Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

wtorek, 2 sierpnia 2016

Rozdział 211

Rose:
Wreszcie usiedliśmy na widowni, Dymitr się śmieje z moich zmiennych nastroi, a mnie one męczą. Usiadłam obok Soni, która trzymała małą Katię na rękach. Uśmiechnęłam się na ten widok wiedząc, że niedługo ja też tak będę wyglądać.
-Roza, a co to za uśmiech?-spytał cicho Dymitr.
-Zastanawiam się czy my też będziemy tak szczęśliwi jak twoje siostry.-powiedziałam wtulając się w bok męża.
-Roza, na pewno.-dostałam całusa w głowę i umilkliśmy. Okazało się, że wiele uczniów w tym roku ma nazwiska zaczynające się na literę A, więc Wiktoria będzie gdzieś na końcu. Dzieciaki dobrze dawały sobie radę, ale widziałam kilka niedopatrzeń które mogą je kosztować życie, swoje i ich podopiecznych. Wreszcie usłyszeliśmy:
-Teraz na arenę zapraszamy Wiktorię Bielikow.-wszyscy jak na komendę spojrzeliśmy w stronę wyjścia. Szła zdeterminowana i gotowa na wszytko. Wiedziałam, że cała rodzina jest z niej dumna, a Dymitr najbardziej. Wiem, że strasznie ją męczył z ćwiczeniami i chwytami, byle tylko była najlepsza. Chwilę później Wiktoria zaczęła zmierzać się z pierwszymi przeszkodami i szło jej wyśmienicie. Jej ruchy nie były wymuszone, ale wyglądały tak jakby walczyła od urodzenia. Czułam jak przy każdej nowej przeszkodzie Dymitr się napina i mruczy pod nosem żeby skakała, albo się turlała.
-Dymitr, spokojnie to ona zdaje test nie ty.-szepnęłam cicho.
-Wiem, ale chciałbym jej pomóc.
-Wiem, ale ona świetnie sobie daje radę nie martw się.-powiedziałam całując go w policzek. Spiął się, a ja przypomniałam sobie, że jesteśmy w miejscu publicznym.-Przepraszam.-szepnęłam cichutko.
-Nic się nie stało, ja...powinienem się bardziej otwierać.
-Popracujemy nad tym jak będziemy sami w domu.-szepnęłam zmysłowo.
-Roza.-jęknął.-Błagam nie teraz.
Zaśmiałam się z jego uwagi i wróciłam do oglądania testu Wiktorii. Właśnie weszła na most z ''morojem'', a ''strzygi'' napadły na nią z obu stron. Zupełnie taka sama historia jak u mnie. Na nowo się wściekłam, że tylko mi kazali coś takiego zrobić. Wiki stanęła na środku mostu i spojrzała w obie strony. ''Strzygi'' ruszyły w jej stronę z obu stron. Na to czekała ''zabijała'' ''strzygi'' jedną po drugiej nie patrząc na to czy ciała spadają w dół czy zostają na pomoście. Po chwili na moście stała tylko ona i jej ''podopieczny''. O dziwo był nim Ambroży.
-Dymitr widzisz?-spytałam wskazując Ambrożego.
-Tak ten dampir który was zaprowadził do Rondy.-wzruszył ramionami.
-Naprawdę nie wiesz kto to?-spytałam cicho.
-Nie.
-To jest Ambroży.
-No i co z tego?-przeklęci faceci.
-Nie słyszałeś na jego temat żadnych plotek?
-Wiem tylko, że zrezygnował z służby i został dziwką sprzedającą krew.-rozmawialiśmy szeptem, ale i tak kilka osób spojrzało na nas zaniepokojonych. Po mimo tego, że jesteśmy żywymi legendami patrzą zgorszeni na to, że jesteśmy małżeństwem.
-Tak.-zniżyłam głos tak, że teraz mówiłam prosto do ucha Dymitra.- Ale jeśli wierzyć pogłoską to był także królewskim kochankiem, który masował mi nogi.
-Co?-Dymitr od razu zlustrował Ambrożego od stóp do głów.
-Spokojnie Kochanie kocham tylko i wyłącznie ciebie.-powiedziałam chwytając go za rękę.
-Skąd to wszytko wiesz?-spytał patrząc jak Wiki daje sobie radę.
-Od Lissy, ale też kilka razy go widziałam.-powiedziałam lekko zgorszona.
-Niesamowite.-przyznał.
-Tak, a wiesz kto załatwił mi ten masaż?-spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Kto?
-Lissa, więc to do niej miej pretensję.-zaśmiał się z mojego stwierdzenia.
-Dobrze, nakrzyczę na królową i będziesz mnie w więzieniu odwiedzać.
-Dobrze, ale wolę cię w sypialni.-przyznałam.
-Roza, nie w miejscu publicznym.-Dymitr spojrzał na mnie krytycznie.
-Żartuję tylko, a ty od razu się czepiasz.
-I tak nadal cię kocham.-powiedział przytulając mnie. Wtuliłam się w niego i oglądaliśmy w ciszy jak Wiki daje sobie radę. Po godzinie jej próba się zakończyła, a my poszliśmy się z nią zobaczyć. Siedziała na ławce z zamkniętymi oczami.
-Wiki?-dotknęłam lekko jej ramienia.
-Schrzaniłam.-powiedziała szybko.
-Co?-spytałam patrząc na nią zaskoczona.
-Gorzej pójść mi nie mogło.-powiedziała kładąc ręce na czole.
-Wiki co ty pieprzysz?-wkurzyłam się.-Dostałaś najwyższe noty z całej klasy i wszystko było bezbłędne, a ty mówisz, że schrzaniłaś?
-Jak to najwyższe noty z całej klasy?-spytała zszokowana.
-No tak, nie słyszałaś?
-Rose ja wyszłam na dwór zaraz po tym jak zeszłam z areny.-powiedziała patrząc na mnie zaskoczona.
-Siostrzyczko jestem z ciebie taki dumny.-Dymitr podszedł do nas i wziął Wiki w ramiona przytulając mocno. Był z niej dumny, a mi podobało się to, że chociaż dla siostry potrafi się otworzyć.
-Ale przecież pomyliłam kilka kroków.
-To nic byłaś świetna.-powiedział puszczając ją.-Nie mogę uwierzyć, że moja malutka siostrzyczka potrafi tak skopać tyłek.
-Dimka ty jesteś ze mnie dumny?-dopiero teraz dotarły do niej słowa brata i zły stanęły jej w oczach.
-Jasne Wiki, duma mnie rozpiera od  środka.-Wiki rozpłakała się na dobre, a ja nie wiem dlaczego dołączyłam do niej.
-Co się dzieje Rose?-spytała Olena przytulając mnie.
-Właśnie nie wiem.-powiedziałam wycierając łzy.
-Biedna widzę, że hormony dają o sobie znać.-Olena przytuliła mnie, a ja poczułam się kochana przez tą rodzinę.
-Kiedy to się skończy?-spytałam się Oleny jako eksperta.
-Sama nie wiem, może za tydzień, a może za dziewięć miesięcy.
-Co?-spytałam zaszokowana.
-Rose, ja nie miałam takich humorków, Karolina jadła jak najęta gdy była w ciąży z Pawką, a z Zoją oglądała jeden odcinek ''Przyjaciół'' w kółko, Sonia cały czas chodziła wściekła, nie wiem jak będzie u ciebie.
-Boję się.-wyznałam szczerze, stałyśmy z boku więc nikt nas nie słyszał.
-Czego?-spojrzała na mnie zaskoczona.
-Całej ciąży i porodu i tego czy nadaję się na matkę. Oleno ja mam dopiero dziewiętnaście lat, a czuje się jakbym była po trzydziestce to wszystko dzieje się tak szybko.-powiedziałam znów mając łzy w oczach.
-Rose wiem, że dasz sobie ze wszystkim radę, a wiesz dlaczego?
-Dlaczego?
-Bo masz Dimkę, ojca, matkę, masz nas, Rose nie zostawimy cię nigdy samej, nawet jeśli coś się stanie, że nie będziesz z Dimkę-choć tego nie chcę-to my cię będziemy wspierać bo i tak jesteśmy jak rodzina.-po tych słowach mnie przytulia, a moje serce zabiło żywiej. Zawsze będę miała wokół siebie ludzi którzy mnie kochają i tylko to się liczy.
-Córeczko jestem z ciebie taki dumny.-usłyszałyśmy za plecami głos którego liczyłam, że już nie usłyszę.
-Randall co ty tu robisz?-spytała Olena, już nie była delikatna i współczująca. Spojrzałam na niego nic się nie zmienił od naszego ostatniego spotkania. Dymitr jak na zawołanie zasłonił Wiktorię.
-Jak to co tu robię? Przyjechałem zobaczyć się z córeczką i pogratulować jej umiejętności.-uśmiechnął się ukazując kły.
-Miło, pogratulowałeś, a teraz wynoś się.-warknął Dymitr.
-Synu, daj mi przytulić córkę.
-Po moim trupie.
-Dimka umiem się sama obronić.-powiedziała Wiki. Dymitr niechętnie się odsunął, a Wiktoria spojrzała lodowatym wzrokiem na Randalla. Ten nadal się uśmiechnął się i ją przytulił. Po chwili Wiktoria odsunęła się od niego i stanęła obok matki.
-O widzę, że w zwykłych ubraniach i bez makijażu jesteś jeszcze bardziej pociągająca.-na początku zastanawiałam się do kogo mówi, a po chwili zorientowałam się, że to do mnie.-Dimka ma dobry gust w wyborze dziwek.-jedno słowo za daleko i pięść Dymitr wylądowała na nosie Randalla. Dymitr wytrzymałby gdyby Randall nie nazwał mnie dziwką.
-Nawet nie masz prawa na nią patrzeć.-powiedział wściekły Dymitr.
-Dimka przyznaj, że jest dobra w łóżku. Szkoda, że nie możesz jej kąsać przekonałbyś się czy tak też smakuje.-powiedział Randall trzymając się za nas.
-Nie powinno cię obchodzić jaka gdzie jest.-warknął Dymitr.-I nawet nie marz o tym, że się kiedyś przekonasz.
-O tym sam zdecyduje .-Randall wyprostował się rzucił mi uśmiech i odszedł trzymając się za nos. Widziałam, ze Dymitr chce za nim iść i momentalnie go chwyciłam.
-Dymitr nie.
-On cię obraził.
-I poniósł konsekwencje.-powiedziałam szybko.
-Rose on ci coś proponował.-rzucił wściekły.-Może chcesz skorzystać z jego propozycji?
-Dymitr, cholera uspokój się.-wiem, że ponoszą go w tej chwili złość i chęć zemsty, ale i tam jego słowa zabolały.
-Rose, dla ciebie to nic nie znaczy?
-Znaczy tylko tyle, że jest kretynem.-powiedziałam patrząc mu w oczy.-Dymitr błagam cię uspokój się.
Zamknął oczy i wziął głęboki wdech i wydech, otworzył oczy i spojrzał na mnie. Wiem, że chciał za nim biec, ale się uspokoił.
-Przepraszam.-powiedział powoli.
-Nic się nie stało. A teraz co powiecie na lody w nagrodę dla Wiki?-spytałam żeby rozładować atmosferę.
-Tak!-krzyknęły dzieciaki i poszliśmy na lody.

5 komentarzy:

  1. O cholerka no to sie porobilo. Teraz Dimka jej nawet na krok nie pusci samej bo sie bedzie bal.
    Dobrze ze Rose go zatrzymala bo mogl by sie wpakowac w niezle klopoty.
    Czekam na nastepny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo Wiki! 👏💖
    Randall... Wghr... 😐 Nie lubię gościa! Jak może tak bezczelnie przystawiać sie do Rose?!? Jeszcze przy Dymitrze! Idiota 😐
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Randall co ten debil tu robi??
    Jak on może się przystawiać do Rose??
    Dymitr dobrze, że mu przyłożyłeś
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wywalcie Randalla z terenu.... tego świata! Taki bydlak (w dodatku bezwstydnie przystawiający się do Rose przy Dymitrze) nie ma prawa chodzić po Ziemi!
    Brawo Wiki jestem z ciebie dumna! :*
    Kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. I dobrze mu tak. Brawo Dimka, niech wie, gdzie jego miejsce. Ale dobrze, że Rose go zatrzymała. Ten śmieć nie jest warty jego uwagi. I niech trzyma łaska przy sobie, na lata świetlne od Rozy, bo jak ją tylko dotknie, to Dimka i ja z zebraną ekipą go w kosmos poślemy. Gratulacje Wiki. Teaz czekam na Dymitra w sypialni. Może być u mnie

    OdpowiedzUsuń