Rose:
Po porannej toalecie czułam się jak nowa. Dymitr przyniósł mój ulubiony płyn do kąpieli i mój szampon. Ubrana w normalne ubrania mogłam wracać do domu. Po obchodzie dowiedziałam się, że koło południa powinnam dostać wypis. Siedziałam na łóżku i czekałam. Dymitr wszedł do mojego pokoju z uśmiechem.
-Coś się stało?-spytałam czujnie.
-Jasne, że nie.-powiedział klękając przede mną.
-Gdybyśmy nie byli małżeństwem pomyślałabym, że chcesz mi się oświadczyć.-powiedziałam z uśmiechem.
-Oświadczyny są oklepane.-powiedział wyciągając zza pleców ogromy bukiet czerwonych róż.
-Ojeju śliczne.-powiedziałam zaskoczona.
-I są dla ciebie.-powiedział siadając obok mnie. Wzięłam bukiet i zaciągnęłam się ich zapachem.
-Dziękuje, ale z jakiej to okazji?-spytałam dając mu całusa.
-Z takiej, że dziś wracasz do domu.-powiedział spokojnie.
-Jesteś kochany.-powiedziałam przytulając się do męża.
-Wiki kończy dziś osiemnastkę.-powiedział cicho.
-O.-powiedziałam zaskoczona.
-Dzwoniłem do niej i nakrzyczała na mnie, że nie przyjechaliśmy.
-Biedaczek.-powiedziałam śmiejąc się głośno.-Szkoda, ale nadrobimy to.
-Jak?
-Zabierzemy ją na zakupy jak przyjadą.-podsunęłam.
-Świetny pomysł.-powiedział Dymitr.
-Kupiłeś już prezenty?-spytałam.
-Tak. Mam nadzieję tylko, że Abe mnie nie zabije za te śpioszki.-zaśmiałam się słysząc to stwierdzenie. Kupiliśmy moim rodzicom śpioszki dla dzieci. Różowe z napisem:"Mój tatuś ma kontakty" i niebieskie z napisem:"Mamusia nie jeden tyłek skopała",a dla obojga wykupiliśmy weekend w ośrodku górskim.
-A co kupiłeś Olenie?-spytałam bo wiedziałam, że z tym był największy problem.
-Dziewczyny mówiły, że mamie skończył się fartuch więc dostanie fartuch z napisem "Najlepsze jedzenie pod słońcem" i nowego robota kuchennego.
-Tak to racja kocham kuchnie Oleny.-powiedziałam szczerze.
-Babci kupiłem nowy zestaw do robótek ręcznych i zestaw nalewek, Sonia dostanie tą sukienkę co jej się podobała jak były u nas ostatnio i perfum w którym zakochała się w dzieciństwie i obiecała sobie, że w końcu go kupi, Karolina dostanie od nas cały zestaw książek od swojego ukochanego autora, Wiki kupiłem bilet na koncert jej ukochanego zespołu który będzie latem w Rosji i opłaciłem już wszystkie wydatki związane z tym wyjazdem dla niej i Koli.-tu zrobił kwaśną minę.-Pawka dostanie konsole choć wiem, że Karolina mnie za to zabije, Zoja dostanie zabawkowy warzywniak, Karolina mówi, że sprzedaje jej zepsute owoce, a Katia dostanie od nas takiego misia który mówi i tam czegoś uczy.
-Widzę, że szał zakupów cię poniósł.-powiedziałam z uśmiechem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-zaśmiał się szczerze.
-Dzień dobry przyniosłam pani wypis.-usłyszałam głos pielęgniarki i wstałam.
-Dziękuje bardzo.-powiedziałam szczęśliwa.
-I proszę nas za często nie odwiedzać.-dodała z uśmiechem.
-Postaram się.-wyszła śmiejąc się. Dymitr wziął moją torbę i ruszyliśmy do domu. Wtulona w męża czułam się wspaniale. Byłam taka bezpieczna w jego ramionach. Dymitr co chwila całował mnie we włosy i szeptał jak bardzo mnie kocha. Szczerze to czułam się jak gówniara która po raz pierwszy się zakochała. Bukiet w mojej ręce zwracał uwagę przechodniów, a mi chciało się z nich śmiać. Wreszcie doszliśmy do naszego mieszkanka. Weszłam do niego i momentalnie poczułam się lepiej.
-Witaj w domu.-szepnął Dymitr zdejmując mi z ramion kurtkę. Zaczął całować moją szyję, a ja poddałam się mu do reszty.
-Takie powitanie to ja rozumiem.-mruknęłam kiedy podniósł mnie za biodra i ruszył w kierunku naszej sypialni.
-Nie przyzwyczajaj się.-mruknął pomiędzy pocałunkami.-Masz być zawsze przy mnie.
-Położył mnie ostrożnie na łóżku i wrócił do całowania. Szybko pobył się mojej bluzki i zaczął dobierać się do spodni. Pomogłam mu pozbyć się jego spodni i koszuli. Oboje byliśmy teraz w bieliźnie i staliśmy się delikatniejsi. Dymitr pozbył się mojego stanika i zaczął całować, ssać, gryźć moje piersi, a ja jęczałam z przyjemności stęskniona za jego czułym dotykiem. Zaczął schodzić pocałunkami coraz niżej, aż doszedł do gumki od moich stringów jednym płynnym ruchem je rozerwał i wypluł w kąt. Spojrzałam na niego zaskoczona nie wierząc, że potrafi być aż tak dziki. Jego pocałunki zjechały na moje uda. Rozchylił mi nogi i zaczął całować wnętrze moich ud schodząc na moją kobiecość. Jęknęłam czując jego język w sobie. W tej chwili było mi cholernie dobrze i nie miałam ochoty się stąd ruszać. Jęknęłam gdy jego język zniknął ze mnie, ale po chwili znów było mi dobrze ponieważ jego palec zaczął mnie rozpieszczać, gdy dołożył drugi byłam blisko nieba, a gdy poczułam trzeci krzyczałam jego imię głośno i wyraźnie. Po chwili poczułam pustkę, którą zapełnił jego przyjaciel. Przyciągnęłam Dymitra jak najbliżej siebie chciałam go czuć całą sobą, ale brzuszek na trochę przeszkadzał.
-Ja tiebie lubliu tovarishch!-krzyknęłam gdy fala orgazmu zalała mój organizm.
-Ja tiebia toże lubliu Roza.-szepnął kładąc się obok mnie ciężko dysząc. Usiadłam mu na brzuchu i zaczęłam schodzić pocałunkami coraz niżej aż doszłam do jego przyjaciela chwyciłam go w usta i zaczęłam go ssać i lekko podgryzać usłyszałam jęk męża i wiedziałam, że sprawiam mu nie lada przyjemność. Po chwili poczułam jak dochodzi i zadowolona z siebie położyłam się obok niego.
-Jak tak dalej pójdzie to będziemy rozmawiać po rosyjsku Roza.-zauważył Dymitr gdy oboje uspokoiliśmy oddechy.
-Dlaczego?-spytałam zaskoczona.
-A co krzyczałaś przy orgaźmie?-spytał zaczepnie. Zastanowiłam się i...
-Oł faktycznie. Samo mi się wyrwało.-powiedziałam zmieszana.
-Pochlebiasz mi.-powiedział Dymitr z uśmiechem.
-Naprawdę czym?
-Tym, że mówisz w moim ojczystym języku.
-Muszę ci się odpłacić. Ty mówisz w moim.
-Bo tu mieszkam i pracuję.-powiedział z uśmiechem.
-Tęsknisz za Rosją?-spytałam patrząc na męża.
-Tak, ale mam dla kogo tu być.-powiedział przytulając mnie mocno.
-Kiedyś tęskniłeś bardziej?
-Tak, na samym początku bardzo brakowało mi naszego jedzenia i bardzo brakowało mi języka, ale z czasem przyzwyczaiłem się, a gdy ty się pojawiłaś znalazłem powód dla którego ty mieszkam i nagle zauważyłem jakie ten kraj ma piękne tradycje. A to wszystko dzięki tobie.-pocałował mnie w czoło i się uśmiechnął.
-Bardzo nie lubiłeś Ameryki?-spytałam szczerze zainteresowana.
-Nie, że nie lubiłem bardziej nie czułem się tu dobrze, ale teraz jest już dobrze.
-To się cieszę. Wiesz, że dla ciebie mogłabym się stąd wyprowadzić żebyś mógł się czuć jak najlepiej?-spytałam.
-Roza nie....-spojrzał na mnie zaskoczony.-Naprawdę?
-Jasne chcę żebyś czuł się jak najlepiej.
-No, ale tu są twoi przyjaciele i rodzina.
-Przyjaciół można znaleźć sobie nowych, a z rodzicami i tak rzadko się widuję to ty jesteś moją najbliższą rodziną.
-Kochanie to najpiękniejsze słowa na świecie. Dziękuję.-powiedział całując mnie w usta.
-To co kiedy się wyprowadzamy?-spytałam zaczepnie.
-Nigdy.-powiedział gładząc mnie po głowie.
-Jak chcesz.-wzruszyłam ramionami.
-Nie jesteś głodna?-spytał przytulając mnie do siebie jeszcze mocniej.
-Trochę, ale nie chcę żebyś uciekał mi z łóżka. Może coś zamówimy?-spytałam z nadzieją w oczach.
-Co chcesz?-spytał Dymitr.
-Pizze i chińszczyznę.-stwierdziłam.
-Dobrze. Jaką pizze?
-Obojętnie byle miała w sobie dużo składników.
-Robi się.-Dymitr chwycił telefon i zamówił pizze, a następnie zadzwonił do chińskiej restauracji i zamówił jedzenie. Leżeliśmy w łóżku rozkoszując się swoją bliskością. Usłyszeliśmy dzwonek i oboje się poderwaliśmy.
-Ja pójdę.-powiedziałam ubierając jego koszulkę.
-Puszczam cię tylko dlatego, że moja koszulka zakrywa ci uda.-powiedział Dymitr patrzą na mnie głodnym wzrokiem. Zeszłam na dół chwytając portfel Dymitra bo w moim świeciły pustki i otworzyłam drzwi. Stał w nich młody chłopak miał może z szesnaście lat i był morojem na mój widok oczy mu zaświeciły.
-Dzień doby ile się należy?-spytałam nie zwracając na to uwagi.
-30,45.-powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.
-Proszę. reszty nie trzeba.-powiedziałam zabierając pizzę i zamykając drzwi.
-Dzięki.-usłyszałam jeszcze. Poszłam po szklanki i po sok i już chciałam iść na górę, ale usłyszałam kolejny dzwonek. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam siedemnastoletniego moroja z aparatem na zębach, pryszczami i wielkimi okularami.
-Dzień dobry pani zamówienie.-powiedziała patrząc na moje piersi które było widać pod bluzką.
-Dziękuję.-powiedziałam biorąc od niego moją chińszczyznę.
-Nie chciałaby się pani ze mną umówić?-spytał poprawiając tłustą grzywkę.
-Jestem mężatką w ciąży.-powiedziałam mierząc go wzrokiem.
-To nic kręcą mnie starsze mężatki w ciąży.-powiedział i mrugnął do mnie. Przerażona chciałam zamknąć drzwi.
-Wybacz, ale ja kocham mojego męża i nie chcę go zdradzać.
-Ale on może nam towarzyszyć.
-Czekaj sugerujesz trójkącik?-spytałam zaszokowana.
-Jestem prawiczkiem obojętnie mi z kim to zrobię.-kopara mi opadła.
-Witam co się dzieje?-poczułam ręce Dymitra w tali i jego usta na karku, musiał usłyszeć naszą rozmowę bo patrzył na chłopaka lodowatym wzrokiem.
-Ponoć pani jest wierna mężowi.-powiedział patrząc z obrzydzeniem na mój brzuch.
-Dla twojej informacji młody człowieku masz przed sobą strażniczkę Rose Hathawa-Bielikow i jeśli nie słuchasz dokładnie królowej to już twój problem.-powiedział Dymitr wściekły stając przede mną.
-Przepra....-młody chciał coś powiedzieć, ale Dymitr zabrał mi swój portfel i wyciągnął pięćdziesiąt dolarów.
-Proszę, reszty nie trzeba i żegnam.-po tych słowach Dymitr zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
-Mój rycerz.-powiedziałam całując go w policzek.
-Chodź moja królowo czas coś zjeść.-powiedział dumnie podnosząc kubeczki z chińszczyzną.
-Idę po pizze i szklanki i sok i dołączę do ciebie.-powiedziałam wchodząc do kuchni, po chwili zrobiliśmy sobie ucztę.
Hahahaha ten chłopak mnie rozwalił co chciał się z Rose umówic ..
OdpowiedzUsuńDebil...
Świetny rozdział :* czekam na następny :3 Ruda
Następnym razem to Dymitr będzie schodził po jedzenie. 😂😂😂 Ten facet rozwalił. Za grosz honoru i taktu. Trójkątów mu się zachciało. Pff... Noech sobie idzie do agencji towarzyskiej, a Rozę zostawi w spokoju. Dymitr rycerz. Kochany. I ta szczera rozmowa....Awww... Nie mówiąc o następnej, pięknej scenie naszego Romitri w akcji. Czekam i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńHahaha ten dostawca mnie rozwalił xddd hahaha
OdpowiedzUsuńSwietnamskiej śpioszki xdd
Czekam na kolejny rozdział
Dostawca rozwala system :) Przy scenach z nim mogłam się pośmiać.
OdpowiedzUsuńDymitr musiał trochę spędzić na tych zakupach.
Weny życzę i czekam na nn.
Drugi chłopak mnie powalił na kolana. Idiota. Haha xD Tylko pojawił się ten trzeci do trójkącika, czyli Dymitr i chyba odechciało mu się tego trójkącika xD
OdpowiedzUsuńM... Ale powitanie Rose w domu był
o świetne.
Idę czytać kolejny ;)