Rozdział jest dedykowany Mańce. Weź się już na mnie nie złość.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rose:
Obudziłam się wtulona w męża. Zasnęliśmy dopiero koło trzeciej w nocy, a jest ósma rano. Chwile ósma?
-Dymitr wstawaj!-krzyknęłam szturchając męża.
-Co się dzieje?-spytał gotów do bitwy.
-Zaspałeś do pracy.-powiedziałam chcąc wstać. Dymitr przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
-I dlatego mnie budzisz? Po tym jak w nocy nie dałaś spać?-spytał z uśmieszkiem.
-O czym ty mówisz? Od kiedy chcesz zostać wywalony z roboty?
-Cholera zapomniałem!-powiedział kładąc głowę na poduszkę.
-O czym?
-Roza ma dziś wolne. Zapomniałem- ci powiedzieć.
-A ja obudziłam cię w wolny dzień.-powiedziałam załamana.
-Nie martw się.-powiedział całując mnie w czubek głowy.
-Ale mogłeś jeszcze spać. Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś?-spojrzałam na niego.
-Bo nie dałaś mi wczoraj dojść do słowa.-powiedział krótko.
-Ale za to miałeś świetną zabawę. Przyznaj.-zaśmiałam się widząc jego minę.
-O tam masz rację. Nie nudziłem się.-powiedział całując mnie w czubek głowy. Położyłam się na jego piesi i słuchałam bicia serca, ręce Dymitra zjechały na mój brzuch.
-Roza twój brzuch.-powiedział Dymitr.
-Co z nim?-szybko odkryłam się i spojrzałam wystraszona na brzuch. Okazało się, że brzuszek lekko się zaokrąglił.-Towarzyszu nie strasz.
-Wybacz, ale nie mogłem w to uwierzyć. Cały czas nie mogę uwierzyć, że wszystko się tak układa.
-Nie zapeszaj.-mruknęłam wiedząc, że gdy jesteśmy naprawdę szczęśliwi nasze szczęście lubi się rozpadać.
-Roza, co może się stać?
-Nie wiem, ale nie rozmawiajmy o ty. Zejdźmy na przyjemniejsze tematy.-powiedziałam siadając na jego brzuchu.
-Na przykład jakie?-spytał zadziornie.
-Co chcesz dzisiaj robić?-spytałam ciekawa.
-Sam nie wiem, spędzić czas z żoną, bo żona nawet nie wie jak bardzo stęskniłem się za nią przez te dwa dni w których przestała się do mnie odzywać.
-Przestała się odzywać z wiadomych przyczyn.-powiedziałam krótko.
-Tak?
-Tak, to co dziś robimy?
-Nie wiem.-mówiąc to znów położył ręce na moim brzuchu.-Hej maluchu. Co chcesz dziś robić z mamą i tatą?-spytał mój brzuch całując go na końcu.
-Wątpię by ci odpowiedział.
-Odpowiedziała.
-Znów zaczynasz?-spytałam patrząc na niego.
-Roza, czuję w trzewiach, że to będzie dziewczyna.
-Chłopak.
-Co ty się tak spierasz przy tym chłopcu?-spytał Dymitr.
-Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się....wprost to czuję, że to będzie chłopiec.-powiedziałam w końcu to co mnie tak długo męczyło.
-Jak to czujesz?-spytał Dymitr siadając, przez to, że siedziałam na jego brzuchu zjechałam na jego nogi.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale mam taką dziwną pewność, że to będzie syn.
-Może po prostu spytamy lekarza gdy będzie można co się urodzi?
-O nie.-zaprzeczyłam szybko.
-Dlaczego?
-To nasze pierwsze dziecko, które było niespodzianką więc niech tą niespodzianką zostanie do końca.
-Roza, ale łatwiej nam będzie dobrać kolory do pokoiku dziecka.
-Nie, zrobimy mu taki pokoik, że dla dziewczynki i chłopca.-zaprzeczyłam.
-Jaka ty potrafisz być uparta.-powiedział wkładając kosmyki włosów które poleciały mi na twarz za ucho.
-Taką mnie wziąłeś twoja wina.
-Moja nagroda.-powiedział przysuwając się do mnie.
-Nie jestem nagrodą.
-Roza, jesteś nawet nie wiesz jak bardzo byłem przekonany, że do końca życie będę sam, a potem zjawiłaś się ty i zaburzyłaś mój porządek. Nie mogłem jeść, spać normalnie funkcjonować dopóki cię nie zobaczyłem. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz dla mnie całym światem.-mówiąc to bawił się moimi włosami.
-Ale jak to?-spytałam zszokowana.-A Christian?
-Christian to tylko podopieczny to ty jesteś moim życiem gdy nie ma cię nie ma mnie. Bez ciebie świat nie istnieje.
-Dymitr nie wolno ci tak mówić.
-Roza, chrzanię zasady które nie pozwalają mi być z tobą i naszym dzieckiem. Jeśli rząd zdecyduje, że nie możemy być razem odejdę ze służby i znajdę inną pracę tylko po to by być z tobą.-jego słowa zaprzeczały wszystkiemu w czym nas szkolili, ale powiedział to do mnie nie do kogoś obcego. Nie wytrzymałam i go pocałowałam.
-Ja tiebia lubliu tovarishch.
-Ja tiebia toże lubliu Roza.
-Dobrze było słodko, ale teraz czas się ubrać.-mruknęłam wstając z łóżka.
-Dlaczego ja tam bym wolał spędzić dzień sam na sam z żoną w łóżku.
-Przez najbliższe osiem miesięcy nie będzie sam na sam.-zauważyłam.
-Masz rację. Dobra wstajemy.-powiedział podnosząc się. Weszłam do garderoby i wzięłam pierwsze lepsze spodnie. Padło na czarne rurki. I pojawił się problem.
-Towarzyszu, przynieś mi te spodnie co wczoraj miałam na sobie!-krzyknęłam starając się zapiąć guzik.
-Co się dzieje?-spytał wchodząc z moim spodniami.
-Nie mogę się zapiąć.-powiedziałam ściągając spodnie.
-A ja wiem dlaczego.-powiedział dumny.
-Dlaczego?-spytałam. Podszedł i położył mi dłonie na brzuchu.
-Dlatego.
-Ale przecież nie widać aż tak, że jestem w ciąży.-powiedziałam patrząc w lustro.
-Może nie widać, ale spodnie na tyłek nie wchodzą.-zaśmiał się Dymitr.
-Spodnie na tyłek wchodzą, ale się nie zapinają.-powiedziałam.
-Zarządzam wycieczkę do centrum handlowego.-powiedział Dymitr.
-Ale zaraz zamykają centra.-powiedziałam patrząc na zegarek.
-Ile potrzebujesz na wyszykowanie się?
-Z piętnaście minut.
-Czyli zdążymy do tego centrum gdzie zamykają o dziesiątej.
-Mam mieć trzy godziny?-spytałam załamana.
-A ile ci potrzeba?
-No z cztery.
-Przykro mi bierz co dają.-powiedział wychodząc, a ja zaczęłam się zastanawiać co na siebie włożyć. W końcu znalazłam spodnie które były trochę większe i szybko je założyłam założyłam białą koszulkę na naramkach, a na nią beżowy wełniany sweterek. Do tego czarne botki, ramoneska i szalik. Po chwili byłam na dole gdzie mąż szykował śniadanie.
-Jedz. Sonia i Michaił z nami pojadą.-powiedział popijając kawę.
-Więc tak to sobie wymyśliliście z Michaiłem?-spytałam kończąc kanapkę.
-Co?
-Jednak jedziecie z nami.-odparłam lekko zdenerwowana.
-Rose to nie miało tak być jak chcecie to jedźcie jutro, ale dziś jadę z tobą tylko i wyłącznie z powodu tego, że nie masz spodni.
-Miło.-odparłam wkładając naczynia do zmywarki.
-Roza.-Dymitr podszedł i mnie przytulił.
-Jedźmy już.-ponagliłam, a on się zaśmiał.
-Kocham te twoje zmienne nastroje.
-Ja ciebie też.-powiedziałam z uroczym uśmiechem.
No to tak...
OdpowiedzUsuńDziękuje :* Ale prawie mam ochotę cię udusić, ale jakoś nie mogę się przełamać do złości.
Gorąco musiało być skoro poszli spać o trzeciej.
Ola... Mam, złe.. Kobieto zżera mnie i.. Rose ma złe przeczucie i... Och Ola!
A propo Rose... Brzuszek jej urósł! <3
Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów (po których.. ach... brl... kocham cię... nadal)
Dawaj mi kolejne!
Super <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next
hahha Rose nie może zmieścić się w spodnie :))
OdpowiedzUsuńSuper rozdzialik :*
Czekam na kolejny :*
Śmieszne... . Idealny rozdział. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńWerka
No Rose widzę że w spodnie się nie mieścisz, i brzuszek już się zaokrąglił. He he ha ha. Czekam
OdpowiedzUsuńBad girs