Rose:
Minął tydzień od kiedy Bielikówny do nas przyjechały Dymitr
wrócił do pracy, a ja spędzam czas z-teraz już moją-rodziną. Czuję się- na szczęście- już
dobrze, ale widzę, że Dymitr mi czasem nie wierzy. Dymitr od kiedy się
dowiedział, że będzie ojcem zrobił się nadopiekuńczy. Teraz jestem z Zoją,
Pawką i Katią na placu zabaw. Tak uciekłam teściowej i szwagierką, ale one też
stały się nadopiekuńcze, jedynie Jewa traktuje mnie jak zawsze.
-Ciocia.-usłyszałam głos Zoji.
-Słucham.-nie patrzyłam na Zoję bo pomagałam zrobić babkę z
piasku Kati, która swoją drogą świetnie się ze mną bawiła.
-Ratuj.-spojrzałam na Zoję i się wystraszyłam. Dziewczynka
stała nade mną z kwaśną miną.
-Co się dzieje?-spytałam podnosząc Katię z piaskownicy.
-Siku.-Zoja tuptała w miejscu i żal mi się jej zrobiło.
-Pawka!-zawołałam chłopca i już po chwili stał obok
mnie.-Idę z Zoją i Katią siusiu idziesz z nami?
-Mogę iść.-wzruszył ramionami. Bardzo przypominał mi bardzo
Dymitra w swoim zachowaniu.
-To chodźcie.- i tak jako mała wycieczka poszliśmy w
krzaczki. Zoja ledwo co szła, ale po chwili była szczęśliwa jak nigdy.
-Ciocia zrobiłam siusiu.-skakała wokół mnie, a ja starłam
się powstrzymać śmiech.
-Zojka chodź się pobawić.-powiedział Pawka ciągnąc
dziewczynkę za rękę. Usiadłam z Katią na ławce i omal nie dostałam zawału gdy
spojrzałam w prawo. Siedziała tam Jewa.
-Poszły.-powiedziała krótko.
-Kto? Co? Gdzie?-spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc.
-Nie musisz się już chwać poszły na zakupy za prośbą Dimki,
ale wiem, że on będzie chciał z tobą rozmawiać.
-Wiedziałaś prawda?-spojrzała na mnie zdziwiona.
-O czym?
-O ciąży. Przewidziałaś to?
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-Ale dlaczego?
-Sama nie wiem, czasem nie widzę wszystkiego, ale
wiedziałam, że coś się wydarzy.-powiedziała patrząc na Pawkę i Zoję.-Przygotuj
się to dziecko które nosisz pod sercem nie będzie zwyczajne jak Zojka czy
Pawka.
-Co? Dlaczego?-zaczęłam się niepokoić o nasze maleństwo.
-Nie wiem, ale będzie to coś dobrego na pewno nie złego.
-Roza?-usłyszałam głos męża za plecami.
-Hej Kochanie.-powiedziałam wstając z Katią na rękach.
Chciałam pocałować męża, ale się odsuną.
-Możemy porozmawiać w cztery oczy?-spytał patrząc na mnie
znacząco.
-Ale muszę opiekować się dziećmi.
-Babciu zajmiesz się maluchami?-spytał Dymitr.
-Oczywiście.-już myślałam, że Jewa mnie poprze. Podałam jej
Kaię z ciężkim westchnieniem i ruszyłam za Dymitrem. Szedł przodem, a ja zaraz
za nim. Stanęliśmy pod jakimś drzewem z daleka od gapiów.
-Co to ma znaczyć?-spytał patrząc na mnie ostro.
-O co ci chodzi?-spytałam.
-Znikasz bez słowa. Moja matka się zdenerwowała, ale potem
się okazało, że zabrałaś dzieci na plac zabaw.
-Czy to źle, że chciałam żeby odpoczęły?!-spytałam, a łzy
same napłynęły mi do oczu.
-Nie, ale mogłaś coś im powiedzieć.-Dymitr podniósł głos,
dawniej nie zrobiło by to na mnie wrażenia, ale jestem w ciąży i od kilku dni
chce mi się płakać. Wybuchłam niekontrolowanym szlochem.
-Przepraszam.-wychlipałam.
-Roza, dlaczego płaczesz?-Dymitr się zdenerwował moim
zachowaniem.
-B-bo ch-hciałam d-dobrze, a-a wyszło j-jak
zawsze.-powiedziałam odwracając się do niego plecami.
-Roza nie płacz.-Dymitr odwrócił mnie do siebie przodem i
przytulił mocno.-Ci nie płacz.
-Na-naprawdę n-nie chciałam.-powiedziałam wtulona w jego
tors.
-Już dobrze. Niepotrzebnie się uniosłem to też moja wina.-podniósł
mój podbródek i mnie pocałował. Całował delikatnie, niewinnie, ale ja nie tego
chciałam. Wpiłam się mocno w jego usta, atakując jego język, Dymitr przyciągnął
mnie mocno do siebie i chwycił za biodra.
-Dymitr jesteśmy w miejscu publicznym.-powiedziałam ciężko
dysząc, gdy włożył mi rękę pod bluzkę.
-Przepraszam.-powiedział lekko zmieszany.
-Nic się nie stało, ale mogło.-powiedziałam patrząc w te
piękne czekoladowe oczy.-A teraz chodź to twojej babci zająć się
dzieciakami.-chwyciłam go za rękę i ruszyliśmy w stronę placu zabaw. To co
zobaczyłam spowodowało, że kopara mi opadła. Jewa siedziała na ławce i bawiła
się z małą Katią. Dymitr zaśmiał się, a ja na niego spojrzałam na niego ze
zdziwieniem.
-Coś się stało Roza?-spytał śmiejąc się z mojej miny.
-Jewa bawiąca się z dzieckiem?-spojrzałam na ławkę i nie
mogłam w to uwierzyć.
-Ja taką babcię znam. Zawsze się z nami bawiła jak byliśmy
mali.-powiedział obejmując mnie mocno.
-Niesamowity widok.-mruknęłam zaskoczona. Podeszliśmy do
ławki i na niej usiedliśmy.
-Nareszcie, kazaliście starej babie zajmować się takim
maleństwem czyście zgłupieli?-spojrzała na mnie złowrogo, a do Dymitra uśmiechnęła
się.
-Przepraszamy babciu, musieliśmy wytłumaczyć sobie kilka
spraw.-powiedział Dymitr przytulając mnie do siebie.
-Dimka nie pieprz, wiem jak to się skończy.-spojrzałam
zaszokowana na Jewę.-I nie krzycz na tą biedą dziewczynę. Jest w ciąży nie
panuje nad hormonami, a ty ją tylko stresujesz.
-Ale babciu…
-Nie przerywaj mi. Nie tak cię z matką wychowałam.-teraz
parsknęłam niekontrolowanym śmiechem. Dymitr siedział zmieszany obok mnie, a
Jewa prawiłam mu kazania jak nie wolno traktować kobiety w ciąży. Słuchałam
tego z uwagą by w razie co przypomnieć mężowi o niedociągnięciach.
-Dimka, Rose, mamo!-krzyknęła Olena uradowana.-A my was
wszędzie szukamy.
-A my cały czas siedzimy tu.-powiedział Dymitr
szczęśliwy, że matka przerwała wykład
babci.
-Właśnie widzę, chodźcie na obiad.
-Mamo miałaś nie gotować.-Dymitr spojrzał na matkę.
-Wiem, ale nie mogłam się powstrzymać. Macie świetnie wyposażoną
kuchnię.-wstaliśmy wołając dzieci, wzięłam Katię na ręce i ruszyliśmy do domu.
Gdy tylko weszliśmy dzieciaki wbiegły do salonu.
-Rose nie powinnaś dźwigać.-upomniała mnie Sonia.
-Spokojnie jest lekka.-powiedziałam podając jej Katię.
-Ale nie możesz dźwigać.
-Przestańcie wszyscy! Nie jestem chora żebyście mnie we
wszystkim wyręczali! Po prostu jestem w ciąży!-widzę, że dziś hormony dają o
sobie znać. Cała rodzina patrzyła na mnie zaskoczona.
-Masz rację, ale lepiej uważać.
-Do cholery Dymitr na co?!-spojrzałam na niego wściekła.
-Nie chcemy żebyś poroniła.-czyli o to mu chodzi.
-Uspokój się! Wiem jak zadbać o siebie i dziecko! Już
przesadzasz. Uważasz, że przez to, że raz poroniłam to zdarzy się jeszcze raz?
Myślałeś, że zrobiłam to specjalnie?-łzy napłynęły mi do oczu.
-Roza nie to chciałem….-wybiegłam z pokoju i zamknęłam się w naszej sypialni. Łzy zaczęły
spływać po moich policzankach i nie miałam ochoty ich wycierać.
-Roza otwórz.-usłyszałam głos męża zza drzwi.
-Nie.-wychlipałam.
-Roza, proszę.-słyszałam załamanie w jego głosie, ale dalej
nie chciałam otwierać.
-Zostaw mnie.
-Nie. Roza mam obiad, otwórz.
-Nie.-leżałam na łóżku i czekałam aż odejdzie cały czas
dobijał się i prosił, po godzinie zaczęłam go ignorować. Nie wiem jak długo tak
leżałam, ale musiałam wziąć świeżą piżamę z garderoby co wiązało się z wyjściem
na korytarz. Cicho podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zobaczyłam talerz na
podłodze, a obok niego śpiącego Dymitra. Myślałam, że poszedł na kanapę.
Wszędzie było ciemno więc zgaduję, że wszyscy już śpią. Wyszłam z pokoju
uważając żeby nie obudzić Dymitra. Wzięłam piżamę i ruszyłam w drogę powrotną.
Dymitr stał w drzwiach sypialni i czekał na mnie. Weszłam do sypialni nie
zwracając na niego uwagi i gdy chciałam zamknąć drzwi wstawił nogę uniemożliwiając
mi zamknięcie ich. Wszedł do środka i zamknął drzwi. Mierzyliśmy się wzrokiem
dość długo aż ruszyłam do łazienki. Chwycił mnie mocno za ramię i przyciągnął do siebie. Przestraszyłam się bo zobaczyłam
złość na jego twarzy.
-Myślisz, że obwiniam cię za śmierć naszego pierwszego
dziecka?-spytał wściekły.-Myślisz, że gdybym cię o to obwiniał siedziałbym pięć
godzin pod drzwiami i czekał aż grzecznie otworzysz? Myślisz, że mi na tobie
nie zależy? To wiesz co? Mylisz się i to jak cholera.-stałam tak wpatrzona z
przerażeniem w niego.-Powiedz coś do cholery!!!-wiedziałam jedno Dymitr jest na mnie wściekły.
-Wiem, że tobie na mnie zależy.-tylko tyle byłam w stanie
powiedzieć, spuściłam głowę w dół, a on ją podniósł.
-Nie masz odwagi odpowiedzieć na pozostałe
pytania?-widziałam, że jego złość po mału się ulatnia, ale wciąż był zły.
-Nie.-powiedziałam krótko, mój hart ducha powracał.
-Czyli tak chcesz się ze mną bawić?-spytał, a ja nie
zrozumiałam o co chodzi, ale wiedziałam jedno trzeba działać. Wpiłam się w jego
usta i przyciągnęłam blisko siebie. Dymitr na początku zaskoczony oddał
pocałunek z brutalnością, ale i namiętnością. Podniósł mnie i rzucił na łóżko,
odbiłam się od materaca, ale to mnie nie obchodziło liczył się on. Usiadł na
mnie okrakiem i zaczął ściągać moją bluzkę i spodnie. Gdy zostałam w samej
bieliźnie spojrzał na moje ciało i się uśmiechnął. Popchnęłam go tak by zszedł
z moich nóg i zaczęłam go rozbierać pozbywając się wszystkiego bardzo szybko.
Gdy był nagi popchnęłam go na łóżko zdejmując majtki usiadłam na nim tak, że znalazł
się we mnie. Zszokowany Dymitr odpiął mój stanik i przewalił na plecy. Ruszał
się szybko i płynnie. Po chwili oboje doszliśmy i zasnęliśmy wtuleni w siebie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej dziś trochę później, ale jest. Mam dla was propozycję. Czy chcielibyście mnie lepiej poznać? Jeśli tak to w komentarzach zostawiajcie pytania przed następnym rozdziałem lub po nim odpowiem na nie na blogu.
Co się z nimi wszystkimi do chol*** dzieje?!?! Rose ma dziwne ciążowe huśtawki, Dymitr... Nie jest juz Dymitrem, takim jak kiedyś. Zbyt się zmienił... Nie koniecznie na dobre. Może to ciąża Rose na niego tak wpływa... Nawet Jewa klnie! Tu zdecydowanie nic nie gra! No... Może tylko dzieci są słodkie jak zawsze... Ale kurde, Dymitr!!! Nie rób mi tego i nie zmieniaj się! Aczkolwiek brutalność można tym razem odebrać na dwa sposoby... Drugi nie jest w sumie taki tragiczny, ale to nie zmienia faktu, że zachowuje sie inaczej! A Rose zdecydowanie ma prawo czuć sie osaczona i dotknięta.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
PS znam cię już troche 😂❤ No, ale żeby nie było, ze taki pusty kom to pytanko będzie:... Czekaj najpierw musze je wymyślić...... *5minut później* ..... Dobra... Jeszcze chwila.... Jaki rodzaj filmów (no. dramaty, thrillery itp.) lubisz najbardziej? 😁 (To tak na wszelki wypadek jakbyś była w Wawie xd 😂)
Podpisuje sie pod Mańką. Dymitr sie zmienil i to bardzo i wcale nie podoba mi sie ta zmana. Rozumiem ze sie martwi ale to jest przegiecie.
OdpowiedzUsuńMoze wcale nie znalismy Jewy- taka cicha woda-podoba mi sie taka.
Pytanie hmmmm. Czy uprawiasz jakis sport? Jesli tak to jaki?
Co tu sie do diabła dzieje? Rozumiem jeszcze Rose ze ma huśtawki nastroju. Ale Dymitr czy on juz oszalał ze co chwile drze sie na nią?
OdpowiedzUsuńO nie, nie. Dymitr nie prawa tak się odzywać do mojej ciężarnej Rose. Jeszcze jedna taka akcja, a może być pewien, że następnego dnia go odwiedzę i zapoznam z moją pięścią. A Rose niech się nie przejmuje, bo widać kto w tym związku ma więcej problemów z ciążowymi hormonami. Tekst Jewy mnie rozwalił. xD Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <33
OdpowiedzUsuńCo się wyprawia?! Co się z nimi dzieje?! Rose jeszcze rozumie, ale reszta?? DYMITR!! Miły koniec, ale weź się ogarnij. Zaczęłam lubić Jawę. Brawo. Broń ciężarnej Rose. Niech przemówi Dymitrowi do rozumu. Biedna Roza. Wszyscy się na nią uwzieli. Teraz lecę czytać dalej, miejąc nadzieję, że będzie trochę lepiej.💖�
OdpowiedzUsuń