Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

środa, 27 lipca 2016

Rozdział 204



Rose:          
I tak nie cieszy mnie fakt, że Dymitr chce ze mną siedzieć już podczas siódmego miesiąca, ale co ja mam do powiedzenia? Nic. Wstaliśmy i poszliśmy się wykąpać bo wczoraj nie mieliśmy okazji. Po wspólnej kąpieli poszliśmy się ubrać, a następnie zeszliśmy na dół zrobić śniadanie. Właśnie chciałam pomóc Dymitrowi gdy rozdzwonił się mój telefon.
-Tak słucham.-odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Witaj Rose. Wpadłabyś dziś na obiad?-usłyszałam głos ojca.
-A coś się stało?-spytałam czując, że coś śmierdzi.
-Nie, oczywiście że nie. Nie mogę zaprosić cię na obiad?-spytał.
-Jasne możesz, ale mam pytanie.
-Jakie?
-Mam przyjechać sama czy z całą rodziną?
-A zapomniałem, że macie gości. Nie no z całą rodziną przyjedź. A Dymitr będzie?
-Tak, tato będzie. Ma dziś wolne.-Dymitr spojrzał na mnie zaskoczony.
-To doskonale.-powiedział krótko.
-Chcesz czegoś jeszcze?-spytałam gdy cisza trwała co najmniej pięć minut.
-Nie, nie do zobaczenia.-i się rozłączył.
-Coś się stało?-spytał Dymitr.
-To była moja najdziwniejsza rozmowa z ojcem jaką przeprowadziłam w życiu.
-Dlaczego?-spytał stawiając kanapki na stół.
-Nie wiem, ale to było dziwne.-naszą rozmowę przerwało wejście Pawki.
-Hej ciocia, hej wujek.-przytulił nas oboje i usiadł przy stole.
-A reszta idzie?-spytał Dymitr kładąc ostatnie kubki na stół.
-Tak tylko jeszcze Zoja i Katia mają jakieś problemy z ubraniami. Wiecie kobiety.-zaśmiałam się na stwierdzenie Pawki.
-Tak wiem jakie są, ciocia czasem pół dnia potrzebuje.-powiedział Dymitr, a ja spojrzałam na niego surowo.
-To nie było śmieszne Towarzyszu.-powiedziałam szturchając go w bok.
-A mi się wydało bardzo śmieszne.-powiedział łapiąc mnie w tali i rzucając na kanapę. Po chwili płakałam ze śmiechu przez łaskotki.
-Dimka nie rób jej krzywdy.-powiedziała Sonia wchodząc do pokoju.
-Ja ją tylko łaskoczę.-odparł Dymitr dalej mnie łaskocząc.
-Prze….przestań!-krzyknęłam przez śmiech.
-Nie.-powiedział dalej mnie łaskocząc.
-Dimka.-zganiła go  Olena.
-Nic jej nie robię mamo, a śmiech to zdrowie.-powiedział dalej mnie łaskocząc.
-Cho….Cholera s….skończ!-cały czas się śmiałam i nie mogłam się powstrzymać.
-Nie.-powiedział śmiejąc się ze swojej przewagi. To był moment i wykorzystałam okazję. Chwyciłam jego ramię i przerzuciłam przez siebie. Fakt, że leżałam nie ułatwiał, ale dałam radę po chwili Dymitr leżał na ziemi zaskoczony.
-Brawo!-krzyknęła Zoja patrząc na leżącego wujka.
-Więcej mnie nie łaskocz.-powiedziałam wstając z kanapy. Dymitr zaśmiał się z mojej powagi, ale posłuchał…jak na razie. Dymitr wstał z ziemi i wszyscy zasiedliśmy przy stole jedząc śniadanie.
-Zostaliśmy zaproszeni na obiad.-powiedziałam przerywając ciszę.
-My?-spytała Olena.
-Tak my.
-Gdzie?-spytała Wiki.
-Do moich rodziców.-wiem, że dziewczyny nie czują się najlepiej w towarzystwie mojej matki, która nie akceptuje takiego zachowania jak zrezygnowanie ze służby.
-Na którą?-spytał Dymitr.
-Na dwunastą.-powiedziałam patrząc na męża.
-Dobrze, muszę iść do Hansa, ale zdążę.-powiedział, ale wydawał mi się jakiś dziwny.
-Coś się stało?-spytałam patrząc na niego podejrzliwie.
-Nie jasne, że nie.-wiedziałam, że kłamie, ale nie powiedziałam tego na głos.
-To dobrze.-Dymitr spojrzał na mnie i wiedział, że czeka nas poważna rozmowa.
-Po co idziesz do Hansa?-spytałam.
-Muszę się dowiedzieć kilku spraw.
-Coś poważnego?-spytałam z nadzieją, że coś powie.
-Nie ostatnie nierozwiązane sprawy o których już wiesz.-kurde już myślałam, że coś powie, a teraz już mi nic nie powie.
-Już się bałam, że to coś poważnego.
-Nie, kochanie spokojnie.-nie wierzę, że kłamie mi w oczy.
Dymitr:
Wiem, że w tej chwili kłamie, ale chcę jej oszczędzić nerwów. Niestety jak zostaniemy sami wyciągnie to ze mnie. Już taka jest i nic tego nie zmieni.
-Dobrze teraz muszę was zostawić same. Lecę do Hansa.-powiedziałem wstając. Po chwili wyszedłem z mieszkania i skierowałem się do biura Hansa. Po chwili pukałem do drzwi.
-Wejdź.-usłyszałem. Wszedłem do gabinetu i usiadłem naprzeciwko Crofta.
-Witaj Hans, jakieś nowe informację?-spytałem.
-Z tego co wiemy alchemicy zajęli się naukowcami którzy się dowiedzieli i przetrzymują ich w ośrodku.
-A coś więcej?
-Przykro mi, ale nie.-powiedział. Opadłem ciężko na oparcie. To, że mamy tak mało informacji nie ułatwia nam zadania. Czeka nas dużo czekania którego nie znoszę.

5 komentarzy:

  1. Oj powiedz jej, Dymitr! Eh.
    Haha haha Dymitr łaskoczący Rose... To musi być boski widok xD
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Dymitr i znowu tajemnice,ale Rose i tak to z Ciebie wyciagnie :-)
    Ciekawe co sie stanie u Aba?
    No nic czekam na nastepny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dymitr nieładnie miec tajemnice
    Czego chce Abe?
    Dodaj szybko nowy rozdział proszę 💘

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem strasznie ciekawa co knuje Abe. Przecież to Żmij, nie może mu chodzić o zwykłą kolację z nową rodziną. Szczególnie chodzi mu o Dymitra, z tego co mi się wydaje. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału. 💕

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkie bomba. Czekam na kolejne.
    Sorry ze nie pisałam kom ale byłam na koloniach
    Werka

    OdpowiedzUsuń