Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

sobota, 6 sierpnia 2016

Rozdział 215

Rose:
Po śniadaniu wzięliśmy walizki. Znaczy wszyscy oprócz mnie i dzieci wzięli walizki, bo ponoć nie mogę dźwigać. Nie obeszło się bez moich narzekań, że traktują mnie jak dziecko. Na pomoc przyszła mi Zoja.
-Ciocia, nie martw się fajnie byc dzieckiem.-powiedziała dając mi rączkę.
-Tak uważasz?-spytałam patrząc na Katię która leżała na dywanie. Podniosłam ją na co bardzo się ucieszyła.
-Tak, bo wies ciocia dzieci dostajom co chcom.
-To masz rację zostaję dzieckiem?-powiedziałam śmiejąc się z małej.
-Roza, nie za dużo dzieci?-spytał Dymitr. Na początku nie zrozumiałam, ale po chwili okazało się, że Pawka idzie obok Zoji.
-Nie, wydaje mi się, że dobrze robię pomagając twoim siostrą.
-Robisz bardzo dobrze.-powiedział całując mnie w głowę, potem odszedł z walizkami.
-Ciocia, a dlacego kochas wujka?-spytała Zoja.
-To bardzo dobre pytanie. Wiesz, ciężko powiedzieć dlaczego kocham wuja to wyszło tak samo. Poznałam wujka i się w nim zakochałam.
-A to fajne ucucie?
-Bardzo.
-To ja tez chce się zakochac.-stwierdziła Zoja.
-Ty nie możesz Zojka.-powiedział  Pawka.
-Dlacego?
-Bo nie.-powiedział Pawka.
-Ciociu cy ja się kiedys zakocham?-spytała Zoja.
-Na pewno i to będzie ktoś wyjątkowy.-powiedziałam gładząc dziewczynkę po główce. Katia która cały czas była w moich ramionach zaczęła domagać się mojej uwagi. Pociągnęła mnie za włosy i posłała mi bezzębny uśmiech.
-No co malutka?-powiedziałam patrząc w jej brązowe oczy tak podobne do oczu mojego męża. Wiem, że to cecha szczególna Bielokowów brązowe wprost czekoladowe oczy. Brązowe włosy były również znakiem rozpoznawczym, ale Katia jako jedyna jest słodką blondyneczką i ma słodkie dołeczki gdy się uśmiecha, a możecie mi wierzyć, że robi to bardzo często.
-Dobrze Roza jedziemy.-powiedział Dymitr wchodząc do domu.
-A dziewczyny już w samochodzie?-spytałam.
-Tak, przyszedłem po ciebie i dzieciaki.-mówiąc to wziął Zoję na barana, a Pawkę pod ramię.-Idziemy?
-Jasne.
-Pa pa domu cioci i wujka.-powiedziała Zoja gdy Dymitr zakluczał mieszkanie. Ruszyliśmy na dwór gdzie spotkaliśmy Masona.
-Czyżbyście już adoptowali dzieci?-spytał zaskoczony.
-Nie, to są dzieci moich sióstr.-powiedział dumnie Dymitr.
-Cześć jak masz na imię?-spytał patrząc na Pawkę.
-Jestem Pawka, ta do góry-wskazał na Zoję.- to moja młodsza siostra Zoja, a to moja kuzynka Katia.-przy ostatnim słowie Pawka chwycił Katię za nóżkę na co mała zapiszczała wesoło.
-Miło mi was poznać.-powiedział Mason podając każdemu dziecku rękę.-Rose, a kiedy wy adoptujecie?-spytał z uśmiechem.
-Nie będziemy adoptować.-powiedziałam z uśmiechem.
-Rozmyśliliście się?-spytał.
-Tak jakby.
-Jak to ''tak jakby''?
-Jestem w ciąży.-mówiąc to Dymitr położył mi dłoń na brzuchu.
-Gratuluję!!!-krzyknął Mason przytulając mnie i podając dłoń Dymitrowi.
-Dziękujemy.-powiedziałam szczęśliwa.
-Który to miesiąc?
-Trzeci, tydzień.-powiedziałam z uśmiechem.
-O czyli początek.-Mason wydawał się szczęśliwy-Ja też mam powody do świętowania.
-Zdałeś?!
-Tak.-teraz to ja go przytuliłam.
-Gratulację.
-Dzięki.-powiedział z uśmiechem.-A teraz wybaczcie, ale od dziś zaczynam służbę i nie chcę się spóźnić.
-Rozumiemy leć.-powiedziałam machając Masonowi. Ruszyliśmy do samochodu i po chwili jechaliśmy na lotnisko, czekała nas godzinna droga, która minęła szybko. Została nam godzina do lotu więc poszliśmy jeszcze do kawiarni.
-Będę tęsknić.-powiedziała Wiktoria gdy poszłyśmy po kawy.
-My też.-powiedziałam przytulając ją.
-Jesteśmy razem.-powiedziała zawstydzona.
-Rozumiem, że ty i Mikołaj?
-Tak i jest wspaniale.-powiedziała rozanielona.
-A mama i babcia wiedzą?
-Nie i boję się im to powiedzieć.
-Ale dlaczego się boisz?
-No bo pamiętam jak do dziewczyn czy Dymitr przyprowadzali dziewczyny czy chłopaków i jak mama przychodziła spytać ''Czy aby na pewno nie są głodni'', a tak naprawdę sprawdzała czy aby na pewno do niczego nie dochodzi.-powiedziała Wiki zażenowana. Z kawami poszłyśmy do stolika. Po wypiciu kawy ruszyliśmy by oddać bagaże. Zaczęliśmy żegnać się z rodziną nie obyło się bez  łez i przytulania. Najgorzej było z Zoją która nie chciała puścić ani mnie ani Dymitra, ale po chwili płaczu i lamentu dała się zabrać do samolotu. Staliśmy jeszcze chwilę i im machaliśmy. Po chwili gdy samolot odleciał ruszyliśmy w stronę samochodu.

6 komentarzy:

  1. Nadgoniłaś te wszystkie rozdziały! Ponad 20!Liczę, że takie przerwy już mi się więcej nie zdarzą. A co do rozdziału to był pełny ciepła!Tylko krótki! Nie chodzi o to, że za krótki, rozumiem, że trzeba było jakoś zamknąć wątek wyjazdu Bielikowów, ale czuję ich niedosyt! Pozdrawiam😆

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno znalazłam twój blog i bardzo mi się spodobał. Naprawdę masz talent do pisania. Rozdział świetny, jak wszystkie inne. Nie mogę się doczekać na kolejny. Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zoja. To dziecko mnie rozwala. Będzie mi jej brakować 😢 Mam nadzieje, ze szybko sie znów zobaczą 😍
    Świetny rozdział
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Zoja jest cudowna szkoda ze wyjeżdża

    Czekam na kolejny rozdział 💘

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda że wyjeżdżając, ale przynajmniej będą mieli możliwość byća sam na sam w domu. Mrrrr. Czekam z niecierpliwością.
    Werka

    OdpowiedzUsuń
  6. Becze bo wyjechali. Czekam
    Bad girs ��

    OdpowiedzUsuń