Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział 227

Rose:
Po dość długim witaniu się, przespaliśmy się kilka godzin. Wstaliśmy gdy na dworze świeciło słońce, ponieważ dziś jedziemy po farby i inne niezbędne rzeczy do pokoiku dziecka. Coś czuję, że będę się kłócić z Dymitrem. Strażnicy przy bramie byli zdziwieni, że wyjeżdżamy w środku naszej nocy, ale na szczęście nas wypuścili. Jechaliśmy trzy godziny, ale nareszcie jesteśmy na miejscu.
-Co to za mina Roza?-spytał Dymitr przytulając mnie do siebie.
-Ścierpłam.-powiedziałam wtulona w męża. Zaczęliśmy od rzeczy ,dla mnie bezsensu, najważniejszych. Czyli grzejnik przeróżne szpatułki, pędzelki, taśmy i inne rzeczy jakich nazw nie znałam. Dymitr najwidoczniej był przeszkolony bo bez problemu wybierał i wrzucał do wózka. Nareszcie nadeszła pora na panele i pojawił się pierwszy problem. Dymitr chciał ciemne, a ja wolałam jasne.
-Roza, ale pomyśl na ciemnych tak nie będzie widać.-powiedział patrząc na prawie czarne panele.
-Dymitr, to jest pokój dziecięcy, a nie twój gabinet najlepsze będą jasne.-i zaczęło się wymienianie zalet i wad ciemnych i jasnych paneli. Głos rozstrzygający miał pracownik sklepu który mnie poparł. Następny problem stanowiły farby. Dymitr chciał stworzyć zielono-żółty pokoik, a ja chciałam kawowo-szary. W tej sprawie poszliśmy na kompromis i pokoik będzie kawowo-słomkowy. Byłam wykończona kłótniami, a teraz czekało nas najgorsze. Jedziemy do sklepu meblowego gdzie będziemy musieli wybrać mebelki do pokoiku dziecka. O dziwo wspólnie bez kłótni wybraliśmy biało-brązowe łóżeczko, a do niego szafki i przewijak oraz fotel. Chciałam pomóc nieść Dymitrowi kartony, ale skończyło się  na tym, że na mnie nakrzyczał i kazał siedzieć w samochodzie. Lekko oburzona nie odzywałam się do niego przez całą podróż. Po powrocie tak jak prosił nie wtrącałam się do tego co trzeba wnieść i już chciałam iść do mieszkania kiedy usłyszałam jego głos za plecami.
-Roza może byś coś poniosła?-spytał wypakowując kartony.
-Wybacz Towarzyszu, ale jestem bardzo chora. Ta choroba nazywa się ciążą i nie można w niej nic robić.-powiedziałam odwracając się do niego.
-Roza ja to dla waszego dobra robię.-powiedział podchodząc do mnie.
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że zachowujesz się jakbym była naprawdę chora i nie mogła się ruszać z łóżka.-powiedziałam patrząc na niego.
-Wiem jestem głupi, ale wybacz. Nie chcę żeby się wam coś stało.-powiedział przytulając mnie i całując w czoło.
-Hej.-usłyszeliśmy z boku głos Eddy'iego i Masona.
-Hej.-powiedziałam patrząc na nich.
-Cześć.-powiedział Dymitr puszczając mnie.
-Pomóc wam?-spytali równocześnie.
-Nie.
-Tak.-powiedzieliśmy w jednym momencie z Dymitrem.
-Nie spokojnie sam wszystko wniosę.-powiedział Dymitr.
-Chłopaki nie słuchajcie go, sam będzie to nie wiadomo jak nosił.-powiedziałam chwytając siatki w których były poduszki, kołderka, pościele i inne ponoć niezbędne rzeczy dla niemowlaka. Weszłam do mieszkania i zostawiłam otwarte na oścież drzwi żeby chłopacy mogli wejść.
-Halo?-usłyszałam gdy kładłam torbę w garderobie.
-Lissa?-spytałam schodząc.
-Tak, hej.-powiedziała stojąc w salonie.
-Hej.-przytuliłam przyjaciółkę.
-Świetnie wyglądasz. Weszłam widząc, że drzwi są otwarte...
-Spokojnie Liss nie musisz się tłumaczyć i dziękuję.-powiedziałam zmieszana.
-Co u ciebie?-spytała gdy cisza się przedłużała.
-Wszystko dobrze.
-Chciałam cie przeprosić za tą sytuację z Dymitrem i więzieniem....chciałam coś zrobić, ale mnie przegłosowano.
-Nie ma problemu. Najważniejsze, że został uniewinniony.-powiedziałam uśmiechając się do przyjaciółki.
-Cieszę się, a teraz opowiadaj gdzie byliście próbowałam już trzy razy przyjść, ale za każdym razem was nie było.
-Pojechaliśmy po rzeczy do pokoiku dziecka.-powiedziałam głaszcząc się po brzuchu.
-O. I jak?
-Trochę kłótni, ale całkiem dobrze mamy śliczne mebelki.-powiedziałam uśmiechając się.
-Muszę je zobaczyć jak Dymitr skończy remont.-powiedziała zawstydzona.
-Jasne zapraszamy. Może się czegoś napijesz?-spytałam.
-Chętnie. Rose przepraszam.-powiedziała, a ja zatrzymałam się w pół kroku.
-Za co?-spytałam odwracając się do niej.
-Za to, że przez ostatnie kilka miesięcy, które dla ciebie były bardzo ważne, mnie przy tobie nie było i nie wspierałam cię w ciąży. Jest mi głupio i chciałam cię za to przerosić i nie zdziwię się jeśli każesz mi w tej chwili spadać.-powiedziała nie patrząc na mnie.
-Liss....ale przecież ja nie mam.....ja nawet nie wpadłam na to by się gniewać. Jesteś przecież królową i masz swoje obowiązki. Nie masz za co mnie przepraszać.-powiedziałam podchodząc do niej bliżej.
-Nie Rose, właśnie chcę cię przeprosić. Ty podczas mojej ciąży byłaś przy mnie cały czas i na każde moje zawołanie, a ja cię olałam przez trzy miesiące.-rozpłakała się, a ja podeszłam i ją przytuliłam.-Powinnam już cię dawno przeprosić za to, że nie zauważyłam, że jest coś między tobą a Dymitrem i za to, że nie chciałam ci pomóc w odnalezieniu Dymitra. Boże, ale ze mnie przyjaciółka. Gorszej nie mogłaś mieć.
-Uspokój się.-nakazałam jej ostrym tonem.-Nigdy cię nawet za to nie winiłam, a ty szukasz dziury w całym.
-Ale...
-Zamknij się teraz ja mówię.-zaśmiała się.-Masz rację ostatnie trzy miesiące były dla nas obu trudne, ale nic nam nie będzie. Nasza przyjaźń dalej jest.-przytuliła mnie.
-Dziękuję.-powiedziała.
-Nie masz za co. A teraz. Kawa, herbata czy może sok.
-Poproszę sok.-powiedziała uśmiechając się przez łzy.
-Dobrze. A więc tak zaraz idziemy do mojej garderoby. Muszę ci pokazać za co Dymitr mnie zamorduje.
-Za co Roza?-spytał Dymitr wnosząc pierwsze pudło z łóżeczkiem, a za nim chłopaki z meblami.
-Cicho, dowiesz się w swoim czasie.-powiedziałam wychylając się z kuchni. Chłopaki czegoś się napijecie?
-Wody.-powiedzieli wspólnie. Położyłam na stoliku trzy szklanki z wodą, a sama z Lissą skierowałam się do garderoby.
-Siadaj.-poleciłam.
-Nigdy nie byłam w waszej garderobie.-powiedziała Lissa rozglądając się.
-Naprawdę?-spytałam zaskoczona.
-No.-powiedziała Lissa sięgając po coś na wieszaku.-Nie wierzę, że ciągle ją masz.-powiedziała wyciągając sukienkę w której prawie straciłam dziewictwo.
-Sama nie wiedziałam, że tu jest.-powiedziałam podchodząc do niej i dotykając materiału.
-Jest śliczna.-stwierdziła Lissa.
-Ale nie na teraz.-powiedziałam wskazując brzuszek.
-Chłopiec czy dziewczynka?-spytała Lissa dotykając mojego brzucha i patrząc na niego z zainteresowaniem.
-Nie wiem i nie chcę wiedzieć. To będzie niespodzianka.-powiedziałam, ale coś mnie zaniepokoiło.-Liss co się dzieje?
-A co ma się dziać?-spytała jak w transie.
-Patrzysz i dotykasz mój brzuch od jakiejś minuty albo więcej.
-To niesamowite.-wydukała-Aura twojego dziecka jest złota. Nie ma innych kolorów. Tylko złoty.
Stałam przed nią przerażona. Jak to nie ma innych kolorów? Przecież nawet aury posiadaczy mocy ducha miały kolory, a złoto tylko otaczało te kolory.
-Rose chłop......-Dymitr wszedł do garderoby.-Co się stało?
Lissa momentalnie wróciła do żywych, a ja dalej stałam nie mogąc uwierzyć w jej słowa.
-Roza co się dzieje?-spytał zmartwiony Dymitr.
-Dymitr bo.......bo jakby to powiedzieć? Wiesz, że aury mają kolory?-Lissa próbowała to wytłumaczyć Dymitrowi.
-Tak.
-Więc aury mają wiele kolorów, nawet dzieci które się jeszcze nie narodziły mają kolorowe aury i zazwyczaj są one takie same jak aury matek.
-Tak.-powiedział przerażony Dymitr.
-A aura wasze dziecka ma tylko jeden kolor. Złoty.-Lissa starała się delikatnie dobierać słowa, ale było ciężko.
-Czyli, że co? Ono nie żyje?-Dymitr zadał pytanie które mnie również nurtowało.
-Nie. Żyje, ale coś w waszym dziecku jest co sprawia, że jego aura jest złota.-powiedziała, a potem dodała.-Ale nie martwcie się to pewnie nic poważnego. I przepraszam, że napędziłam wam stracha.
-Dy...Dymitr co chciałeś mówić?-spytałam otępiona jej słowami.
-Chłopaki powiedzieli, że pomogą mi w remoncie i teraz będziemy wymieniać grzejnik.-powiedział patrząc na mnie ze smutnym uśmiechem.
-Dobrze.-powiedziałam myśląc o dziecku.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wiem, że ostatnie rozdziały są do bani za co przepraszam, ale mam aktualnie problemy z weną. 

6 komentarzy:

  1. Rewelacja ten rozdział :-) Dlaczego aura jest tylko złota ? Gdzie reszta kolorów? Może Sonia wie coś na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak masz problemy z weną... mój dom (co z tego, że pół Polski dalej) czeka na ciebie otworem :*
    Dlaczego dzieciak nie ma innych kolorów? Złoty chyba nie jest zły, ale że cały. Nie wątpie, że będzie to złote dziecko, ale złota aura?Cała? Serio? Wow.
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczuwam, że z tej złotej auty to będą tylko same problemy. Przecież to dziecko to część życia Romitri, a oni nigdy nie mają gładko. Jestem ciekawa co to za niespodzianka, o której mówiła Rose. Dobrze, że Lissa przyszła i wyrzuciła to wszystko z siebie, będzie jej lżej. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. 💞

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co powiedzieć, więc oowiem tyle CZEKAM.
    Werka

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm...
    W związku z aurą,przeczuwam kłopoty.
    Ale nie dziwię się.
    To w końcu Romitri,oni zawsze mają kłopoty.
    Lissa myślała że Rose jest zła na nią.
    Ja obecnie piszę własną książkę więc wiem co to brak weny.
    Pozdrawiam i przesyłam tuzin weny.
    Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju aura złota?
    Błagam dodaj najszybciej rozdzialik
    PROSZĘ JESZCZE DZIŚ
    I życzę max dużo weny

    OdpowiedzUsuń