Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

wtorek, 9 sierpnia 2016

Rozdział 218

Stwierdziłam, że perspektywa Dymitra będzie pojawiać się co kilka rozdziałów.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rose:
Dni mijały podobnym rytmem. Dymitr wychodził po śniadaniu, ja sprzątałam po śniadaniu, przychodziła Sonia i gdzieś mnie wyciągała. Przez to gdzieś chcę powiedzieć, że zabierała mnie do kawiarni i cukierni na całym Dworze, a mieliśmy ich tu sporo. Fajnie było spędzać z nią czas i zauważyłam, że zaczyna panować nad obłędem co bardzo mnie cieszy, bo wszyscy bali się jakie będzie mieć skutki duch na dzieci. Dziś stwierdziłyśmy, że za dwa dni jedziemy do miasta z Sydney. Niestety została jedna nierozwiązana sprawa. Michaił i Dymitr się na to nie zgadzają.
-Soniu co my zrobimy? Dymitr powiedział, że nie puści mnie nigdzie samej, a niestety jak my będziemy wyjeżdżać to będzie w domu.
-Nic mi nie mów Michaił powiedział, że siłą zaciągnie mnie do domu i przywiąże do krzesła, ale bez niego nigdzie nie pojadę.-obie chciałyśmy wymknąć się z domu, ale sprawa była na tyle skomplikowana, że nasi mężowie którzy są nadopiekuńczy nie puszczą nas samych. Tłumaczyłyśmy im, że jedziemy w dzień i nic nam nie grozi, ale uparli się, że coś może stać się dzieciom. W moim przypadku nie odzywam się do Dymitra od dwóch dni i nie śpię u nas w sypialni tylko w gościnnym, ale długo tak nie pociągnę bo plecy mam jak z krzyża zdjęte.
-A może tak im coś obiecać?-spytała Sonia. Siedziałyśmy w kawiarence tuż przy pałacu i zastanawiałyśmy się co możemy zrobić.
-Ale co?-spojrzałam na nią zastanawiając się co skusi mojego męża do zgody na wyjazd.
-Nie wiem.-Sonia siedząca naprzeciwko mnie wydawała się lekko podłamana.-Ale musimy coś wymyślić bo do wyjazdu zostały dwa dni, a ja nie mam zamiaru mówić Sydney, że jednak nie jedziemy.
-Wściekłaby się i tyle byłoby z jej pomocy.-stwierdziłam. Przerwałyśmy rozmowę bo do kawiarenki wszedł Michaił, a zaraz za nim Dymitr. Przejechałam szybkim spojrzeniem po mężu i skupiłam się na przyjaciółce.
-Ej co się dzieje? Zazwyczaj rzucasz się na Dymitra, a dziś spojrzałaś na niego tak jakbyś zaraz miała go zabić.-stwierdziła Sonia.
-Nie rozmawiamy od dwóch dni...to znaczy on próbuje, a ja staram się go złamać milczeniem.-powiedziałam z uśmiechem.
-Mądrze.-stwierdziła Sonia śmiejąc się ze mnie. Po chwili dosiedli się do nas panowie. Ja i Dymitr momentalnie staliśmy się sztywni.
-Co u ciebie Rose?-spytał Michaił nie zdając sobie sprawy z tego, że jestem pokłócona z mężem.
-Wszystko dobrze, tylko mąż zarządził dla mnie areszt domowy.-spojrzałam ostro na Dymitra.
-A to dlaczego?-spytał Michaił patrząc na mnie z uśmiechem.
-Bo zachowuje się jakbym była jego własnością.
-Przesadzasz.-warknął Dymitr popijając kawę.
-Ja przesadzam? A kto zachowuje się jak idiota i nie pozwala mi jechać z przyjaciółkami na zakupy?-warknęłam zła.
-Boję się o ciebie i dziecko.-zauważyłam, że też ledwo panuje nad emocjami.
-Nie po to szkoliłam się całe życie żeby teraz jeździć z wybawcą.
-Rose...-wiem, że Sonia chce pomóc, ale nie w tej chwili.
-Czyli uważasz, że źle robię martwiąc się o ciebie i nasze dziecko?-spojrzał na mnie ostro.
-Tak.-powiedziałam wychodząc na dwór. Musiałam ochłonąć i to jak najszybciej.
-Rose, wszytko gra?-spytała Sonia wychodząc za mną.
-Tak, ale widzisz jak wyglądają moje rozmowy z Dymitrem przez ostatnie dwa dni.-powiedziałam zmęczona.
-Spróbuję z nim porozmawiać, a ty ochłoń twoja aura potrafi poparzyć.-zaśmiała się widząc moją minę.
-Jesteś kochana, dziękuję.-powiedziałam przytulając ją. Wróciła do kawiarni, a ja stwierdziłam, że zrobię sobie spacer. Trochę kroiło, ale nie była to nie wiadomo jaka ulewa. Przyjemnie było przejść się po ogrodach i parkach. Zorientowałam się, że jest naprawdę późno dopiero gdy zaczęło wschodzić słońce. Chciałam iść do domu, ale wtedy usłyszałam, że ktoś biegnie w moją stronę. Odwróciłam się i ruszyłam w tamtym kierunku. Ku memu wielkiemu zaskoczeniu był to Dymitr.
-Co ty tu robisz? Jesteś cała mokra.-powiedział zdejmując swój płaszcz. Faktycznie z włosów kapała mi woda, a ciuchy były już przemoczone. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi skupiona podziwianiem ogrodów jesienią.
-Od kiedy tak się o mnie martwisz? I co tu robisz?-spytałam gdy nałożył mi na ramiona płaszcz.
-Głuptasie, szukałem cię. Rozmawiałem trochę z Sonią która wytłumaczyła mi dlaczego się tak na mnie wściekasz. I od zawsze się o ciebie martwię.-powiedział przytulając mnie. Nawet nie wiecie jak przez te dwa ni się za tym stęskniłam. Wtuliłam się w jego ciało wdychając zapach wody kolońskiej.
-Przepraszam.-powiedziałam cicho.
-Nie masz za co przepraszać, to raczej ja cię powinienem był przeprosić. Nie traktuję cię jako mojej własności po prostu się o was martwię. Nie chce żeby z tym dzieckiem było tak samo jak z tamtym.-przytulił mnie jeszcze mocniej, a deszcz zaczął lać.
-Ubierz swój płaszcz.-powiedziałam podając go mężowi.
-Nie, spokojnie to tobie musi być ciepło.
-Jest mi ciepło, a ty zmokniesz.
-A ty nie?
-Ja już jestem mokra.-niechętnie wziął płaszcz, ale nie założył go tylko trzymał go w ręce.-Nie założysz go?
-I tak jestem już mokry.-powiedział wzruszając ramionami.
-To co truchcikiem do domu?-spytałam z uśmiechem.
-Lepiej tak bo wydaje mi się, że teraz to początek deszczu.-miał rację po dziesięciu minutach truchtu musieliśmy biec szybciej bo zaczęło tak lać, że ledwo się widzieliśmy. Gdy dobiegliśmy do domu byliśmy tak mokrzy, że nadawaliśmy się jedynie do  wysuszenia.
-Wygrałam.-krzyczałam wchodząc do domu.
-Pozwoliłem ci wygrać.-powiedział dumnie Dymitr.
-Nie Towarzyszu wygrałam bo jestem lepsza.-odwróciłam się do niego i spojrzałam w jego piękne tęczówki w których momentalnie utonęłam. Dymitr przyciągnął mnie bliżej siebie i złączył nasze usta w pocałunku. Długim, namiętnym i brutalnym. Stęskniliśmy się przez te dwa dni za sobą i teraz chcieliśmy to nadrobić. Dymitr wziął mnie na ręce i zaczął wspinać się na górę. Gdy doszedł do łazienki pozbył się moich i swoich ciuchów i wszedł pod prysznic. Odkręciłam gorącą wodę żeby nas rozgrzać, cały czas całowaliśmy się zachłannie. Dymitr oparł mnie o ścianę i jednym płynnym  ruchem wszedł we mnie, krzyknęłam zadowolona z tego jak potoczyła się akcja.  Gdy skończyliśmy się myć i suszyć wyszliśmy do sypialni gdzie zapowiadała się ciekawa noc.

5 komentarzy:

  1. Uhuhu... Gorąco! Nieźle... Tak się pokłócili, a zakończenie... Mmm.. 💖😂💖
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież nie miało być sexu do końca ciąży. Niesamowite. Czekam
    Bad girs

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny. Czekam
    Werka

    OdpowiedzUsuń
  4. oho
    Dymitr rozumiem, że się martwisz, ale daj Rose żyć
    No gorąco się zrobiło
    Super rozdzialik :*
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak słodko i romantycznie. Dymitr ogarnij się. Wiem, że się martwisz, ale Rose umie o siebie zadbać. Po za tym będzie dzień, a ona nie będzie sama. No i tyle z celibatu. Jednak jak inaczej miała się skończyć ich kłótnia? Zawsze tak jest.

    OdpowiedzUsuń