Dymitr:
Nie mogłem uwierzyć w to co powiedziała mi Roza. Ci którzy to zrobili powinni za to ponieść kare, ale sam nie wiem jak maiłbym to zrobić, Roza nie chce mi nic więcej powiedzieć, a sam niczego się nie dowiem. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos żony.
-Dymitr, cholera twój palec!-to mnie otrzeźwiło. Spojrzałem w dół i odkryłem, że nie kroję już papryki, a własny palec. Syknąłem udając ból.-Daj to trzeba oczyścić.
-Nic mi nie jest.
-Tak, prawie odkroiłeś sobie palec, ale jesteś cały i zdrowy.-powiedziała lejąc wodę utlenioną na mój palec.-Boli?
-Do wesela się zagoi.
-Ale ty już jesteś żonaty.-wskazała na nasze obrączki.
-Chodziło mi o ślub naszego dziecka.-powiedziałem kładąc rękę na jej brzuchu na co uśmiechnęła się słodko.
-Do tego wydarzenia mamy masę czasu.-powiedziała bandażując mój palec.
-Wiem, przynajmniej mam gwarancję, że się zagoi.-powiedziałem przytulając ją do siebie.
-To powiesz mi, o czym tak myślałeś, że aż się pokroiłeś?
-Nad niczym szczególnym.-powiedziałem wymijająco.
-Dymitr nie kłam.
-Dobrze już, myślałem o tej sprawie o której mówiłaś.
-Dymitr, zapomnij to już było.
-Tak, ale...
-Ciocia, wujek.-do kuchni wbiegła Zoja kończąc naszą rozmowę.
-Co się dzieje?-spytała Roza uśmiechając się do małej.
-A my dzis wyjezdzamy, a ja nie chce.-powiedziała Zoja przytulając się bardziej do mojej żony.
-Wiem my też nie chcemy żebyście jechały, ale musicie.-Zoja bardziej wtuliła się w bok mojej żony.
-Co sie stalo wujkowi?-spytała, a jej smutna minka łamała mi serce.
-Wujek się zamyślił i zrobił sobie ała.-powiedziałem pokazując jej bandaż.
-Daj wujek pocaluje.-powiedziała to tak słodko, że aż grzech było się nie zgodzić. Podałem jej palec, a ona go pocałowała.-I co wujek juz nie boli?
-Nie, od razu jest lepiej.-powiedziałem biorąc ją na ręce. Już nie mogę się doczekać aż własne dziecko będę tak nosił. Roza patrzyła na nas uśmiechając się promiennie.
-Dobrze, dokończę śniadanie, a wy pozanoście wszytko.-nakazała i skierowała się w stronę patelni.
-Na pewno dasz sobie radę?-spytałem.
-Tak.-powiedziała, a ja z Zoją pozanosiliśmy wszystko co było potrzebne.
-Wujek.-szepnęła mi na ucho.
-Co?
-Siusiu.-spojrzałem na Zoję, wydawała się tak samo jak ja przerażona.
-A może ciocia z tobą pójdzie?-spytałem przerażony.
-Wujek, ale ja się zaraz zsiusiam.-westchnąłem ciężko i skierowałem się z małą do toalety. Szczęśliwa Zoja ściągnęła rajstopki i spojrzała na mnie.-Wujek posadz mnie.-powiedziała, a ja pośpiesznie wykonałem jej prośbę. Byłem zaskoczony, że po mimo tego, że ma cztery lata jest taka samodzielna.
-I co?-spytałem.
-No cekaj.-oburzyła się i zmarszczyła śmiesznie brewki.
-Przepraszam.-powiedziałem zmieszany.
-Juz.-powiedziała uśmiechając się.
-No to chodź.
-Wujek.-powiedziała Zoja z rezygnacją.-A kto mi pupe wytze?-no to klops.
-Może Zoja zawołam mamę?
-Nie, ty mas mnie wytzec.-przerażony podszedłem do małej i zrobiłem co trzeba.-Widzis wujek ja nie gryze.-nie wytrzymałem i zaśmiałem się .
-Masz rację Zoja. A teraz myjemy rączki.-po umyciu rąk poszliśmy do salonu.
-Gdzie Dimka?-spytała moja mama.
-A gdzie Zoja?-usłyszałem głos Karoliny.
-Mamusiu bylam z wujkiem siusiu.-powiedziała wbiegając do pokoju.
-Wujek, jak poszło?-spytała Karolina obejmując mnie ramieniem.
-Chcę syna.-powiedziałem krótko, a wszystkie się zaśmiały.
-Cieszę się Towarzyszu, że jesteśmy jednomyślni.-powiedziała Roza siadając obok Wiktorii.
-Przezabawne.-powiedziałem siadając obok żony.
-Ale wujek nie wiedzial co ma robic.-wydała mnie.
-Zoja, wujek nie ma dzieci i nie wie co trzeba z nimi robić.-powiedziała Karolina z uśmiechem.
-Ale zeby byl az tak zagubiony?-to dziecko mnie rozbraja.
-No widzisz.-powiedziała mama.-Jak ciocie były małe to mi pomagał opiekować się nimi, ale chyba wyleciało mu z głowy jak to się robi.
-Czy możecie mnie nie wyśmiewać?-spytałem popijając kawę.
-Dlaczego?-spytała Sonia z uśmiechem.
-Bo nie lubię jak ktoś mnie obgaduje przy mnie.-powiedziałem z uśmiechem.
-Ale wujek, jak bedzies miec dziecko to musis mu umiec wytzec pupe bo samo nie siengnie.-powiedziała Zoja jako ekspert.
-Zoja, a może przyjedziesz do cioci i wuja jak im się dzidziuś urodzi żeby wiedzieli co zrobić?-spytała Sonia.
-Tak.-krzyknęła Zoja.
-Zojak ciszej.-dopiero teraz przyjrzałem się najmłodszej siostrze. Wyglądała kiepsko.
-Wikuś co ci?-spytałem.-Czyżby ktoś tu odkrył siłę alkoholu?
-Zamknij się.-powiedziała kładąc na czoło dłoń.
-Ile wypiłaś?-spytałem ciekaw.
-Nie pamiętam.-przyznała szczerz.
-Brawo.-powiedziałem z uśmiechem.
-Dymitr .-upomniała mnie Roza.
-No co?
-Ty też ostatnio do trzeźwych nie należałeś.
-Roza raz na kilka miesięcy można.
-Tak można, ale nie chlać ile tylko się da, a potem nic nie pamiętać.
-Ale ja dość dużo pamiętam.
-Co?
-No to jak...-ciężko było mi mówić o tym przy rodzinie.-zaprowadziłaś mnie do łóżka.-powiedziałem wymijająco.
-Miło, że chociaż coś.-powiedziała wściekła, ale widziałem, że powstrzymuje uśmiech.
Rozdział komedia 😂😂😂 Chichrałam caly czas 😂😂 Zoja - najśmieszniejsze dziecko na świecie 😂😂 Biedny zdezorientowany Dymitr.. 😂😂 Nie umiał zająć sie dzieckiem 😂😂
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Haha :-) Ale sie usmialam czytajac to :-)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Zoja jest zajefajna nikt tak nie potrafi zawstydzic Dymitra.
Pozdrawiam i czekam na next
Hahaha
OdpowiedzUsuńZoja kocham ją
Uczy wujka jak ma pupe podcierać haha kochana <3
Super rozdzialik :*
Czekam na kolejny :*
No, no dimitr ale wstyd. Tak mała słodka zojka, a takiego wstydu mu narobiła. Ha ha ha
OdpowiedzUsuńBad girs ��
Wstyd dimka. Wspaniałe. Czekam
OdpowiedzUsuńWerka
Zoja! Jak ja ją kocham. To był chyba najśmieszniejszy rozdział w historii tego bloga. Nic nie zawstydza bardziej, od szczerego dziecka, które mówi wszystko, o czym myśli. Dymitr, weź się ogarnij. Za niedługo sam będziesz miał dziecko, którym będziesz musiał się zająć. Dobrze, że w końcu doszli do porozumienia z płcią.😂😂😂 Czekam i weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń