Rose:
Gdzie ja jestem? Co ty robię? Jak ja się tu znalazłam? Gdzie są ludzie? Czemu tu jest tak biało?
-Halo jest tu ktoś?!-krzyknęłam najgłośniej jak się da. Odpowiedziała mi cisza.-Jest tu ktoś?!-krzyknęłam głośniej w nadziei, że jednak kogoś znajdę. Usłyszałam szloch. Cichy płacz dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się szybko i ruszyłam w kierunku szlochu. Po pięciu minutach marszu(wydawało mi się, że idę w miejscu) znalazłam płaczące na ziemi dziecko. Była to dziewczynka miała może z pięć lat, nie byłam pewna bo siedziała do mnie plecami. Podeszłam do niej.
-Hej mała wszystko gra?-spytałam dotykając jej ramienia. Mała momentalnie się odwróciła, a ja krzyknęłam z przerażenia. Dziecko miało zniekształconą twarz i nie było widać oczu, nosa, ani ust.
-Mamusia.-powiedziało dziecko.-Dlaczego mi to zrobiłaś?-spytała i znów się rozpłakała.
-Ale ja nie jestem twoją mamą.-powiedziałam delikatnie.-Zgubiłaś się?
-Jesteś moją mamą!-krzyknęła zalewając się łzami.-Jestem bzydka i dlatego mnie nie chcesz.-stwierdziła.
-Hej kochanie nie płacz.-starałam się ją pocieszyć.-Ja nie mogę być twoją mamą bo ja dopiero urodzę swoje pierwsze dziecko.
-Ale nie masz bzucha.-powiedziała sucho.-I jesteś moją mamą.
-Co jak to nie mam brzucha?-spojrzałam na swój brzuch i się przeraziłam. Był płaski, a nie wiadomo skąd moja bluza i spodnie były zalane krwią. Spojrzałam na podłogę gdzie było najwięcej krwi i zamarłam. We krwi leżało coś małego, podeszłam do tego i się rozpłakałam. To było dziecko. Moje dziecko. To które zabrał mi Robert. Usiadłam na ziemi i wstrząsnął mną szloch.
-Mamo.-usłyszałam głos dziewczynki.-Musisz za to zapłacić.-odwróciłam się do dziewczynki zaniepokojona. Trzymała w ręku nóż który leciał w moją stronę.
-Niee!-krzyknęłam siadając na łóżku. O matko to tylko sen. Oddychałam ciężko. Byłam cała mokra.
-Roza.-usłyszałam głos męża.
-Co...co ty tu robisz?-spytałam łamiącym się głosem.
-Przyszedłem do ciebie. Kochanie co się stało?-spytał Dymitr siadając obok mnie.
-Miałam bardzo realistyczny sen.-powiedziałam gładząc się po brzuszku.
-Opowiesz mi?-spytał trzymając mnie w ramionach. Opowiedziałam i rozpłakałam się na nowo.
-Dymitr zrozum...ten sen miał mi uświadomić, że ja coś zrobiłam naszemu dziecku.-powiedziałam wtulając się w męża.
-Kochanie, lekarze robili ostatnio badania i dziecko jest zdrowe.-powiedział całując mnie w czoło.
-Coś jest nie tak.-powiedziałam pociągając nosem.
-Może to Wiktor.-Dymitr spojrzał na mnie delikatnie.
-Nie wiem, ale muszą iść do łazienki.-powiedziałam wstając z łóżka.
-Roza, jest wcześnie spróbuj się jeszcze przespać.
-Już nie zasnę. A do łazienki idę opukać twarz może to mi trochę pomoże.-wstałam z łóżka i na chwiejnych nogach poszłam do łazienki. Widząc swoje odbicie w lustrze stwierdziłam, że zombie są ładniejsze. Przemyłam twarz i rozczesałam włosy stwierdzając, że będę musiała je umyć, ale na razie związałam je w kitkę i wróciłam do męża.
-I jak Roza.-spytał zmartwiony.
-Źle.-powiedziałam wtulając się w silny tors męża.
-Kochanie to tylko sen.
-Ale on był straszny.-powiedziałam wzdrygając się na samo wspomnienie.
-Kochanie za kilka dni idziemy do ginekologa i przekonamy się czy wszystko gra.-powiedział całując mnie w czoło.
-Dobrze.-zgodziłam się.
-Powiedz mi lepiej co chcesz na święta?-spytał Dymitr z uśmiechem.
-Dymitr nie róbmy sobie w tym roku prezentów. Wolę spędzić czas z tobą i naszą rodziną. Bez prezentów i tej całej maskarady.-powiedziałam szczerze.
-Co się dzieje?-spytał zmartwiony.
-Nic.
-Po co kłamiesz?-spytał.
-Dymitr no bo tam był nasze maleństwo i.....dlaczego my nie możemy żyć w spokoju? Dlaczego Robert był taki okrutny i je zabił? Ono nie było winne temu wszystkiemu.-powiedziałam, a łzy na nowo zaczęły spływać po moich policzkach.
-Roza spokojnie.-powiedział przytulając mnie mocno.-Tamto dziecko nie było nam najwidoczniej dane i mieliśmy zrozumieć swoje błędy. To dziecko jest nam pisane i możesz mi wierzyć szybko nie da nam spokoju.-przy ostatnich słowach zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.-Muszę ci powiedzieć, że z uśmiechem wyglądasz o niebo lepiej.
-Dziękuje.-powiedziałam z uśmiechem.
-Za co?-spytał marszcząc brwi.
-Za to, że nie zostawiłeś mnie samej.-powiedziałam zbliżając swoją twarz do jego. Złączyłam nasze usta w pocałunku tak pełnym bólu, miłości i nadziei, że uczucia mnie przygniotły. Dymitr pogłębił pocałunek i po chwili poczułam się jakbym miała skrzydła. Odsunęliśmy się od siebie ciężko dysząc.
-Roza, nigdy mi nie dziękuj za takie rzeczy. Nigdy nie zostawię cię samej.-powiedział z uśmiechem ciągle ciężko dysząc.
-Kocham cię.-powiedziałam gładząc go po policzku.
-Ja ciebie bardziej.-powiedział z uśmiechem.
-Chcesz się kłócić kto tu kogo bardziej kocha?-spytałam z uśmiechem.
-Dobra, uznajmy, że kochamy się tak samo mocno.-powiedziałam na zgodę.
-Dobrze.-powiedział Dymitr z uśmiechem.
-Super.-uśmiechnęłam się i dałam mu całusa. Pomaszerowałam do łazienki się trochę przygotować do wyjścia.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej jak się domyślacie dziś będą dwa. Nie wiem kiedy pojawi się drugi, ale nie nastąpi to szybciej niż po 4 komentarzu.
Ten sen był masakryczny. Na początku myślałam, że Rose się coś stało i dlatego jest w tunelu światła. Mam nadzieję, że u ginekologa wyjdzie, że z fasolką wszystko jest ok. 💪🏻👶🏻 Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału. 😍👀
OdpowiedzUsuńO matko ale się przestraszyła że cos się stało... Cieszę się ze Roza wraca do domu. Pozdrawiam Ruda;**
OdpowiedzUsuńAle ten sen był potworny to było strasznie straszne
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze z fasolka wszystko dobrze
Czekam na kolejny rozdział
Okropny sen! Będzie biedna Rose. Ale niech sie nie boi. Dziecko będzie zdrowiutkie!
OdpowiedzUsuńCzeka. Na kolejny
O rany! Jaki sen. Oby nie był prawdziwy. Oni są tacy słodcy. Kocham ich rozmowy. Teraz do domku i Dimka dbaj o swoją Rozę. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńSen straszny. Nie dziwię się Rose, sama byłabym przerażona. Na początku nie wiedziałam, co się dzieje. Idę czytać kolejny.
OdpowiedzUsuń