. Jednym płynnym ruchem pozbyłem się jej biustonosza i mogłem podziwiać jej piękne piersi. Roza widząc jak ją podziwiam popchnęła mnie lekko i upadłem na koc. Szybko pozbyła się moich kąpielówek i znów wróciła do całowania mnie, nie byłem jej dłuży i również pozbyłem się jej majtek. Odsunąłem ją na chwilę od siebie by podziwiać jej piękne ciało. Syciłem się jej widokiem, ale wiedziałem, że długo nie będę mógł jej tak podziwiać. Nie myliłem się już po chwili łapczywie całowała moje usta. Nie spodziewałem się, że jakaś małolata tak będzie na mnie działać, ale myliłem się. Nie wytrzymałem i po chwili Roza leżała pode mną wijąc się z przyjemności. Zorientowałem się, że jest blisko tak jak ja. Wszedłem w nią jednym płynnym ruchem.
-Dymitr!!-krzyknęła wbijając mi paznokcie w plecy. Szczerze muszę przyznać, że było to przyjemne. Roza podniosła nogi i owinęła mnie nimi w pasie. Po chwili oboje doszliśmy, nie wiem jak to się działo, ale bardzo często razem dochodziliśmy. Roza położyła się obok mnie wyrównując oddech. Uśmiechała się błogo i to było dla mnie najważniejsze. Objąłem ją ramieniem i przysunąłem do siebie, wtuliła się w mój tors.
-Co chcesz teraz robić Roza?-spytałem cicho.
-Nie wiem, siłownia?-spojrzała na mnie.
-Może być, a potem możemy iść na bilard.
-Ale ja nie umiem grać.-powiedziała lekko zawstydzona.
-Spokojnie Roza nauczę cię.-przytuliła się do mnie jeszcze mocniej.
-A co będzie Towarzyszu jeśli nie uda nam się?-spytała cicho.
-Myślałem o tym i możemy spróbować adopcji.-powiedziałem gładząc ją po włosach.
-Adopcja? Towarzyszu, ale w naszym świecie nie adoptuje się dzieci.-przypomniała mi Roza.
-Wiem, ale wiesz Roza, że co niektóre matki oddają dzieci pod opiekę morojom.
-Tak morojom, a nie dampirom. Dymitr to różnica.-upomniała mnie.
-Dlaczego dziś jesteś tak pesymistycznie nastawiona do tego tematu?-spytałem lekko zdenerwowany.
-Bo nam się nie uda!-krzyknęła wściekła.
-Skąd pewność?-spytałem.
-Dymitr próbujemy i nie wychodzi.
-Tak. Od kiedy próbujemy?-spytałem.
-Od wczoraj.-mruknęła cicho.
-No właśnie od wczoraj, rozumiem jakbyś się wściekała gdyby to był miesiąc, albo rok, ale nie dzień.-teraz i ja podniosłem głos, ale musiałem się uspokoić.
-Ale wtedy udało się od razu.-mruknęła.
-Sama nie wiesz kiedy dokładnie to się stało.-odpowiedziałem spokojnie.
-Spieprzyłam prawda?-spytała mnie podnosząc głowę.
-Dlaczego uważasz, że spieprzyłaś?-spytałem.
-Gdybym zareagowała szybciej to tamta strzyga by mnie nie kopnęła w brzuch i bym nie poroniła.-na policzkach powstały mokre stróżki kiedy to mówiła.
-Roza byłaś szybka, ale tamta strzyga była stara. Powinnaś wiedzieć, że to nie jest twoja wina najwidoczniej to dziecko nie było nam pisane.-powiedziałem cicho.
-Ale to moja wina, teraz moglibyśmy szykować się do porodu.
-Wtedy zapewne nie bylibyśmy na tej wyspie i nie robilibyśmy tych rzeczy.-mówiąc to chwyciłem ją za pośladek. Uśmiechnęłam się smutno.
-Może masz rację.-mruknęła pociągając nosem.
-Spróbuj szukać pozytywów a nie negatywów.-powiedziałem całując ją w czoło.
-Dobrze, a teraz chodź do domu bo umieram z głodu.-uśmiechnąłem się na to stwierdzenie, ta dziewczyna jest przecież wiecznie głodna.
-Dobrze, w takim razie wstajemy.-powiedziałem wstając z koca. I ruszyłem do domu.
-Nie zapomniałeś o czymś?-spytała, odwróciłem się do niej i zauważyłem, że trzyma w ręce moje kąpielówki.
-Wstydzisz się mnie Roza?-spytałem podchodząc i zabierając swoją własność.
-Oczywiście, że nie, ale ja się o ciebie martwię.
-A to dlaczego?
-Żebyś się nie przeziębił.-włożyłem kąpielówki i ruszyłem do domu.-A ja?-krzyknęła Roza.
-A ty masz nogi więc chodź do domu.-krzyknąłem.
-Pożałujesz tych słów Towarzyszu!-krzyknęła zakładając strój.
-Już czekam!-podszedłem do lodówki i ją otworzyłem. Stwierdziłem, że najlepiej zjeść jakąś dobrą sałatkę.
-Co na obiad?-spytała Roza wchodząc do kuchni i siadając na krześle przy wysepce kuchennej.
-Sałatka?
-A jaka?
-Wybierz jaką chcesz.-podeszła do mnie obejmując mnie od tyłu.
-A jaką ty bierzesz?-spytała.
-Ja biorę….tą.-chwyciłem pierwszą lepszą sałatkę.
-Zjesz ją?-spytała Roza słodko marszcząc nosek.
-Tak, a czemu nie?-spytałem.
-Bo ona jest z tuńczykiem, a z tego co wiem nie przepadasz za tą rybą.-miała rację nie lubiłem, ale jak musiałem to zjadłem.
-No to zjem tą jest z kurczakiem.-albo z czymś przypominającym kurczaka. Dodałem w myślach.
-To ja zjem tą.-powiedziała biorą taką samą sałatkę jak ja.

5 komentarzy:

  1. Dymitr! 💖 Rose nie zamartwiaj się. Słuchaj Dymitra! Mądrze gada 😉😍 M... Billard (Spoko Rose ja tez nie umiem grać xD)
    CZEEEEKAM

    OdpowiedzUsuń
  2. Ola ja chcę bilard. No dobra, może jeszcze do jutra wytrzymam. Super ci wyszła perspektywa Dimki. Rose spokojnie, Dymitr i tai cię kocha. A adopcja nie jest zła, zwłaszcza do najlepszych strażników świata. Ej, może mnie zaadoptujecie. Jestem bardzo grzeczna. Co z tego, że za pół roku będę dorosła. Mogę jeszcze z wami pomieszkać. Czekam na następny i życzę masy weny. I bilard💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co powiedzieć więcej powiem to,, WSPANIAŁY ROZDZIAŁ,, Nic dodać nic ująć, wspaniały.!.
    Weny życzę, czekam i pozdrawiam
    Werka

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja :-) Dymitr madrze gada, w koncu sie uda:-) A co z tym atakiem na Wiktora i Tasze? Czekam na nastepny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Musi im się w końcu udać

    OdpowiedzUsuń