Rose:
Weszłam po schodach do góry cały czas ciągnięta przez
Wiktorię. Weszłyśmy do garderoby, a dziewczyny oniemiały.
-Skąd ty masz tyle sukienek?-spytała Sonia podziwiając
sukienkę od Dymitra.
-Rzadko jeździmy na zakupy, ale gdy już na niech jesteśmy to
szaleję.-powiedziałam patrząc na torby pod ścianą.-Niestety niektóre rzeczy są
do wyrzucenia.
-Dlaczego?-spytała Karolina podchodząc do toreb.
-Nie mam gdzie ich założyć, a teraz się nie będę mogła w nie
zmieścić.-tu pogładziłam się po brzuchu.
-Zaraz coś ci znajdziemy.-powiedziała Wiktoria podchodząc do
szafy.
-Dziewczyny wierzcie, że potrafię znaleźć ciuchy na taką
kolację.-spojrzały na mnie zaskoczone.-Może poszukamy czegoś dla was?-wszystkie
spojrzały na mnie zaskoczone.
-Żartujesz?-spytała Sonia.
-Ależ skąd. Mam tyle sukienek, że każda z was powinna
znaleźć coś dla siebie.-powiedziałam pokazując rząd wieszaków.
-Jesteś kochana.-powiedziały przytulając mnie.
-Dobra, już dobra szukajcie sobie sukienek.-powiedziałam z
uśmiechem. Wszystkie jak na zawołanie zaczęły przeglądać wieszaki. Po cichu
wymknęłam im się i skierowałam się na dół do salonu. Zobaczyłam męża który
rozmawiał z Oleną i Jewą. Gdy weszłam do salonu wszyscy jak na zawołanie
spojrzeli na mnie.
-Nie szykujesz się?-spytał mąż z uśmiechem.
-Spokojnie mi wystarczy piętnaście minut, ale widzę, że im
zajmie to trochę więcej.-wszyscy zaśmiali się na mój żart. Usiadłam obok męża,
a on spojrzał na mnie i posadził sobie na kolanach gładząc mój brzuch.
-Dimka, ale zdradź gdzie nas zabierasz.-nalegała Olena.
-Mamo spokojnie to niespodzianka.-Dymitr wypowiedział jedno
słowo które spowodowało, że się spięłam. Oczywiście momentalnie to
wychwycił.-Roza co jest?
-Muszę zadzwonić do rodziców i Lissy i Hansa i….
-Roza spokojnie na początek dzwoń do rodziców, bo Abe musi
wiedzieć jako pierwszy, potem zadzwonisz do Lissy i na końcu do Hansa.-uspokoił
mnie mąż. Wstałam z jego kolan i ruszyłam do kuchni gdzie widziałam swój
telefon po raz ostatni. Wybrałam numer Abe’a i czekałam dwa sygnały.
-Mazur słucham.-odebrał wydawał się lekko zdenerwowany.
-Hej tato, masz może mamę gdzieś w pobliżu?-spytałam
spokojnie.
-Rose nie lepiej było do niej zadzwonić? Nie mam czasu na
pogaduszki.-tak Abe był wściekły.
-Dziwonię do ciebie bo mam dla was obojga bardzo ważną
informację.-powiedziałam spokojnie, nie wiem kto nawalił, ale na pewno
pokrzyżował plany Abe’a Mazura.
-Poczekaj chwilę.-powiedział, a po dłuższej chwili
dodał.-Dobrze Rose, mów jesteś na głośno mówiącym, obok mnie jest mama.
-Więc, to trochę trudne po raz pierwszy będę coś takiego
mówiła. Mamo, tato spodziewam się dziecka.
-Co?-usłyszałam głos matki.
-Jestem w ciąży.
-Z kim?-spytała.
-Z Dymitrem.
-Ale przecież chcieliście adoptować dziecko i tak nagle
zaszłaś w ciążę?-spytała.
-Tak mamo.-zaczęłam się wściekać wiem, że ona też ma humorki
bo jest w ciąży, ale bez przesady.
-Janin uspokój się i nie płacz.-usłyszałam głos ojca.
-Tato, mama płacze?-spytałam zszokowana.
-Tak, gratulujemy, a teraz muszę uspokoić twoją
matkę.-powiedział i się rozłączył. Spojrzałam zdziwiona na telefon i wybrałam
numer przyjaciółki. Odebrała niemal natychmiast.
-Słucham.-powiedziała zmęczonym głosem.
-Liss tu Rose.
-Rose dzwonisz się umówić kiedy chcecie adoptować
dziecko?-spytała Lissa.
-Właśnie Liss bo sprawy uległy zmianie.-powiedziałam lekko
zmieszana.
-Co coś się stało?-spytała zaniepokojona.
-Tak, znaczy nie. Chodzi o to, że jestem w
ciąży.-powiedziałam szybko.
-Rose zostaniesz mamą?-spytała szczęśliwa.
-Dokładnie.-zaśmiała się przez łzy, sama nie wiem kiedy
zaczęły napływać mi do oczu.
-Gratulację!-krzyknęła do słuchawki.
-Dziękuję, a teraz kończę bo muszę powiedzieć o tym Hansowi.
-Na pewno się ucieszy.-powiedziała Lissa śmiejąc się.
-Wiem, muszę mu o tym jak najszybciej
powiedzieć.-powiedziałam rozłączając się. Wybrałam numer Hansa.
-Strażnik Croft słucham.
-Hej Hans tu Rose. Jest drobny problem.
-Co zrobiłaś?-spytał załamany.
-Jutro nie przyjdę do pracy.-stwierdziłam, że będę trochę
zwlekać. Do kuchni wszedł Dymitr patrząc na mnie z uśmiechem.
-Jutro jest sobota, a soboty i niedziele masz wolne.
-Tak chodziło mi o poniedziałek przepraszam.-wydukałam
patrząc na męża.
-Dlaczego nie przyjdziesz?-spytał zaskoczony.
-Jestem w ciąży.-powiedziałam, a Dymitr uśmiechnął się
szeroko ukazując rząd białych i równych zębów.
-A to przez dłuższy czas się nie pojawisz na
służbie.-stwierdził Hans.
-No w sumie to tak.
-Dobrze, przynieś mi tylko zwolnienie od lekarza i będzie po
kłopocie.
-Dobrze.-powiedziałam rozłączając się.
-Co taka szczęśliwa?-spytał Dymitr idąc w moją stronę.
-Właśnie spełniło się marzenie o którym przestawałam marzyć.
Chyba mogę się cieszyć?-spytałam gdy przyparł mnie do ściany.
-Możesz, wprost musisz.-powiedział przyciągając mnie do
siebie. Całowaliśmy się wolno, ale namiętnie. Nasze języki ocierały się wolno o
siebie, a ja przestałam odczuwać upływający czas.
-Przepraszamy, że państwu przeszkadzamy, ale zaraz jak się
nie pośpieszycie to się spóźnimy na kolację.-usłyszeliśmy głos Karoliny.
Spojrzałam na nie pod ramieniem męża i uśmiechnęłam się do nich.
-Wybaczcie coś wpadło mi do oka.-powiedziałam patrząc na
Dymitra.
-Nie wiedziałam, że jeśli ma się coś w oku to wyciąga się to
językiem.-zaśmiała się Sonia patrząc na nas.
-Z Rose ćwiczymy nową metodę.-zaśmiał się Dymitr chwytając
mnie za rękę.- A teraz wybaczcie idziemy się ubrać.-powiedział ciągnąć mnie do
góry. Gdy weszliśmy do góry zaczęłam szybko przeglądać sukienki Wybrałam
sukienkę która u góry była czarna i miała długi rękaw, a dół był biały i
rozkloszowany na końcu obszyty koronką. Sukienka sięgała mi połowy uda. Do tego
wzięłam czarne szpilki. Szybko przebrałam bieliznę tak żeby nie wystawała spod
sukienki i założyłam sukienki kierując się do sypialni gdzie zrobiłam makijaż i
lekko skręciłam włosy zostawiając je rozpuszczone. Weszłam do garderoby po
obrączkę, pierścionek zaręczynowy i sięgnęłam po szarą kopertówkę. Zobaczyłam jak mąż męczy się z
małymi guzikami przy koszuli.
-Daj Towarzyszu pomogę.-powiedziałam podchodząc do męża.
Dopiero teraz na mnie spojrzał i widzę, że go zatkało.
-Roza.-szepnął zmysłowo.
-Wiem, wiem wyglądam pięknie, a teraz chodź bo na nas
czekają.-powiedziałam ciągnąc go za rękę.
-Czekaj jeszcze obrączka.-powiedział chwytając ją w dłoń.
Gdy zeszliśmy na dół wszystkie pary oczu zwróciły się na nas.
-Wyglądać razem pięknie.-powiedziała Olena. Dopiero teraz
przyjrzałam się dokładnie mężowi. Miał na sobie białą koszulę i czarne
eleganckie spodnie.
-Faktycznie, a ubieraliśmy się bez konsultacji.-powiedziałam
z uśmiechem.
-Dobrze, wszystkie wyglądacie pięknie, ale teraz
chodźmy.-pogonił nas Dymitr chwytając mój płaszcz i swoją marynarkę.-Roza.
-Towarzyszu jest ciepło.-powiedziałam patrząc jak za klucza
drzwi.
-To nic wieje zimny wiatr teraz nie martwię się o ciebie,
ale o was.-gdy to powiedział mimowolnie dotknęłam brzucha.
-Dobrze niech ci będzie.-powiedziałam zabierając pałasz. Po
chwili szliśmy do jednej z najbardziej ekskluzywnej restauracji na Dworze.
-Jak udało ci się tu dostać rezerwację?-spytałam cicho.
-Jak masz na nazwisko Bielikow to masz trochę łatwiej w
życiu.-zaśmiał się cicho.
-Na szczęście mam tak na nazwisko.-oboje wybuchliśmy
śmiechem.
Awr <3 Oni są tacy... namiętni wobec siebie <3 Ja wiem Dymitr... ona cię strasznie pociąga, ale nie każ rodzince długo czekać, bo byście się spóźnili.
OdpowiedzUsuńBielikow <3 Też chcę mieć tak na nazwisko!
Czekam na następny
Tak...
OdpowiedzUsuńBielikow=łatwiejsze życie.
Czemu strażniczka Hathaway płacze?
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Pozdrawiam i życzę weny.
Rewelacja :-) Czemy Janin sie rozplakala?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne 2 rozdzialy.
Ps.Wiedzialam ze warto bylo czekac tyle czasu
Jeju ale słodko 💘💘💘
OdpowiedzUsuńRose i Dymitr tacy zakochani i szczęśliwi. Bielikowie mają talent do załatwiania różnych rzeczy i spraw. Ciekawe czy na Rose też to przejdzie? No to idę dalej. 😘😘
OdpowiedzUsuń