Dymitr:
Otwarłem zaspane oczy i przetarłem
je wierzchem dłoni. Spojrzałem na Rozę która spała na moim torsie i
uśmiechnąłem się sam do siebie. Byłem taki szczęśliwy będąc z nią, a ona
zamartwia się tym, że nie może dać mi dziecka. Wiążąc się z nią wiedziałem, że
możemy mieć dzieci. Z moich rozmyśleń
wyrwał mnie głos Rozy
-Dymitr przepraszam.-szepnęła przez
sen. Odgarnąłem jej piękne loki żeby popatrzeć na jej piękną twarz. Musiało
śnić jej się coś złego bo mocniej wtuliła się we mnie. Delikatnie położyłem
rękę na jej plecach by jej nie obudzić. Zastanawiałem się która godzina, ale
skoro słońce już świeci to jest po czwartej. Miałem ochotę pobiegać, ale wiem,
że Roza by mi tego nie wybacz jak pójdę pobiegać sam. Znów się poruszyła, ale
tym razem wróciła na swoją poduszkę. Wstałem cicho i skierowałem się do kuchni.
Otworzyłem lodówkę i zastanawiałem się co zrobić na śniadanie. Stwierdziłem, że
omlety będą w sam raz zabrałem najpotrzebniejsze składniki i zacząłem je z sobą
mieszać. Potem wszystko wrzuciłem na patelnię. Starałem się żeby wyszły jak
najlepiej. Przygotowałem jeszcze dla siebie kawę, a dla Rozy sok pomarańczowy.
Tak Roza kocha sok pomarańczowy mogłaby go pić bez przerwy. Wszystko ustawiłem ładnie na tace i ruszyłem
do sypialni. To co w niej zobaczyłem rozbawiło mnie do łez. Roza świeżo się
obudziła i patrzyła na mnie zaspanymi oczkami.
-Witaj Kochanie.-powiedziałem
wchodząc do sypialni.
-Hej Towarzyszu gdzie byłeś jak cię
nie było?-spytała przeciągając się.
-Robiłem śniadanie dla
najpiękniejszej kobiety na ziemi.-spojrzałem na nią kładąc tacę na łóżku.
-O to miło z twojej
strony.-uśmiechnęła się do mnie.
-Smacznego.-powiedziałem zabierając
swój talerz.
-Smacznego.-odpowiedziała i
zabraliśmy się za jedzenie. Po skończonym posiłku Roza ogłosiła, że ona posprząta,
więc ja skierowałem się do łazienki. Ogoliłem się i umyłem. Wszedłem do
garderoby i moim oczom ukazał się piękny widok. Roza w samej bieliźnie.
Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu.
-Słucham Towarzyszu.-Roza spojrzała
na mnie tymi pięknymi oczami.
-Pomyślałem, że możemy iść trochę
na plażę.
-A co będziemy tam robić?-spytałam
przeglądając ubrania.
-Co tylko zechcesz.-szepnąłem jej
do ucha.
-Kusząca propozycja.-mruknęła.
-To co?-spytałem.
-Idziemy na plażę. Poopalamy się
trochę.-uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem na swoją część garderoby. Ubrałem
kąpielówki i podszedłem do Rozy która męczyła się z zapięciem od stanika.
Pomogłem jej zapiąć stanik na co spojrzała na mnie z wdzięcznością. Ruszyliśmy
na plażę gdzie od wczoraj leżał nasz koc. Poprawiliśmy go trochę i położyliśmy
się na nim.
-Towarzyszu.-spojrzałem na Rozę,
uśmiechała się. Niewiele myśląc zbliżyłem swoje usta do jej ust. Na początku
zaskoczona po chwili oddał pocałunek. Usiadła na mnie okrakiem całując coraz
bardziej łapczywie. Chwyciłem ją w tali i przyciągnąłem ją jeszcze bliżej
siebie. Mruknęła czując moje usta na swojej szyi. Jednym płynnym ruchem
pozbyłem się jej biustonosza i mogłem podziwiać jej piękne piersi. Roza widząc
jak ją podziwiam popchnęła mnie lekko i upadłem na koc. Szybko pozbyła się
moich kąpielówek i znów wróciła do całowania mnie, nie byłem jej dłuży i
również pozbyłem się jej majtek. Odsunąłem ją na chwilę od siebie by podziwiać
jej piękne ciało. Syciłem się jej widokiem, ale wiedziałem, że długo nie będę
mógł jej tak podziwiać. Nie myliłem się już po chwili łapczywie całowała moje
usta. Nie spodziewałem się, że jakaś małolata tak będzie na mnie działać, ale
myliłem się. Nie wytrzymałem i po chwili Roza leżała pode mną wijąc się z
przyjemności. Zorientowałem się, że jest blisko tak jak ja. Wszedłem w nią
jednym płynnym ruchem.
-Dymitr!!-krzyknęła wbijając mi
paznokcie w plecy. Szczerze muszę przyznać, że było to przyjemne. Roza
podniosła nogi i owinęła mnie nimi w pasie. Po chwili oboje doszliśmy, nie wiem
jak to się działo, ale bardzo często razem dochodziliśmy. Roza położyła się
obok mnie wyrównując oddech. Uśmiechała się błogo i to było dla mnie
najważniejsze. Objąłem ją ramieniem i przysunąłem do siebie, wtuliła się w mój
tors.
-Co chcesz teraz robić
Roza?-spytałem cicho.
-Nie wiem, siłownia?-spojrzała na
mnie.
-Może być, a potem możemy iść na
bilard.
-Ale ja nie umiem grać.-powiedziała
lekko zawstydzona.
-Spokojnie Roza nauczę
cię.-przytuliła się do mnie jeszcze mocniej.
-A co będzie Towarzyszu jeśli nie
uda nam się?-spytała cicho.
-Myślałem o tym i możemy spróbować
adopcji.-powiedziałem gładząc ją po włosach.
-Adopcja? Towarzyszu, ale w naszym
świecie nie adoptuje się dzieci.-przypomniała mi Roza.
-Wiem, ale wiesz Roza, że co
niektóre matki oddają dzieci pod opiekę morojom.
-Tak morojom, a nie dampirom.
Dymitr to różnica.-upomniała mnie.
-Dlaczego dziś jesteś tak
pesymistycznie nastawiona do tego tematu?-spytałem lekko zdenerwowany.
-Bo nam się nie uda!-krzyknęła
wściekła.
-Skąd pewność?-spytałem.
-Dymitr próbujemy i nie wychodzi.
-Tak. Od kiedy próbujemy?-spytałem.
-Od wczoraj.-mruknęła cicho.
-No właśnie od wczoraj, rozumiem
jakbyś się wściekała gdyby to był miesiąc, albo rok, ale nie dzień.-teraz i ja
podniosłem głos, ale musiałem się uspokoić.
-Ale wtedy udało się od razu.-mruknęła.
-Sama nie wiesz kiedy dokładnie to
się stało.-odpowiedziałem spokojnie.
-Spieprzyłam prawda?-spytała mnie
podnosząc głowę.
-Dlaczego uważasz, że
spieprzyłaś?-spytałem.
-Gdybym zareagowała szybciej to
tamta strzyga by mnie nie kopnęła w brzuch i bym nie poroniła.-na policzkach
powstały mokre stróżki kiedy to mówiła.
-Roza byłaś szybka, ale tamta
strzyga była stara. Powinnaś wiedzieć, że to nie jest twoja wina najwidoczniej
to dziecko nie było nam pisane.-powiedziałem cicho.
-Ale to moja wina, teraz moglibyśmy
szykować się do porodu.
-Wtedy zapewne nie bylibyśmy na tej
wyspie i nie robilibyśmy tych rzeczy.-mówiąc to chwyciłem ją za pośladek.
Uśmiechnęłam się smutno.
-Może masz rację.-mruknęła
pociągając nosem.
-Spróbuj szukać pozytywów a nie negatywów.-powiedziałem
całując ją w czoło.
-Dobrze, a teraz chodź do domu bo
umieram z głodu.-uśmiechnąłem się na to stwierdzenie, ta dziewczyna jest
przecież wiecznie głodna.
-Dobrze, w takim razie
wstajemy.-powiedziałem wstając z koca. I ruszyłem do domu.
-Nie zapomniałeś o czymś?-spytała,
odwróciłem się do niej i zauważyłem, że trzyma w ręce moje kąpielówki.
-Wstydzisz się mnie Roza?-spytałem
podchodząc i zabierając swoją własność.
-Oczywiście, że nie, ale ja się o
ciebie martwię.
-A to dlaczego?
-Żebyś się nie przeziębił.-włożyłem
kąpielówki i ruszyłem do domu.-A ja?-krzyknęła Roza.
-A ty masz nogi więc chodź do domu.-krzyknąłem.
-Pożałujesz tych słów
Towarzyszu!-krzyknęła zakładając strój.
-Już czekam!-podszedłem do lodówki
i ją otworzyłem. Stwierdziłem, że najlepiej zjeść jakąś dobrą sałatkę.
-Co na obiad?-spytała Roza wchodząc
do kuchni i siadając na krześle przy wysepce kuchennej.
-Sałatka?
-A jaka?
-Wybierz jaką chcesz.-podeszła do
mnie obejmując mnie od tyłu.
-A jaką ty bierzesz?-spytała.
-Ja biorę….tą.-chwyciłem pierwszą
lepszą sałatkę.
-Zjesz ją?-spytała Roza słodko
marszcząc nosek.
-Tak, a czemu nie?-spytałem.
-Bo ona jest z tuńczykiem, a z tego
co wiem nie przepadasz za tą rybą.-miała rację nie lubiłem, ale jak musiałem to
zjadłem.
-No to zjem tą jest z
kurczakiem.-albo z czymś przypominającym kurczaka. Dodałem w myślach.
-To ja zjem tą.-powiedziała biorą
taką samą sałatkę jak ja.
Dymitr! 💖 Rose nie zamartwiaj się. Słuchaj Dymitra! Mądrze gada 😉😍 M... Billard (Spoko Rose ja tez nie umiem grać xD)
OdpowiedzUsuńCZEEEEKAM
Ola ja chcę bilard. No dobra, może jeszcze do jutra wytrzymam. Super ci wyszła perspektywa Dimki. Rose spokojnie, Dymitr i tai cię kocha. A adopcja nie jest zła, zwłaszcza do najlepszych strażników świata. Ej, może mnie zaadoptujecie. Jestem bardzo grzeczna. Co z tego, że za pół roku będę dorosła. Mogę jeszcze z wami pomieszkać. Czekam na następny i życzę masy weny. I bilard💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć więcej powiem to,, WSPANIAŁY ROZDZIAŁ,, Nic dodać nic ująć, wspaniały.!.
OdpowiedzUsuńWeny życzę, czekam i pozdrawiam
Werka
Rewelacja :-) Dymitr madrze gada, w koncu sie uda:-) A co z tym atakiem na Wiktora i Tasze? Czekam na nastepny i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMusi im się w końcu udać
OdpowiedzUsuń