Rose:
Obudziłam się wtulona w silny
tors męża. Spał jeszcze, a ja nie miałam serca go budzić. Tak więc leżałam w
silnych ramionach męża i poczułam, że zbiera mi się na wymioty. Nie no znowu ?
Wstałam, ostrożnie wychodząc z objęć męża i ruszyłam do łazienki czując
przyjemny ból. No nie powiem zaskoczył mnie wczoraj, ale w pozytywny sposób.
Doszłam do łazienki uklękłam przed sedesem i zaczął się koszmar od nowa. Gdy
skończyłam oparłam czoło o zimne płytki i siedziałam chwilę w ciszy.
-Roza co się dzieje?-usłyszałam
zmartwiony głos męża i otwarłam oczy, stał nade mną ze zmartwioną miną.
-Nic specjalnego. Poranne mdłości
znów zagościły.-zaśmiałam się z mojego żartu, ale Dymitr ciągle na mnie
patrzył.
-Nadal źle się czujesz?-spytał
Dymitr zmartwiony.
-Jest już trochę lepiej. Nie
martw się tak bardzo.-poprosiłam. Dymitr usiadł obok mnie i zaczął głaskać mój
brzuch. No nie powiem było to przyjemne.
-Hej maluchu. Musimy poważnie
porozmawiać.-Dymitr zwrócił się do mojego brzucha słodkim tonem.-Tak więc proszę
cię żebyś tak już nie katował mamusi tymi mdłościami i wymiotami bo będę musiał
was odwiedzać w szpitalu, a tego żadne z nas nie chce.-Chciało mi się śmiać z
tego co mówił Dymitr, ale starałam się powstrzymywać.
-Myślisz, że cię
posłucha?-spytałam.
-Posłuchasz taty prawda?-monolog
z moim brzuchem trwa.
-Jeśli ma mój charakter to nawet
nie masz co liczyć.-teraz oboje się zaśmialiśmy.
-Mam nadzieję, że tego po tobie
nasza córeczka nie odziedziczy.
-No dzięki. I nie martw się bo to
będzie syn.
-Roza oboje wiemy, że masz bardzo
trudny charakter, a ja nadal twierdzę, że tu rośnie mała Roza.
-Może masz rację, jestem trudna,
ale w oboje wiemy, że spłodziłeś sobie zastępcę, Towarzyszu.
-Coś ciężko mi uwierzyć, że to
jest chłopiec.-powiedział Dymitr głaszcząc czule mój brzuch.
-A ja ci mówię to chłopak.
-A co dziecko szepnęło ci do ucha
‘’Mamusiu ja w razie co jestem chłopcem”?
-Nie, ale mam coś takiego jak
szósty zmysł.
-Tak jasne, a ja jestem superman.
-Jesteś moim supermanem więc o co
ci chodzi?-i tym tekstem wygrałam. Jeden zero dla Rose.
-Roza.-Dymitr popatrzył mi prosto
w oczy.
-Słucham.
-Nie kłóćmy się.
-Nie kłócę się z tobą, ja tylko
wymieniam zdania.
-Niech ci będzie.-zaśmiał się
cicho.-A teraz wydaje mi się, że czas zacząć się szykować z tego co wiem
dziewczyny chcą jechać na zakupy, a ja muszę iść na służbę.-pocałował mnie w
czoło. Wstał podając mi rękę.
-Nie zapomnij iść do Hansa.-tak
naprawdę bardzo zależało mi na tym by był przy każdym USG.
-Oczywiście nie
zapomnę.-powiedział podchodząc do umywalki. Oboje zaczęliśmy poranną toaletę i
już po chwili oboje schodziliśmy na dół zrobić naleśniki dla całej rodziny. Gdy
wszystko było gotowe na dół zaczęły schodzić dziewczyny.
-Co tak ślicznie pachnie?-spytała
Olena wchodząc do kuchni.
-Naleśniki.-powiedział mój
ukochany.
-Synku jak się czujesz?-spytała
Olena dotykając czoła Dymitra.
-Jest dobrze mamo, a co wczoraj
było ze mną aż tak źle?-spytał przestraszony.
-Tak, mówiłeś Olenie jak to
bardzo kochasz swoją mamusie, a potem poprosiłeś żeby zaśpiewała ci tą
kołysankę co kiedyś.-wtrąciłam się do rozmowy.
-Naprawdę? Ile ja wczoraj
wypiłem?
-Dziesięć nalewek domowej roboty.
-Ile do cholery?!-spytał
zaszokowany.
-Dziesięć i nie klnij tu są
dzieci.-upomniałyśmy go z Oleną.
-Nie to jakiś żart?
-Nie, a Abe nie wiem jak dziś
żyje, ale mu nie zazdroszczę.-powiedziałam szczerze, ojciec miał zapewne zgon i
kaca mordercę w jednym. Już widzę jak matka się na niego drze za to ile wypił. Piękny widok.
-Czyli on wypił tyle ile
ja?-zapytał Dymitr.
-Tak. Powiem ci, że się
zaprzyjaźniliście na tyle, że pytałeś jak wytrzymuję tę burzę hormonów i
zastanawiałeś się czy ze mną nie osiwiejesz.
-O matko! Roza przepraszam ja tak
bardzo nie chciałem…
-Spokojnie Towarzyszu rozumiem,
że chwilami ciężko ze mną wytrzymać sama ze sobą nie wytrzymuję.
-Roza dziękuję nawet nie wiesz
jaka jesteś wspaniała.-powiedział całując mnie i przytulając.
-Spokojnie Towarzyszu, ja nie mam
się na ciebie o co gniewać.-Powiedziałam poprawiając bluzkę którą trochę
pomiętosił przez tą ‘’wdzięczność’’ .
-Dobrze dzieci chodźcie bo
jedzenie stygnie.-powiedziała Olena śmiejąc się z zachowania syna.
Haha Dymitr sam nie wierzy w to ile wypił
OdpowiedzUsuńBiedny Abe, Janin musi się teraz nad nim znecać
Czekam na kolejny rozdział <3
A co z tymi zaległymi rozdziałami?
Już są nadrobione
UsuńHaha. Uwielbiam te ich sceny. Dymitr tak bardzo się przejął, że zranił Rozę. Awwww.... W sumie jestem ciekawa, jak tam Abe. Ta końcówczka słodziudka. Czeka na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńHej jakbyś miała trochę czasu może zajrzałabyś na mojego bloga, dopiero zaczynam http://ja-tiebia-lubliu-roza.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Oj biedni panowie 😂 Za dużo chyba wypili odrobinę xD 😂
OdpowiedzUsuńDimitriś jest uroczy jak przeprasza Rose 😍😍😍
A teraz chce kolejny 😘😘