Dymitr:
Wszedłem z Rozą do środka i skierowaliśmy się do jadalni.
Nasza rodzina już na nas czekała. Janin patrzyła na Rose ze zmartwieniem.
Usiedliśmy przy stole i podano obiad. Ciszy stała się naprawdę nie do
wytrzymania i chyba każdy to czuł bo nawet Zoja i Pawka siedzieli cicho. Katia
spała na kanapie więc nawet ona nie wydawała żadnych dźwięków.
-Co u was?-spytał Abe by rozładować napięcie.
-Dziękujemy, wszystko w porządku.-powiedziała moja mama
patrząc na Abe’a z powątpieniem.
-To dobrze.-uśmiechnął się Abe. I znów zapadła cisza.
-Mamo…przepraszam.-powiedziała cicho Roza. Wszyscy
patrzyliśmy na obie zaskoczone.
-Nie gniewam się, ale…dziękuję, że się starasz.-powiedziała
Janin patrząc na córkę z miłością.
-O co chodzi?-spytałem krojąc schab który miałem na talerzu.
-Zareagowałam dość gwałtownie na wieść o
bliźniakach.-powiedziała cicho Roza nie patrzą na nikogo.
-Nie musisz się martwić, jakbym dowiedziała się od swojej
matki, że ta spodziewa się bliźniąt też bym tak zareagowała.-powiedziała Janin
uśmiechając się nieśmiało do córki.
-Dziękuję mamo.-powiedziała Roza ze łzami w oczach. Nie wiem
jak ja wytrzymam tę burzę hormonów przez najbliższe dziewięć miesięcy. Objąłem
żonę ramieniem żeby się nie rozkleiła, a ona wtuliła się mocno w mój bok.
-Spokojnie.-szepnąłem cicho.
-Kocham cię.-szepnęła z uśmiechem.
-Ja tiebia lubliu Roza.-powiedziałem całując jej czoło.
*
Po obiedzie Abe zaproponował nalewkę. Na początku nie
chciałem pić, ale Roza zapewniła, że mam pić i się niczym nie przejmować. Teraz
pijemy już czwartą, albo piątą nalewkę i zaczynam czuć, że chyba jestem piany.
-Dymitr ja nic do cieb…nie mam, ale mógłbyś być trochę
bardziej niedoskonały.-powiedział Abe podpierając się łokciami o stół.
-Abe ja nie jestem tak cholernie idealny.-mruknąłem
popijając kolejny kieliszek.
-Ale jak to nie?-Abe spojrzał na mnie zaskoczony.
-No nie…nikt nie jest idealny, a ja tym bardziej.
-Wobec tego napijmy się.-powiedział Abe nalewając po
kieliszku.
-Tak. Powiedz mi jak ty wytrzymujesz te hormony?-spytałem
szczerze zainteresowany.
-Nie wytrzymuję, ale muszę.
-Jak ty to robisz?-spytałem patrząc na niego, lekko się
rozmazywał.
-Wychodzę z domu.-powiedział.-I zacząłem palić i
siwieć.-zaśmiałem się z tego tekstu.
-Cholera jestem za młody żeby siwieć.-stwierdziłem śmiejąc
się.
-Dymitr uwierz na siwienie nigdy nie jest za
późno.-spojrzałem na Abe’a teraz przypominał mi trochę Rozę.
-Towarzyszu, a ty za bardzo się nie spiłeś?-spojrzałem
jeszcze raz i odkryłem, że Roza stoi naprzeciwko mnie i patrzy na mnie czujnie.
-Kochanie to tylko….-zacząłem liczy ile butelek poszło.
-Dziesięć butelek nalewki Towarzyszu.-powiedziała Roza z
rezygnacją.
-Kochanie tak rzadko piję.-wstałem powoli z krzesła i
podszedłem do żony chwytając ją w talii.
-Wiem, ale jak się napijesz to wracają twoje zwłoki do
domu.-stwierdziła oschle.
-A może tak pójdziemy do sypialni.-spytałem cicho.
-I co chcesz tam robić? Rzygać?-spytała.
-Kochanie dobrze wiesz, że z tobą to ja mogę uprawiać seks
bez przerwy.-wiedziałem, że tym ją zdobędę.
-I co nagle to, że jestem w ciąży to ci nie przeszkadza?-spytała
patrząc na mnie.
-Kochanie ten twój cały ginekolog powiedział, że możemy…
-Tak, ale nie tak często jak to się ostatnio działo.-powiedziała
wyrywając się z moich objęć.
-Gdzie idziesz?-spytałem.
-Do samochodu. Jeśli chcesz wracać do domu to zapraszam.
-Ale ja nie mogę prowadzić.
-I nie będziesz.-spojrzała na mnie jak na głupiego.-Ja będę
prowadzić.
-Roza żartujesz?-spytałem śmiejąc się.
-Nie.-powiedziała ostro.-A teraz zdecyduj. Jedziesz czy
zostajesz?
-Jadę.-powiedziałem od niechcenia.
-To w tej chwili chodź.-nie chciałem się z nią sprzeczać i
ruszyłem zaraz za nią. Po chwili siedziałem na miejscu pasażera z przodu.
-Dimka coś ty ze sobą zrobił?-spytała moja mama patrząc na
mnie z troską.
-Kocham cię mamusiu.-powiedziałem patrząc na mamusię.
-Też cię bardzo kocham synku, ale co ci się stało?
-Schlał się, a teraz poniesie kare.-powiedziała Roza
odpalając silnik. Już bałem się jej słów. Po chwili jechała tak szybko, że
pożałowałem tych dziesięciu flaszek nalewki.
-Roza zatrzymaj się.-poprosiłem czując żołądek podchodzący
mi do gardła. Zahamowała tak gwałtownie,
że momentalnie otworzyłem drzwi i w ostatniej chwili wyszedłem z samochodu.
Rose:
Wiem, że źle robię znęcając się tak nad nim, ale jakoś
hormony mi na to nie pozwalały. Dymitr wymiotował w krzaki, a my
siedziałyśmy i czekałyśmy na niego.
-Rose nie bądź dziś dla niego taka surowa.-poprosiła mnie
Olena.
-Sama tego nie chcę, ale hormony mi nie
pozwalają.-powiedziałam patrząc na Olenę.
-Dobrze rozumiem.-zaśmiała się Olena. Dymitr właśnie wszedł
do samochodu.
-Ma ktoś chusteczkę?-spytał trzymając się za głowę.
-Proszę.-powiedziałam podając mu chusteczkę.
-Dziękuję. Daleko jeszcze?-spytał, a mi zrobiło się go
szkoda.
-Nie za chwilę będziemy.-powiedziałam uśmiechając się do
niego.
Extra. Wredna Rose. Lubię takiego dimitriego. Czekam
OdpowiedzUsuńWerka
Ale Rose wredna się stała
OdpowiedzUsuńEhh.. aż zaczynam sie jej bać :))
Czekam na kolejny rozdział i życzę bardzo dużo weny
Biedny Dymitr. Podpadł Rose i teraz nie będzie miał lekko. Czekam na następny rozdział. 💞
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak Dymitr trochę popije. Taka zła Rose tez jest wspaniała. Rozdział jak każdy niesamowity. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńHahhaha... Rose jest genialna. Dymitr się upił i teraz niech ma za swoje. I to w towarzystwie Abe'a. Biedak. 😂😂😂😂😂😂Te hormony. Dymitr, który siwieje 😂😂😂. Ale mu to chyba nie grozi. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń