Dymitr:
Obudziły mnie ciepłe promienie słońca. Otwarłem oczy i
chciałem sprawdzić co robi Roza. Okazało się, że miejsce obok mnie jest puste.
Wstałem z łóżka nie ubierając bokserek i skierowałem się do salonu. Usłyszałem
głos żony.
-Wiem mamo. Dobrze. Rozumiem.-Janin musiała dzwonić do
Rozy.- Zdążyłam się przyzwyczaić. Już się tak o mnie nie martw. Pa.
-Roza coś się stało?-spytałem wchodząc do salonu.
-Nie wszystko gra.-powiedziała stojąc do mnie tyłem.
-Widzę, że coś się stało.-podszedłem do niej i objąłem ją od
tyłu.
-Rozmawiałam z mamą.-powiedziała krótko, a ja czułem jak
powstrzymuje się od płaczu.
-I co?
-Od razu po porodzie chce oddać dziecko do
Akademii.-odwróciła się od mnie i wtuliła się w mój tors. Czułem, że zaczęła
płakać.
-A co na to Abe?-spytałem głaszcząc ją po plecach.
-Abe o niczym nie wie. Matka chce zniknąć przed porodem i
potem wrócić. Dymitr ona chce zniszczyć to dziecko tak jak zniszczyła
mnie.-rozpłakała się na dobre.
-O czym ty mówisz Roza?-podniosłem jej głowę do góry by na
mnie spojrzała. Jej oczy były całe czerwone i podpuchnięte.
-Ona myśli, że ja tego nie pamiętam, ale ja pamiętam
wszystko. Jak miałam trzy lata i była przerwa świąteczna zostałam w Akademii bo
przecież wielka Janin Hathaway nie przyjedzie do córki na święta. Dymitr ja
byłam jednym z dwójki dzieci która została. Wszyscy pojechali do rodzin, a mnie
zostawiła samą i tak było zawsze. Dopiero jak poznałam Lissę to ona imitowała
moją rodzinę, ale i tak czułam się dziwnie widząc Dragomirów którzy są tak do
siebie podobni, czułam się jak ktoś kogo wzięli z litości. Dopiero od zeszłego
roku wszystko zaczęło się układać, ale nie ona teraz chce zniszczyć życie kolejnemu dziecku.-rozpłakała
się na nowo. Wiedziałem, że miała trudne dzieciństwo, ale nie sądziłem, że aż
tak. Przytuliłem ją mocno do siebie. Wtuliła się jak lalka w moje ciało.
-Ci już dobrze Roza jestem przy tobie i nigdy cię nie
zostawię samej.-zapewniłem.
-Kocham cię.-szepnęła
cicho.
-Ja ciebie też bardzo mocno kocham.-cały czas trzymałem ją w
ramionach. Wiem, że to ją uspokaja. Po chwili lekko się ode mnie odsunęła, ale
nadal trzymałem ją w ramionach.
-Dziękuję, nie wiem jak to robisz, ale zawsze
pomaga.-powiedziała patrząc na mnie czerwonymi oczami. Uśmiechnąłem się do
niej.
-Roza od tego jestem.
-Nie.
-Co nie?
-Jesteś od tego.-powiedziała przybliżając swoje usta do
moich. Pocałowała mnie mocno. Oddałem pocałunek z równą siłą. Wiem, że właśnie
tego jej potrzeba. Zanim się zorientowałem co robi znaleźliśmy się na dywanie.
Usiadłem, a Roza usiadła na mnie tak, że znalazłem się w niej. Uśmiechnęła się
widząc moją minę, zjechałem dłońmi na jej wspaniałe pośladki i ścisnąłem je
lekko. Pisnęła zaskoczona, a ja tylko pogłębiłem pocałunek. Cały czas ściskając
jej pośladki zacząłem ją lekko podnosić i opuszczać, widziałem jak jej się to
spodobało.
-Dymitr szybciej.-jęczała mi prosto do ucha, a ja
wykonywałem jej prośbę. Po chwili doszła krzycząc moje imię. Doszedłem kilka
minut później. Roza położyła się obok mnie wtulając się w moją pierś. Głaskałem
ją po włosach. Trwaliśmy w ciszy, ale słowa były zbędne oboje wiemy co nas
łączy. Usłyszałem ciche burknięcie i zrozumiałem, że Roza nie zdążyła zjeść
śniadania.
-Na co masz ochotę?-spytałem cicho.
-Na leżenie z tobą.-odpowiedziała również szeptem.
-Wiesz, że chodzi mi o jedzenie.-powiedziałem z uśmiechem.
-Dymitr poleżmy tu jeszcze chwilę.-poprosiła, a ja tylko
przyciągnąłem ją bliżej siebie.
-Dobrze będzie jak chcesz.-leżeliśmy jeszcze chwilę, ale gdy
usłyszałem, że jej brzuch domaga się jedzenia wstałem.
-Towarzyszu.-usłyszałem, odwróciłem się do Rozy która leżała
dalej na dywanie.
-Słucham?
-Zostawiasz mnie samą?-spytała.
-W razie co znajdziesz mnie w kuchni.-powiedziałem wychodząc
z salonu. Wszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Stwierdziłem, że najlepszy
będzie omlet z mięsem i warzywami. Zabrałem się na robotę. Gdy kończyłem robić
ostatni omlet poczułem w pasie ciepłe ręce.
-Słucham piękną panią.-spojrzałem za siebie i zobaczyłem Rozę,
która przytula się do mnie.
-Miałam przyjść do kuchni więc jestem.-odparła spokojnie.
-Świetnie. Śniadanie podano.-powiedziałem wskazując talerze.
-Jej!-wykrzyknęła szczęśliwa. Usiedliśmy przy stole i
zaczęliśmy jeść.-Matka mówi, że jutro Carter po nas przyleci.-powiedziała
przeżuwając omlet.
-O której?-spytałem ciekawy.
-Po osiemnastej.
-Czyli mamy cały dzień dla siebie.
-Na to wychodzi.-odparła uśmiechając się wesoło.
-To co dziś robimy?-spytałem ciekaw planów żony.
-Chodźmy na plaże ostatni raz, a potem się
zobaczy.-powiedziała wzruszając ramionami.
-Dobrze.
-Jak będziemy się opalać?-spytała. Spojrzałem na nią
zaskoczony.
-A jak chcesz?
-Nago.
-Zgoda.-oboje zaśmialiśmy się z naszej rozmowy. Po
skończonym posiłku wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i skierowaliśmy się na
plaże. Nago jak zastrzegła Roza. Było dużo śmiechu i piasku. Przed wszystkim
piasku.
-Blin*.-mruknąłem kiedy po raz kolejny otrzepywałem piach z
łydek.
-Co?-spytała Roza, od razu podłapała, że musi być to
brzydkie słowo.
-Nic.-powiedziałem szybko.
-Co znaczy blin?-spytała.
-Nic takiego.
-Towarzyszu!-krzyknęła.-No powiedz bo zadzwonię do Wiki i
jej się spytam.
-Szantaż?-spytałem zaczepnie.
-Nie tylko ustalenie warunków umowy.-mruknęła z uśmiechem.
Dobrze powiem ci.
-Naprawdę?-spytała z uśmiechem.
-Szlag.
-Co się stało?-spytała rozglądając się czujnie, a ja
wybuchłem śmiechem.
-Blin znaczy szlag.
-No nie śmiej się nie znam rosyjskiego.-powiedziała z minką
zbolałego kundelka.
-Przepraszam, ale ty tak często to mówisz myślałem, że
wiesz.
-Skąd miałam wiedzieć? Mąż nie chce mnie uczyć.-odgryzła
się.
-O ty wredna żmijo.-krzyknąłem łaskocząc ją.
-Przestań!-kruczała pomiędzy salwami śmiechu.
-Nie, odszczekaj to.
-Nigdy!-łaskotałem ją tak długo, aż zaczęła krzyczeć.-Dobra
odszczekuję chcesz mnie uczyć rosyjskiego tylko błagam przestań!-jak na komendę
odsunąłem się od niej.
-Wiesz Roza, że cię kocham?-spytałem.
-A wiesz, że czasem się zastanawiam dlaczego jestem z
mężczyzną który mnie łaskocze?-spytała takim samym tonem jak ja.
-Masz okrutnego męża.-stwierdziłem.
-Żebyś wiedział.-już miałem ją zacząć łaskotać kiedy
krzyknęła.-No już przepraszam!
-Boisz się mnie?-spytałem śmiejąc się.
-Wcale nieee.-specjalnie przedłużyła e.
-A mi się wydaje, że takkkk.
-Wcale bo nie.-zaczęła się bronić.
-Ta jasne.
-Nie śmiej się bo zabiorę swoje zabawki i pójdę do domu.
-Dogonię cię.
-Dobra tę rundę wygrywasz, ale podczas następnej nie
odpuszczę tak łatwo.
-Jak chcesz.-wzruszyłem ramionami.
-A teraz chodź ‘’panie wiem wszystko najlepiej’’ trzeba się
spakować.
-Wcale nie wiem wszystkiego.-powiedziałem idąc za nią.
-Właśnie, że wiesz.-upierała się.
-Nie, nie wiem.
-Czyli nie wiesz nic.
-Roza czy zbliża ci
się okres?
-Dlaczego uważasz, że zbliża mi się okres?-spytała patrząc
na mnie niewinnie.
-Ponieważ miewasz zmienne nastroje więc albo okres albo
jesteś w ciąży i nic mi nie mówisz.
-Chciałbyś. Od poniedziałku powinnam mieć okres.
-Powinnaś mieć?-spytałem z ciekawością.
-Oj odpuść nie jestem w ciąży.-widziałem, że zaczęła się
zastanawiać.
-Sprawdź.-poleciłem. Ruszyła pędem do łazienki, a ja
usiadłem na łóżku i czekałem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*blin-szlag
O nie. Błagam, powiedz, że dodasz dzisiaj drugi rozdział. Nie wolno kończyć w takich momentach, nie po polsatowskiemu. :<
OdpowiedzUsuńno właśnie domagamy się więcej
OdpowiedzUsuńBłagam błagam błagam wstaw następny
OdpowiedzUsuńWerka
Dobrze dobrze postaram się go napisać i wrzucić koło 19
OdpowiedzUsuńBlagam cie dodaj nastepny dzisiaj!!! Nie mozesz nas tak zostawic. Prosze! Ta niepewnosc mnie zabije :-P
OdpowiedzUsuńBłagam cię dodaj dziś jeszcze jeden rozdział 💖💖
OdpowiedzUsuńJeju Rose czyzbys była w ciąży?
Oby tak 💖💖💖
Kończyć w takim momencie?! Nie ładnie. Dobrze, że chociaż dodałaś następny.💖💖💖💖💖�
OdpowiedzUsuń